Jeżeli kiedykolwiek zdarzy wam się, iż wasze dziecko stanie przed Wami i z wyrazem przeogromnej prośby w oczach i przymilnie powie: ”mamusiu/ tatusiu, bo ja bym tak bardzo chciał/a mieć psa (kota, chomika, papużkę itp.) weźcie głęboki oddech i zanim odpowiecie przeczytajcie ten artykulik jeszcze raz.
Muszę Was lojalnie uprzedzić, że ja tego oddechu nie wzięłam i oto jestem (prócz bycia mamą ósemki pociech w różnym wieku) właścicielką opiekunką, lekarzem i codziennym towarzyszem sporej suki rasy owczarek kaszubski (miał być niemiecki, ale wyrosło coś innego), dwóch kotów (jeden przyjechał z nami z wakacji w Borach Tucholskich, a drugi jest właściwie kotem sąsiadów, ale całe dnie spędza u nas w kuchni, patrząc mi błagalnie w oczy gdy otwieram lodówkę lub tuląc się do rocznego Ignacego), papugi nimfy, żółwia stepowego, chomika, stadka kurek pod dowództwem niezwykle bojowego koguta (na szczęście w kurniku) i – od dzisiaj – trzech królików (spóźniony prezent na dzień dziecka dla Franka od dziadka) oraz akwarium pełnego bardzo milczących i mało wymagających gupików. Mieszkamy na wsi i mamy spory dom oraz ogród więc każdy uważa, że obdarowywanie moich pociech żywymi prezentami to nic złego. A ja, kiedy widzę wpatrzone we mnie błagalnie oczęta, nie umiem radykalnie powiedzieć „NIE”. Chociaż z praktyki wiem, że każda obietnica typu :”będę sam się nim zajmował” ma swój kres mniej więcej po dwóch tygodniach. Bo przecież moje dzieci tyle mają na głowie – muszą chodzić do szkoły, odrabiać lekcje, odwiedzać kolegów i przyjmować ich wizyty – a ja przecież i tak siedzę cały dzień w domu i nic nie robię, a skoro tak, to sprzątnięcie kolejnej klatki, wyczesanie sierści czy nakarmienie zwierzaka nie robi mi różnicy. I mimo, że czujecie lekkie rozgoryczenie w tej mojej pisaninie to chcę Wam powiedzieć: uwielbiam patrzeć jak moje dzieciaki traktują zwierzaki i jak moje zwierzaki traktują dzieciaki. Ruda kotka sąsiadów oddana jest całym sercem małemu Ignasiowi. Nawet kiedy jego drobne paluszki wpychają się jej do pyszczka, badają ucho czy łapią za ogon ona tuli się do niego i mruczy miłośnie. Czasem zastaję taki widok, ruda kotka, nasz Zefir (kot z lasu) przytuleni do siebie leżą na sofie w salonie, a na nich głową oparty i podsypiający Ignacy. Moja wdzięczność do kotów za chwilowe zajęcie się małym jest tak wielka, że wybaczam im poszarpany pazurami dywan czy przyniesionego do domu szczura. Dodatkowo, Zefira cenię za historię z Hrabiną. A było tak: trzy lata temu, w wakacje , po podróży nad Balaton, byliśmy kompletnie „spłukani”. A sierpień w naszej rodzinie to urodziny trójki dzieci. Łukasz, dorosły facet rozumiał, że trzeba obejść się bez prezentów, ale Tomek i Dorotka to inna bajka. Postanowiłam stanąć na wysokości zadania i spełnić ich marzenie czyli kupić im chomiki.