Katarzyna A., aktywistka zwana „babią Kasią”, podczas niedzielnego protestu zwołanego przez Donalda Tuska na Placu Zamkowych próbowała przedrzeć się do narodowców, którzy zorganizowali kontrmanifestację. W pewnym momencie doszło do wymiany zdań z kobietą, którą później aktywistka uderzyła tęczową flagą. Ofiara „babci Kasi” – Urszula Karśnicka – była gościem telewizji wPolsce.pl. W rozmowie z Dorotą Łosiewicz opowiedziała i tym, co wydarzyło się na proteście.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
„Babcia Kasia” ubliżała policjantom
Urszula Karśnicka wyjaśniła, że „babcia Kasia” chciała „przedrzeć się przez szpaler policji, aby przejść na manifestację Roberta Bąkiewicza”.
Kiedy to się jej nie udało, podchodziła do policjantów i każdemu ubliżała. Cały czas mówiła: „zdejmij maskę”, „zdejmij orzełka”, „jesteście faszystami”. Wyzywała ich od bandytów. Ze strony policji było zero reakcji
– relacjonowała pokrzywdzona.
Przyznała, że sama była zszokowana tym, że ze strony policjantów nie było żadnej reakcji na to, jak aktywistka się do nich odnosiła.
Policja naprawdę stała spokojnie. Ona przyszła tak naprawdę nie wiadomo po co, bo jej manifestacja odbywała się w zupełnie innym miejscu. Ewidentnie chciała przyjść i zrobić jakąś zadymę. To było oczywiste, kiedy pojawiła się z flagą homokomando – wiadome było, że coś się zadzieje
– oceniła p. Karśnicka dodając, że na każdej manifestacji, w której brała udział, plan jej zakłócenia wygląda tak samo – pewna grupa pojawia się nagle, aby przeszkadzać.
To samo działo się nawet na marszach odbywających się 1 sierpnia. Nigdy nie mogło być tak, żeby wszystko odbyło się spokojnie. Zawsze pojawiała się grupa tych samych osób, aby zakłócać wydarzenie. Chyba każdy to widzi, że mamy do czynienia z prowokatorami
– podkreśliła kobieta.
Szarpanina z uczestniczką manifestacji
Urszula Karśnicka opowiedziała również o tym, jak doszło do szarpaniny pomiędzy nią a „babcią Kasią”.
Myślę, że policja też to widzi, ale ja nie rozumiem, nie wiem, dlaczego nie reaguje na takie zachowanie. Nawet na zachowanie „babci Kasi” w stosunku do mnie, kiedy jeździła mi tą flagą przy twarzy. Jestem zdziwiona, że policjanci nie reagowali. Wiadomo było, że ona naruszyła moją nietykalność cielesną – nie mówię już o tym, kiedy zaczęła mnie bić tym kijem. Jeżdżenie jakąś brudną szmatą, bo nie wiem, gdzie ta pani to trzymała i co z tym robiła wcześniej – ja grzecznie prosiłam, by ta kobieta dała mi spokój, zeszła na bok, żeby dała mi posłuchać przemówienia pana Roberta i zaproszonych gości. Ale to do niej nie docierało
– mówiła.
Zaczęło się od tego, że jak podeszła do policjanta, który stał naprzeciwko mnie i każdego zaczęła obrażać, że powinni się wstydzić, powiedziałam jej, że to ona jest stara i powinna się wstydzić, bo takie zachowanie nie przystoi w tym wieku. To był czynnik zapalny. Wtedy się do mnie odwróciła i zaczęły się przepychanki słowne, potem celowo zasłaniała mi tą flagą widok. Grzecznie i spokojnie odpychałam tę flagę. Jednak w pewnym momencie, jak już trafiła mnie tym kijem w twarz, moja reakcja była gwałtowna – chciałam po prostu wybić tej pani flagę z ręki. Policjanci powstrzymali panią w momencie, kiedy mój mąż zareagował
– powiedziała p. Urszula.
Nie mam wątpliwości, że są to bojówki opozycji. To ludzie powiązani z tamtą stroną. „Babcia Kasia” jest kandydatką na warszawiankę roku. Jeżeli ta pani ma non stop zarzuty – tego dowiedzieliśmy się razem z prawnikiem na policji – i ją uniewinniają, to ja nie wierzę w to, że pan Trzaskowski o tym nie wie
– podkreśliła pani Urszula Karśnicka zapewniając, że sama nie zrezygnuje z chodzenia na marsze.
Cała rozmowa Doroty Łosiewicz z Urszulą Karśnicką na antenie wPolsce.pl dostępna poniżej:
wkt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/570039-tylko-u-nas-ofiara-babci-kasi-to-bojowki-opozycji