Oto mamy przedsmak tego, co nas wszystkich czeka po uruchomieniu Nord Stream 2: dyktat cenowy. Nie tylko Rosjanie, ale i Niemcy są wybitnym specjalistami od dyktatów cenowych, tyle że nie kosztem swoich, lecz innych obywateli, w tym przypadku polskich.
W Wielkopolsce wrze. Tam bowiem działa spółka z ograniczoną odpowiedzialnością o enigmatycznej nazwie G. EN. Gaz Energia. Dostarcza w tym regionie gaz, głównie samorządom i przedsiębiorstwom, którego cenę podniosła niemal z dnia na dzień o, uwaga!, 173 proc!
Spółka swą siedzibę ma w Polsce, w Tarnowie Podgórnym, jednak jest w stu procentach firmą niemiecką. Należy ona do Grupy HANDEN, której właścicielem jest Spółka VNG Handel & Vetrieb GmbH, ta zaś z kolei wchodzi w skład Grupy VNG. Tak konstruowane są korporacje. Zwykły obywatel sądzi, że ma do czynienia z jakimś konkretnym Kowalskim, tymczasem rozmawia z maleńkim trybikiem potężnej machiny, tak potężnej, że stanowiącej już partnera np. dla Gazpromu. Zresztą przesadziłem pisząc, że można z przedstawicielami G. EN. Gaz Energia rozmawiać. To się skończyło, osobistego kontaktu już nie ma, widocznie za dużo byłoby awantur. Spółka ogłosiła, że „wszelkie sprawy związane z umowami i rozliczeniami proszę załatwiać poprzez infolinię, eBO, Aplikację lub kontakt mailowy.” Oczywiście z powodu koronawirusa. A niech ktoś spróbuje dodzwonić się na infolinię… Choć taka linia to przecież nie człowiek, lecz automat, to w G. EN. Gaz Energia automaty widocznie też się męczą, bo pracują tylko od godz. 7 do 15 oraz w pełni korzystają z weekendów. Prezesem spółki G. EN. Gaz Energia jest od 2015 r. wyszkolony w Niemczech niejaki Falko Thormeier delegowany właśnie przez koncern VNG. W wywiadzie (dla „european-business.com”) stwierdził, że „Jesteśmy przeciwni regulacji cen i opowiadamy się za płynnym i konkurencyjnym rynkiem, na którym maksymalizowana jest przejrzystość i prostota. To przynosi korzyści nam i naszym klientom.” Że gigantyczna podwyżka przyniesie Thormeierowi i jego firmie korzyści, to jest oczywiste. Klienci natomiast są zgrzytają zębami, są wściekli. Do niedawna wszystko funkcjonowało nieźle, ale jak to u Niemców – do czasu. Jak obrośli w piórka, zaczynają rządzić i dusić klientów.
Właściciele G. EN. Gaz Energia czują się bardzo pewnie, bo posiadają od państwa polskiego stosowny glejt: ceny zatwierdził im Urząd Regulacji Energetycznej! Jak to się stało, jak to było możliwe? To temat, który podsuwam Marianowi Banasiowi, bo mógłby lepiej lokować kontrole NIK-u niż robi to dotychczas. Na dodatek podwyżka – zastosowana oczywiście przed zimą – wchodzi w życie niemal natychmiast, bo od 16 października br. Żadnego okresu przejściowego, przystosowawczego. Inne pytanie, to pod czyje dyktando były spisywane przez samorządy umowy pozwalające na tak gwałtowne ruchy cenowe – tym też powinny się zając odpowiednie służby. Teraz samorządy strasznie lamentują, pomstują, i słusznie, ale z drugiej strony nie zagwarantowali sobie godziwych warunków w umowach. Ta sprawa też śmierdzi, i to nie tylko gazem.
Prezes Thormeier chwalił się w cytowanym już wywiadzie, że „bierzemy udział w różnych konsultacjach ministerialnych na szczeblu rządowym”. Posiada w skali kraju tylko 1,1 proc. udziału w dostawie gazu dla odbiorców komercyjnych i przemysłowych, a mimo to stwierdza: „Mamy mocny głos w tym dialogu”. Chwali się, czy faktycznie tak jest? Ktoś to powinien sprawdzić.
Taka podwyżka jest elementem bardzo inflacjogennym, bowiem G. EN. Gaz Energia dostarcza gaz m.in. do producentów żywności i materiałów budowlanych – ci oczywiście chcąc nie chcą będą musieli znacznie podnieść ceny swoich wyrobów. Polski klient zapłaci, bo z gazu korzystać musi, a zyski G. EN. Gaz Energia popłyną, jak w tysiącach innych przypadków, do Niemiec.
Stanisław Widomski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/569320-niemcy-podniesli-cene-gazu-o-173-proc-lecz-w-polsce