Szpital w Ostrowie Wielkopolskim w czasie szczytu trzeciej fali pandemii COVID-19 przyjął ponad 200 łóżek. To był mocny punkt nie tylko na mapie tego regionu, ale całej Polski - powiedział w środę minister zdrowia Adam Niedzielski.
„To był mocny punkt na mapie całej Polski”
Szef MZ podczas wizyty w Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Ostrowie Wielkopolskim podziękował tutejszemu personelowi medycznemu za walkę z epidemią COVID-19.
Zwrócił uwagę, że szpital w szczycie trzeciej fali „przyjął” ponad 200 łóżek covidowych.
To był mocny punkt na mapie nie tylko Wielkopolski, ale całej Polski
—podkreślił Niedzielski.
Wskazał, że w woj. wielkopolskim w pewnym momencie liczba zachorowań była bardzo duża i rozważane były plany relokacji pacjentów do innych regionów.
Dzięki wysiłkowi szpitala, dzięki temu, że liczba łóżek mogła być tak znacząco zwiększona i przeznaczona na walkę z covidem można było zapobiec tej relokacji, i w końcu Wielkopolska tego nie doświadczyła
—zaznaczył minister.
Jak dodał, szpital w Ostrowie Wielkopolskim, który w latach 2009-2011 r. miał ujemny wynik finansowy, został przekształcony w jednostkę, która jest „perłą na Wielkopolsce”.
Wyraził zadowolenie, że placówka, która jest przykładem dobrego zarządzania, wciąż jest rozwijana.
Budowa bloku operacyjnego
Minister zdrowia wziął w środę udział w podpisaniu umowy na budowę bloku operacyjnego w szpitalu w Ostrowie Wielkopolski.
Jak zaznaczył Niedzielski, w tej chwili liczba nowych zakażeń jest stosunkowo niewielka.
Praktycznie jeżeli chodzi o średnią z ostatnich siedmiu dni oscylujemy w okolicach mniej więcej stu nowych zakażeń. To tworzy pewne wrażenie, że jesteśmy w sytuacji komfortowej
—ocenił.
Z drugiej strony, jeżeli spojrzymy szerzej, popatrzymy na inne kraje dookoła nas, na Europę, szczególnie na Wielką Brytanię, szczególnie na Izrael, gdzie mieliśmy duży procent wyszczepienia, gdzie mieliśmy ten poziom zabezpieczenia epidemicznego troszeczkę lepszy niż u nas, bo akcja szczepień była prowadzona z wyprzedzeniem, no to widzimy, że jednak nie ma pełnego komfortu, ponieważ mamy do czynienia z sytuacją, gdzie tam rozprzestrzenia się również nowa mutacja w postaci wariantu Delta
—podkreślił.
„Zagrożenie jest realne”
Według Niedzielskiego, sytuacja nakazuje pewnego rodzaju ostrożność. Wyjaśnił, że oznacza to m.in. badanie genomu wirusa, czyli sprawdzanie, z jakim wariantem mamy do czynienia.
Musimy bilansować z jednej strony to, że rzeczywiście mamy sytuację bardziej komfortową, ale z drugiej strony zagrożenie jest realne
—zastrzegł.
Dlatego - wyjaśnił minister zdrowia - rząd zdecydował się na rozwiązania, które premiują osoby zaszczepione.
We wszystkie limity, które proponujemy w ramach obostrzeń, nie wchodzą osoby zaszczepione. Czyli jeżeli mamy koncert - bez względu na to, czy jest organizowany na miejscach czy na wolnym powietrzu, tzn. tam gdzie nie ma miejsc siedzących - to niezależnie od tego osoby zaszczepione nie są wliczane do tych limitów
—mówił.
Niedzielski zaznaczył, że w tej chwili pierwszą dawkę przyjęło już co najmniej 50 proc. dorosłych.
Mamy już takie wyniki blisko 13 mln pełnego zaszczepienia. Czyli jesteśmy już zdecydowanie powyżej jednej trzeciej, czy w okolicach nawet 40 proc. odporności populacyjnej. A równocześnie prowadzimy też badania, które nam mówią, ze przeciwciała są obecne blisko u 60 proc. osób, no to wydaje się, że ten status ozdrowieńca i status zaszczepionego są wystarczającą - w sensie zakresu liczbowego - grupą, żeby można było organizować również duże eventy
—ocenił.
Jak podkreślił, obecnie rząd nie widzi przesłanek, by zmieniać obowiązujące obostrzenia.
Unijny Certyfikat COVID
Szef MZ Adam Niedzielski pytany był środę w czasie briefingu w Ostrowie Wielkopolskim o zainteresowanie dotyczące Unijnego Certyfikatu COVID (tzw. paszport covidowy).
Niedzielski powiedział, że do tej pory pobrano 4 mln tych certyfikatów.
Cieszą się bardzo dużym powodzeniem. Widzimy też, że w związku z wprowadzeniem tych certyfikatów, które bardzo ułatwiają podróżowanie, bo zdejmują nam z głowy obowiązek wykonywania testu po przyjeździe, no i przede wszystkim zdejmują ryzyko popadnięcia w kwarantannę w przypadku kontaktu z jakąkolwiek osobą chorą, zakażoną, bądź narażoną na ryzyko
—mówił szef MZ.
