Chcecie znaleźć prawdziwą pogardę dla człowieka? Poniżający celowo język? Czytajcie „sport” w Gazecie Wyborczej, czytajcie Rafała Steca.
Ale po kolei.
Ryszard Czarnecki kandydował na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Otwarcie i uczciwie przedstawił wizję rozwoju siatkówki, zachwalał swoje atuty, przekonywał delegatów. W niczym nie przekroczył w tej rywalizacji żadnych norm. W związkach sportowych było i jest wielu ludzi kojarzonych z SLD, Platformą - takiej kampanii przeciwko nim żadne media nie organizowały.
Można się było z propozycjami Czarneckiego zgadzać lub nie, można doceniać to, co zrobił dla siatkówki (a zrobił sporo), można też cenić lub nie byłego kandydata. Ale dla wielu mediów związanych z opozycją (czyli dla potężnej większości) polemika czy nawet krytyka to za mało. Na takiego śmiałka trzeba wylać wiadro pomyj, poniżyć, spróbować odebrać mu godność.
Przykładem dzisiejszy tekst w dziale Sport gazety Adama Michnika, który mnie zaszokował i zasmucił. Nie sądziłem, że można napisać artykuł tak bardzo pozbawiony merytorycznych argumentów, za to tak celowo skupiony w mojej opinii na poniżeniu człowieka. A jednak, panu Rafałowi Stecowi się udało.
Na wstępie autor stawia mocną tezę, że
„rezygnację Ryszarda Czarneckiego z ubiegania się o funkcję prezesa PZPS kibice fetują niemal jak medal reprezentacji Polski”,
ale niczym jej nie podpierając. Sam jestem kibicem siatkówki, znam wielu podobnych, sam w nią amatorsko gram - i nie znam nikogo, kto by fetował rezygnację z kandydowania Ryszarda Czarneckiego.
Z każdym zdaniem autor się rozkręca.
Czego dowiadujemy się o Ryszardzie Czarneckim?
Przylepia się do sportu od przynajmniej dwóch dekad. (…) Zasadzał się na prezesowski stołek w PZPN, pchał do klubów piłkarskich, wciskał do żużla.
Nigdzie normalnie nie kandydował - ale „wciskał się, zasadzał, pchał”. Żebyśmy potworność opisywanej postaci zobaczyli w pełni.
Jakieś zalety?
Czarnecki posiada nieprzebrane zasoby wazeliny, którą umiejętnie rozporządza. Potrafi wyniuchać każdą kamerę (…) wypowiada się na dowolny temat.
To właśnie specyficzne predyspozycje mentalne - wiernie oddaje je potoczne „gdy na niego plują, mówi, że deszcz pada” - pozwoliły mu startować w wyborach na prezesa PZPS.
Dlatego ludzie, często nawet zwolennicy partii rządzącej, uważają go za jednego z najbardziej odstręczających polityków.
Gdyby wygrał ukochany sport setek tysięcy ludzi miałby twarz skrajnie odpychającą, reprezentowałby go typ z wyjątkowo ponurym dorobkiem.
[Jego konkurent] w zderzeniu z protegowanym PiS-u wyglądałby trochę jak przystojny, młody, sympatyczny gołodupiec przy nadzianym brzydalu.
„Odstręczający, typ, z wyjątkowo ponurym do dorobkiem, nadziany brzydal” - tak się w tym „medium” opisuje nielubianego kandydata na prezesa związku sportowego. Oto język jakim kończy rozgrzana politykierstwem do czerwoności gazeta Michnika. Brakuje tylko porównania do robala, którego trzeba zdeptać. Ale w mojej ocenie niedaleko.
Uważam, że to jest język nienawiści, dalekie przekroczenie nawet najostrzejszej krytyki, do której każdy ma prawo. Uważam, że taki język zabija. I jeśli ktoś w końcu tak zohydzonemu na łamach Ryszardowi Czarneckiemu wbije nóż w plecy, to i pan Stec i pan Michnik będą musieli się zastanowić, jaki jest w tym ich udział.
Oby nigdy nie musieli, ale niestety - słowa mają konsekwencje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/568084-u-michnika-nawet-w-sporcie-jezyk-pogardy