Nastolatki, które zostały zatrzymane przez straż graniczną za nielegalne przekroczenie polskiej granicy, jeśli nie są pod opieką dorosłych, ze strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców trafiają do domów dziecka. W tym roku do domu dziecka w Kętrzynie trafiło 49 takich dzieci - wszystkie z niego uciekły, „Ta młodzież nie kryje, że Polska nie jest ich celem. że chcą się dostać do Europy Zachodniej” - powiedziała PAP dyrektor placówki Bożena Biegańska-Wójtowicz.
CZYTAJ TAKŻE:
49 małoletnich migrantów w domu dziecka
W Kętrzynie (warmińsko-mazurskie) od wielu lat działa strzeżony ośrodek dla cudzoziemców. Jest to placówka zamknięta, do której w ostatnim czasie trafiają imigranci zatrzymani przez straż graniczną na polsko-białoruskiej granicy (jest ich obecnie 450).
W ośrodku mogą przebywać osoby pełnoletnie lub niepełnoletnie ale takie, nad którymi pełnoletni sprawują opiekę. Niepełnoletni bez opieki dorosłych decyzją sądu rodzinnego trafiają do domów dziecka
— powiedziała PAP rzecznik prasowa warmińsko-mazurskiej straży granicznej Mirosława Aleksandrowicz.
Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie sędzia Olgierd Dąbrowski-Żegalski poinformował PAP, że w tym roku sąd w Kętrzynie zdecydował o umieszczeniu w miejscowym domu dziecka 49 małoletnich. Wszyscy oni „zadeklarowali Straży Granicznej zamiar złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej” - podał rzecznik sądu.
Wszystkie umieszczone w domu dziecka osoby miały po 15-17 lat, były to zarówno dziewczynki, jak i chłopcy.
Niektórzy nie mieli ze sobą dokumentów potwierdzających wiek i wówczas ten wiek ustalano na podstawie badań lekarskich uzębienia czy odcisków palców
— podała PAP Aleksandrowicz. Sędzia Dąbrowski-Żegalski dodał, że na przeprowadzanie tego typu badań wskazuje „Ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 13 czerwca 2003 r.”.
Młodzież „samowolnie oddala się” z placówki
Dyrektor domu dziecka w Kętrzynie Bożena Biegańska-Wójtowicz przyznała PAP, że skierowani do jej placówki nastoletni imigranci „samowolnie oddalają się”.
Jedni są u nas krócej, inni dłużej. Ostatnio najdłużej jedna osoba była dwa tygodnie. Ci, którzy są otwarci na rozmowy z nami, wskazują, że mają swoje cele, że chcą się dostać na Zachód Europy. Mimo że im tłumaczymy, że są wobec nich prowadzone procedury o udzielenie ochrony międzynarodowej, że sami o nią poprosili, to jednak te osoby oddalają się z naszego domu
— przyznała dyrektor Biegańska-Wójtowicz. Dom dziecka w Kętrzynie ma 4 tzw. miejsca interwencyjne, które zajmują małoletni imigranci. W tym roku dochodziło do takich sytuacji, w których małoletni w zamkniętym ośrodku czekali, aż zwolni się miejsce w domu dziecka.
Kiedy podopieczny ucieka z domu dziecka placówka informuje o tym policję i straż graniczną.
Kilka razy zdarzyło się, że służby zatrzymały tych nastolatków i ich do nas odwieziono. Niestety oni za 2-3 dni znowu samowolnie się oddalali
— przyznała Biegańska-Wójtowicz. Dodała, że nastoletni imigranci „oddalają się z placówki dyskretnie” np. informując personel, że idą do miasta. Dom dziecka jest placówką otwartą i jego podopieczni mogą to swobodnie robić. Czasami personel domu dziecka zauważa, że cudzoziemskie nastolatki na krótko przed ucieczką telefonują, czy wymieniają informacje w internecie.
Komunikują się w swoich językach, my nie wiemy o czym rozmawiają
— przyznała dyrektor domu dziecka.
Bożena Biegańska-Wójtowicz przyznała PAP, że nastoletni imigranci najczęściej mają ze sobą niewiele rzeczy. Niektórzy nie mają zapasowych ubrań, w takich sytuacjach dom dziecka wydaje im odzież ze swojego magazynu albo kupuje. Dom dziecka zaopatruje też nastolatków w środki higieniczne.
Wszystkie dzieci, i polskie i cudzoziemskie, traktujemy tak samo, wszystkim naszym podopiecznym staramy się spełnić ich potrzeby, wszyscy są dla nas tak samo ważni
— zapewniła Biegańska-Wójtowicz i dodała, że nastoletni migranci czasami zdradzają opiekunom swoje dramatyczne przeżycia (zwłaszcza dzieci z Afganistanu), nastolatki z Iraku, czy Syrii czasami zdradzają, że jadą na Zachód po lepszą przyszłość.
Każde dziecko ma swoją historię, jedni chcą się nią dzielić, inni nie. Szanujemy to
— podkreśliła dyrektor domu dziecka w Kętrzynie.
„Dzieci doceniły to, jak je przyjęliśmy”
Bożena Biegańska-Wójtowicz zapewniła PAP, że pobyty w jej placówce dzieci z innych krajów i kultur nie wzbudzają niepokojów polskich dzieci.
Na tyle, na ile mogliśmy, to wytłumaczyliśmy polskim dzieciom sytuację. Poza tym staramy się z tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, wyciągnąć jak najwięcej dla obu stron: wspólnie gotujemy, dzieci cudzoziemskie opowiadają o swoich krajach, czy kulturach
— przyznała i dodała, że nastolatkowie z placówki stają się w mediach społecznościowych znajomymi i dzięki temu polskie dzieci oraz pracownicy domu dziecka dowiadują się, że uciekinierzy dotarli bezpiecznie do swoich bliskich w Niemczech, czy Belgii.
Czasami takie sygnały otrzymuje też kadra, co naszym zdaniem świadczy o tym, że te dzieci doceniły to, jak ich przyjęliśmy, że na wybrany przez nich czas daliśmy im dom
— powiedziała Biegańska-Wójtowicz i dodała, że każda ucieczka wywołuje u kadry niepokój, stres, dotyczący tego, czy nastolatkowie są bezpieczni.
Cudzoziemskie dzieci w przeszłości, w latach 2016-17, trafiały do domu dziecka w Kętrzynie. Wówczas jednak, jak przyznała dyrektor, nastolatkowie czekali na wypełnienie wobec nich procedury, niektórzy w ramach prowadzonych postępowań legalnie byli kierowani do rodzin przebywających na Zachodzie Europy.
Ci nastolatkowie, którzy trafiają do nas w tym roku, mają zupełnie inne oczekiwania, nie interesuje ich dłuższy pobyt w Polsce
— powiedziała Biegańska-Wójtowicz.
Do domu dziecka w Kętrzynie nie skierowano ani jednego kilkuletniego dziecka. Małe dzieci, jak przyznała PAP Aleksandrowicz, przebywają w zamkniętym ośrodku z rodzicami.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/569974-maloletni-migranci-uciekaja-z-domu-dziecka-w-ketrzynie