Na oddziale zakaźnym szpitala Południowego przebywają głównie niezaszczepieni przeciw covid 30 i 40-latkowie - poinformowała w sobotę ordynator oddziału zakaźnego szpitala Południowego w Warszawie Agata Kusz-Rynkun. Podobne spostrzeżenia miał prof. Mirosław Czuczwar, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie. „Na intensywnej terapii dominują obecnie niezaszczepieni, młodzi ludzie. Leczymy np. 23-letniego mężczyznę bez żadnych chorób towarzyszących” - wskazał prof. Czuczwar. Lekarz przytoczył historię jednego z pacjentów, który nie wierzył w pandemię, mimo iż trafił do szpitala w momencie, gdy wirus poczynił znaczne spustoszenie w organizmie. Nawet, gdy walczył o każdy oddech, przekonywał, że pandemia to manipulacja.
CZYTAJ TAKŻE: Te liczby mówią same za siebie! Tylko 0,072 proc. zaszczepionych zakażonych koronawirusem. Ministerstwo Zdrowia publikuje dane
Hospitalizowani z powodu COVID to głównie niezaszczepieni
Ordynator oddziału zakaźnego szpitala południowego w Warszawie Agata Kusz-Rynkun podała w Polsat News, że na jej oddziale najmłodsza pacjentka ma 19 lat, a najstarsza 102 lata, ale, jak dodała „większość są to pacjenci w wieku 30-40 lat i głównie są to pacjenci niezaszczepieni”.
Zdarzają się pojedyncze osoby, które były szczepione, ale są to osoby z obniżoną odpornością, w związku z tym zachorowanie mogło im się przydarzyć. Generalnie są to pacjenci, którzy nie byli szczepieni
— poinformowała.
Jak mówiła, „musimy wrócić do przestrzegania zasady: maseczka, dystans i dezynfekcja rąk, bo niestety okres wakacyjny i to, że trzecia fala stosunkowo szybko wygasła, dała nam trochę wakacyjnego, letniego, oddech, spowodowała, że coraz więcej widzimy, osób, które kompletnie lekceważą te obostrzenia”.
Szczepienia to oczywiście, co do tego nie ma nikt wątpliwości, ale gdybyśmy mogli wrócić do przestrzegania trzech podstawowych zasad, to myślę, że poważniejsze i ogólnospołeczne obostrzenia nie byłyby konieczne
— oceniła.
Jej zdaniem w regionach, gdzie gorszy wskaźnik wyszczepialności spowodował większą zachorowalność, możliwość transmisji jest dużo większa.
W związku z tym być może lokalne obostrzenia będą potrzebne, ale myślę, że jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, żeby rozważać taką konieczność
— dodała.
Obniża się średnia wieku pacjentów z COVID na intensywnej terapii
Na intensywnej terapii dominują obecnie niezaszczepieni, młodzi ludzie. Leczymy np. 23-letniego mężczyznę bez żadnych chorób towarzyszących
— powiedział PAP prof. Mirosław Czuczwar, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie.
Prof. Czuczwar zaznaczył, że na oddziale intensywnej terapii znajduje się obecnie siedmiu ciężko chorych pacjentów z COVID-19, którzy wymagają respiratoterapii ze względu na to, że wirus dokonał licznych spustoszeń w ich płucach.
W tej chwili pacjenci z COVID-19 dominują na oddziale intensywnej terapii. Są to niezaszczepieni, młodzi ludzie. Średnia wieku obniżyła się do 40 lat. W tej chwili leczymy np. 23-letniego mężczyznę bez żadnych chorób towarzyszących
— podkreślił specjalista anestezjologii i intensywnej terapii.
Mężczyzna, który twierdził, że pandemia to „wielka ściema”
W rozmowie z PAP wskazał, że obecny wzrost zachorowań zaczął się w połowie sierpnia br. Pierwszym pacjentem, który zapadł w pamięć personelowi był zakażony mężczyzna po 40., który wrócił z Wielkiej Brytanii.
On i jego bliscy mieli dosyć skrajne poglądy. Jak z nim jeszcze rozmawiałem, to tłumaczył, że to „wielka ściema” i w Anglii nikt nie wierzy w pandemię, a on jest po prostu przeziębiony. Miał ciężką niewydolność oddechową, walczył o każdy oddech i praktycznie do końca starał się nas przekonać, że bierzemy udział w jakiejś inscenizacji albo manipulacji. Zmarł, mimo że medycyna dała mu wszystko, co ma do zaoferowania. Był to u nas pierwszy pacjent w tak ciężkim stanie, który świadomie unikał szczepień
— powiedział prof. Mirosław Czuczwar.