Pod tym względem wydaje się, że +paszporty+ spełniają swoją funkcję. Mamy już międzynarodowy standard unijny oczywiście określony w tym zakresie i od 1 lipca on już formalnie zaczyna wszędzie funkcjonować
—przypomniał.
Niedzielski podkreślił, że Polska wraz z grupą innych krajów były pierwszymi, które przygotowały się technicznie do możliwości wdrożenia tego standardu. Dodał, że certyfikat można pobrać ze swojego konta pacjenta, albo w dowolnym podmiocie leczniczym go wydrukować.
Minister pytany był też o to, czy „paszporty” uratują sezon turystyczny w Europie.
Myślę, ze sezon urlopowy będzie przede wszystkim ratowała realna, rzeczywista sytuacja epidemiczna. Czy tych zakażeń będzie dużo czy stosunkowo mało tak, jak chociażby teraz w Polsce w przekroju całej Europy, to jest główny determinant, a nie tylko dokument
—ocenił.
Od 1 lipca w całej Unii Europejskiej ma być uznawany Unijny Certyfikat COVID. Obowiązujące we wszystkich krajach UE zaświadczenie potwierdza zaszczepienie przeciw COVID-19 lub przejście choroby lub aktualny, negatywny wynik testu na obecność koronawirusa. Certyfikat jest darmowy, może mieć formę papierową lub cyfrową (wyświetlany w aplikacji na smartfonie), zawsze ma kod QR, który pozwala na jego sprawdzenie w całej UE. Wystawianie dokumentów organizują władze krajowe, które gwarantują także bezpieczeństwo związanych z nim danych, każdy certyfikat jest także dostępny w języku angielskim.
Podstawowym celem wprowadzenia certyfikatów jest ułatwienie przemieszczania się po Europie. Jednolity dokument gwarantuje, że wyniki testów czy świadectwa szczepień będą uznawane w każdym państwie UE. Nie trzeba się martwić o to, czy np. badanie zrobione w konkretnym punkcie w Polsce zostanie uznane na granicy z Francją, a dokument potwierdzający przejście szczepień w Niemczech pozwoli nam na wynajęcie pokoju hotelowego w Czechach.
Protest Ratowników Medycznych
Minister zdrowia zapewnił w czasie konferencji w Ostrowie Wielkopolskim, że w środę po południu w resorcie odbędzie się spotkanie z przedstawicielami tej grupy zawodowej z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych. Podobne rozmowy - jak przypomniał - odbyły się m.in. z ratownikami z NSZZ Solidarność we wtorek. Minister podkreślił, że udało się na nim wyjaśnić wiele wątpliwości, m.in. techniczną zmianę dotyczącą wypłaty dodatków. Zapewnił też, że szpitale otrzymają pieniądze na ich wypłatę.
Ratownicy medyczni protestują w środę w kilku miastach Polski m.in. w Warszawie, Katowicach, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Olsztynie. Domagają się wzrostu wynagrodzeń, nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym oraz powrotu do rozmów z resortem zdrowia.
Chciałem wszystkich zapewnić, że szpitale otrzymają pieniądze na te dodatki, które były wypłacane. To dotyczy zarówno pielęgniarek, jak i ratowników
—powiedział.
Minister przypomniał też, że od 1 lipca podwyższone zostaną minimalne pensje w sektorze zdrowia.
Oczywiście te osoby, które do tej pory zarabiały te najniższe wynagrodzenia będą miały tę zwyżkę. Wszelkie sygnały (o nieprawidłowościach w wypłatach wynagrodzeń i dodatków - PAP) będę prosił, by były zgłaszane do NFZ
—dodał.
Ratownicy medyczni z Wielkopolski w czasie swojej pikiety przestawili swoje postulaty. Domagają się oni oprócz wprowadzenia ustawy o zawodzie i samorządzie ratownika medycznego, nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, również wzrostu zasadniczego wynagrodzenia o 1,2 tys. zł brutto dla wszystkich ratowników medycznych zatrudnionych na umowach o pracę z jednoczesnym zapewnieniem wzrostu stawek zatrudnionych na innych umowach.
Walczymy o własną przyszłość i o to, żeby traktowano nas wreszcie poważnie. Rząd przez cały czas nas zbywa. Miał pochylić się nad naszą ustawą o zawodzie i naszym samorządzie. Przez cztery lata jesteśmy zbywani
—podkreślił ratownik medyczny z Poznania, Marcin Jankowiak.
Dodał, że pandemia koronawirusa pokazała potrzebę uregulowania form zatrudnienia ratowników.
Wszelkie niedociągnięcia systemu pokazały jego słabość, która jest niebezpieczna dla społeczeństwa
—powiedział.
Zaznaczył, że ratownicy chcą być zatrudnieni na umowy o pracę.
Nie chcemy być jednoosobową działalnością gospodarczą, która pracuje na kontrakcie i nie ma żadnych przywilejów
—stwierdził.
Pandemia pokazała, że jeżeli rząd potrzebuje naszej pracy to jest w stanie nam zapłacić, a w tej chwili czujemy się jak piąte koło u wozu, czyli parobek zrobił swoje i może odejść
—podkreślił.
Ocenił, że obecnie średnie wynagrodzenie ratownika medycznego w Polsce to 3,2 tys. zł brutto, a stawki kontraktowe wynoszą 22 zł za godzinę.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/556879-szef-mz-sytuacja-jest-komfortowa-ale-zagrozenie-realne