(Zauważyłam, że w Realu w sklepie zoologicznym są po 10 zł sztuka). W domu było jeszcze jedno akwarium (z lat mojej młodości) wiec zaoszczędziłam i nie kupiłam klatki. Dzieciaki były szczęśliwe, tata zrobił chomiczkom domki z kartonu i wszystko było gotowe na przyjęcie nowych lokatorów. Oczywiście zapewnieniom, że młodzi właściciele będą się sami nimi opiekować nie było końca. Pierwszy problem pojawił się, gdy dzieci stwierdziły, że Hrabina i Stefan (tak nazwały swoje chomik) nie mogą jednak razem mieszkać, bo to co początkowo wyglądało na wspólną zabawę jest brutalną walką. Następnego dnia zakupiliśmy za „grube” pieniądze klatkę dla Stefana, dwa drewniane domki (kartonowe zostały posiekane ząbkami zwierzątek) i dwie karuzelki, aby chomiki nie nudziły się w samotności. Po tygodniu, gdy już Dorotka i Tomek co nieco znudzili się wpatrywaniem w klatki i ustalaniem, które zwierzątko jest mądrzejsze, Stefan spłatał nam figla i powił pięć chomiczątek. Opierniczyłam panią w sklepie zoologicznym tak bardzo, że zdecydowała się odkupić ode mnie maluchy jak tylko będą miały cztery tygodnie. A, że nadszedł wrzesień i moje pociechy poszły do szkoły sama codziennie czyściłam klatki, karmiłam chomiki i klęłam „w żywy kamień na „swoja głupotę". W końcu sprzedałam młode i znowu w domu były dwa chomiki. I otóż pewnego niedzielnego poranka, gdy siedzieliśmy przy późnym, rodzinnym śniadaniu do kuchni wbiegł nasz kot Zefir.
O, znowu coś złapał – powiedział Staś
W tym momencie Józek poderwał się gwałtownie z krzesła, w geście oburzenia uniósł ręce nad głową i zawołał:> To hrabina!
Rzeczywiście, nasz dzielny kocur upolował chomika Dorotki. O,jakże mu byłam wdzięczna. Ale zachowałam kamienną twarz i pozwoliłam pochować zwierzątko w ogrodzie obok bukszpanu. Od tej poty jesteśmy właścicielami jedynie Stefana, którego klatkę muszę co dwa dni sprzątać.
A inne zwierzaki? Papuga – przekornie nazwana przez moich synów Dorą - bo ich zdaniem ma w spojrzeniu coś z ich siostry – nauczona została przez Józka gwizdania Hymnu Państwowego i wykonuje go zawsze na mój widok, wtedy zwykle sama nie wiem czy powinnam stanąć na baczność czy dalej nasypywać jej karmę i nalewać wodę. Żółw o imieniu Mały zwykle przesypia letnie dni w ogrodzie, a zimą zakopuje się w piasku i śpi, ale w piwnicy. Zora, suka, ulubienica całej rodziny jest tak afektywna, że muszę zamykać ją w kojcu, gdy dzieciaki gdziekolwiek chcą wyjść, bo w przeciwnym razie poszłaby z nimi do szkoły, do kina czy do Mc Donalda. To wcale nie jest niemożliwe! Kiedyś zabraliśmy ją nad morze, później wpadliśmy do Mc Donalda, a ona miała czekać w samochodzie. Niestety nasza suka nie należy do cierpliwych, wylazła przez okno, które zostawiliśmy otwarte, wsunęła się za kimś do restauracji, odnalazła nas przy stoliku i z dumą usiadła obok wywołując uśmiech u jednych, a okrzyki oburzenia u innych klientów. Było sporo ludzi, mój mąż chciał wyprowadzić psa, ale że nie miała obroży ani ochoty znowu wylądować sama w samochodzie, zrobiło się duże zamieszanie. Z tego powodu ma teraz kojec na podwórku w którym w trudniejszych momentach jest zamykana mimo protestów z jej i z moich dzieci strony. Mogłabym jeszcze długo pisać, bo dzieciaki i zwierzaki to szeroki temat, ale napiszę jeszcze tylko: Drodzy Rodzice, rozważcie dobrze kupno żywego stworzenia Waszym dzieciom, bo chociaż jego posiadanie ma piękne strony, to cała odpowiedzialność i opieka nad takowym spadnie na WAS
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/56926-dzieciaki-kochaja-zwierzaki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.