„Gazeta Wyborcza” szydzi z akcji #OdeślijOldzeKsiążkę, która jest reakcją na skandaliczny wywiad Olgi Tokarczuk, który ukazał się we włoskiej gazecie „Corriere della Sera”. Noblistka przekonywała w rozmowie z dziennikiem, że sytuacja w Polsce przypomina tą na Białorusi. Oburzeni internauci stwierdzili, że w ramach protestu będą odsyłać książki polskiej pisarki na adres jej fundacji. „GW” po tygodniu od rozpoczęcia akcji, napisała do Fundacji Olgi Tokarczuk, aby dowiedzieć się ile książek odesłano.
CZYTAJ WIĘCEJ:
„Moja skromna osoba złudzeń nie miała”
Fundacja poinformowała dziennikarzy „GW”, że do tej pory żadna książka nie została zwrócona. Z niepowodzenia akcji zakpił Bartosz Wieliński.
Prawicowi internauci chcieli masowo odsyłać książki Olgi Tokarczuk. Nie przyszła ani jedna. Z wielkiej akcji wyszła kolejna stępka
—kpił dziennikarz.
W odpowiedzi na jego wpis, ciekawy komentarz zamieścił na Twitterze Jacek Kowalski.
Żart? Żeby odsyłać książki Tokarczuk, trzeba je kupić, a zatem zasilić konto. Bez sensu sam pomysł. Odsyłanie książek ma sens wobec literatów zasłużonych, wobec których się rozczarowaliśmy. Co do Pani Tokarczuk, to np. moja skromna osoba złudzeń nie miała, więc i książek
—napisał Jacek Kowalski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/554662-gw-kpi-z-akcji-odeslijoldzeksiazke-celna-odpowiedz