Od miesiąca widzimy coraz więcej uchodźców – mówią w rozmowie z PAP mieszkańcy Usnarza Górnego i pobliskich Krynek, miejscowości leżących przy polsko-białoruskiej granicy. Właściciele działek koło Usnarza G. wzywali policję, aby osoby postronne nie wchodziły na ich prywatny teren – przekazała w niedzielę rzecznik prasowy Straży Granicznej ppor. Anna Michalska.
CZYTAJ TAKŻE: Austria nie chce przyjmować kolejnych uchodźców z Afganistanu! Kanclerz Kurz: „Nie dojdzie do tego za mojej kadencji”
Zaczęło się tak z miesiąc temu. Co chwile ktoś opowiada, że widział jakichś imigrantów. Wcześniej tak nie było. Może jacyś pojedynczy ludzie, co to ich zaraz straż graniczna wyłapała
— mówi mieszkaniec Krynek.
Ten starszy mężczyzna chce pozostać anonimowy, tak jak i inni rozmówcy.
Wskazuje na pole kukurydzy na obrzeżach miasta.
Panie, tam co i rusz można znaleźć plecaki, torby, a nawet jakieś stare kurtki. Siedzą tam do wieczora i czekają. Potem podjeżdżają po nich jacyś ludzie samochodami na niemieckich numerach
— opowiada.
„Nie wiem, co się później z nimi stało”
Inny relacjonuje, że będąc na grzybach spotkał dwóch młodych mężczyzn o śniadej karnacji i ciemnych włosach.
Byli spokojni, z tego, co zrozumiałem, bo pokazywali, że chcą jeść. Ja jednak nie miałem nic do jedzenia, to sobie poszli
— mówi.
Rolnik z Usnarza Górnego również opowiada, że przed kilkunastoma dniami kilka kilometrów za wsią „siedziała” grupa cudzoziemców. W jego ocenie byli to nielegalni imigranci.
Nie wiem, co się później z nimi stało. Pewnie ich pogranicznicy zgarnęli
— snuje przypuszczenia.
Na granicy po białoruskiej stronie niedaleko polskiej wsi od kilkunastu dni koczuje 32 cudzoziemców. Chcą oni dostać się na terytorium Polski i starać się o pomoc międzynarodową.
Z białoruskiej strony przed ewentualnym odwrotem zagradzają im drogę tamtejsze służby. Przejścia na polską stronę pilnują żołnierze i funkcjonariusze SG.
Kalina Czwarnóg z fundacji Ocalenie powiedziała w piątek PAP, że osoby znajdujące się na granicy nie chcą pozostać na Białorusi.
SG: Właściciele działek koło Usnarza Górnego wzywali policję
Właściciele działek, które znajdują się po stronie polskiej na wysokości miejscowości Usnarz Górny, w tym jednej działki bezpośrednio przylegającej do linii granicy, kilkukrotnie wzywali policję, aby osoby postronne nie wchodziły na ich prywatne teren
— powiedziała rzecznik prasowy Straży Granicznej ppor. Anna Michalska.
W ten sposób zareagowała na doniesienia niektórych mediów, że policja nie dopuszcza dziennikarzy i wolontariuszy fundacji występujących w obronie cudzoziemców koczujących po białoruskiej stronie granicy.
Policję wezwał w sobotę właściciel gruntu, na którym przebywali dziennikarze, przedstawiciele fundacji Ocalenie, a także politycy lewicy z Piotrem Ikonowiczem. Rolnik uważa, że osoby przebywające na jego terenie niszczyły mu trawę, a także uniemożliwiały jej skoszenie. Zanim pojawił się patrol policyjny, doszło do utarczek słownych.
Podobnie sytuacja wyglądała w niedzielę. Tym razem rolnik zarzucał osobom przebywającym na jego łące, że niszczą mu skoszoną trawę.
Kto mi zapłaci za zniszczoną paszę, czym ja nakarmię bydło
— mówił.
Po interwencji rolnika i policji zarówno wolontariusze fundacji, jak i dziennikarze opuścili jego pole.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/563395-migranci-w-usnarzu-gornym-i-krynkachtak-twierdza-mieszkancy