W jego opinii, poglądy osób kontestujących pandemię wynikają między innymi z braku jasnego stanowiska wielu środowisk, w tym medycznych, bo do pacjentów dociera wiele niejednoznacznych sądów. Jak zwrócił uwagę, ogromnym paliwem dla osób wątpiących w szczepienia są często sami naukowcy, lekarze, decydenci, którzy „zbyt pochopnie mówią o wynikach badań czy prowadzonych obserwacjach, przed ich ostatecznym potwierdzeniem”.
Według prof. Czuczwara, nie wszyscy lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczny, farmaceuci są przekonani do szczepień.
Wydaje mi się to ogromnym problemem dla naszych środowisk. Często pacjenci mówią, że lekarz poradził im, żeby lepiej wstrzymać się ze szczepieniem z powodu potencjalnych działań niepożądanych. Ostatnio usłyszałem, że nie zaszczepił się pan, który starał się o dziecko, bo ktoś mu rzekomo powiedział, że szczepienie może zaburzyć płodność
— wskazał specjalista anestezjologii i intensywnej terapii.
„Zbyt długo tolerowano w przestrzeni publicznej antyszczepionkowców”
Podkreślił też, że zbyt długo w przestrzeni publicznej tolerowano osoby, które kontestują zdobycze nauki i medycyny.
Ja sam bez przerwy dostaję różne takie maile, listy, telefony od osób, które podpisują się z imienia i nazwiska i wiem, że nie mają żadnego wykształcenia medycznego, żeby się wypowiadać na te tematy. Najczęściej odwołują się do skrajnych opinii, z których wynika, że pandemia jest wymysłem i te wszystkie działania mają na celu destrukcję społeczeństw. Ostatnio dostałem maila o tym, że obecna pandemia jest wynikiem ogólnoświatowego spisku, analogicznie do epidemii świńskiej i ptasiej grypy z przeszłości. Z takimi argumentami naprawdę trudno dyskutować
— powiedział prof. Czuczwar.
Lubelski anestezjolog zwrócił uwagę, że otrzymaliśmy od światowej społeczności nauki szybki, prosty i bezpieczny sposób na poradzenie sobie z pandemią, czyli szczepienia.
Nie wiem, dlaczego połowa społeczeństwa w moim kraju postanowiła ten dar odrzucić, twierdząc, ze jest niepotrzebny, czy niesprawdzony. Obawiam się, że doszliśmy do ściany, bo ci, co chcieli się zaszczepić, już to zrobili, a reszta już się nie zaszczepi bez względu na to, co byśmy zrobili. Organizowanie mobilnych punktów szczepień, akcje promocyjne w mediach - to niestety wszystko trafia w próżnię, być może dlatego, że przeciwnicy szczepień nie są zainteresowani merytoryczną dyskusją tylko podgrzewaniem konfliktu
— dodał.
Prof. Czuczwar w rozmowie z PAP wyjaśnił, że zakażenia wirusem SARS-CoV-2 to nie jest zwykłe przeziębienie, jak uważają antyszczepionkowcy. Dowodem na to są statystyki przeżywalności w leczeniu metodą pozaustrojowego utlenowania krwi, tzw. ECMO.
Z terapią ECMO na początku pandemii wiązane były duże nadzieje, bo mieliśmy bardzo dobre wyniki leczenia grypowych zapaleń płuc. Przeżywalność przy grypie wynosiła 65-70 proc., a teraz w przypadku COVID-19 mamy umieralność na tym poziomie. Wirus SARS-CoV-2 jest groźniejszy, poza tym jest to nowy wirus, więc układ immunologiczny nie miał tyle czasu - tak jak w przypadku grypy - żeby się z nim oswoić
— zaznaczył kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1.
Kiedy skończy się pandemia?
Zapytany o to, kiedy pandemia koronawirusa się skończy odpowiedział, że zazwyczaj epidemie trwają około dwóch lat, ale pod warunkiem zaszczepienia się społeczeństwa.
Dzisiaj już wiemy, że jest to zbyt optymistyczne podejście, bo tylko połowa Polaków jest zaszczepiona. To, co nas ratuje w pewnym sensie to fakt, że część pacjentów - mimo ewidentnych objawów zakażenia - nie zgłaszała się do służby zdrowia. Tym samym, mamy niedoszacowaną populację ozdrowieńców, którzy posiadają odporność. Problem tkwi tylko w tym, że nie wiemy, jak długo będzie się ona utrzymywać
— podkreślił prof. Mirosław Czuczwar.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/567669-komu-najbardziej-zagraza-koronawirus