Odwołując się do etymologii słowa „błogosławieństwo”, kobieta w stanie błogosławionym to niewiasta szczęśliwa. Owszem, oczekiwanie na upragnione dziecko jest stanem euforycznym, rozniecającym nadzieję niejednej mamy, która widząc na obrazie ultrasonograficznym zaledwie zarys fasolki, kreuje już przyszły wizerunek swojej nienarodzonej pociechy. Płeć, kolor oczu, wyposażenie intelektualne. Nie może doczekać się słodkiego zapachu niemowlęcia, który będzie uderzać urzekającą wonią odwiedzających dom. Zastanawia się, jak będzie wyglądać życie rodzinne wzbogacone o obecność tej nowej osoby, będącej zapowiedzią lepszego jutra.
Jest jednak też druga strona medalu. Burza hormonalna, lęki natury medycznej podsycane przez liczne periodyki oraz opowieści serwowane przez znajome ciotki, przybierające często wymiar apokaliptyczny. Jeszcze mniej chlubne wątki z tego okresu to naturalistyczne wizyty u ginekologa, problemy fizjologiczne i spędzająca sen z powiek wizja porodu, która najprawdopodobniej obedrze przyszłą mamę z resztek intymności.
Poprzestańmy tym razem na cyklicznych wizytach lekarskich i laboratoryjnych, które stają się rytualną praktyką ciężarnych.
Poczekalnia
Siedząc w poczekalni państwowej służby zdrowia, czułam się jak kura na grzędzie, wśród innych kur gdaczących między sobą o jajkach, o problemach z kurczętami, o kogutach, którzy są jak nieopierzone kurczaki, o dorastających kogucikach robiących kolejne fakultety na uczelniach lub zajmujących menadżerskie stanowiska w wielkich koko-rporacjach. Tematy krążyły też wokół tego, że podrożało i jest coraz gorzej, że źle się dzieje w publicznej służbie zdrowia i że to oburzające, a wszystko opowiedziane zdaniami okrągłymi, w tonie sensacyjno-publicystycznym, pozbawione jakiejkolwiek wartości merytorycznej. Jednym słowem – zapchajdziury pozwalające człowiekowi przetrwać dłużący się czas w oczekiwaniu na swoją kolej.
Poprzednim razem, gdy odwiedziłam przychodnię, była zgoła odmienna atmosfera. W długim holu siedziały obok siebie podobne kury, tym razem w letargu. Uśpione, czasem kiwające nogą, zamknięte we własnych światach, zgnuśniałe, pozbawione chęci zgłębiania czegokolwiek, wiecznie odpoczywające, łapiące chwilkę wytchnienia po znojnym dniu, wbite milcząco w krzesło, preferujące nudę nad fascynującą lekturę, degenerujące własny umysł bezruchem szarych komórek.
Zarówno w pierwszej jak i drugiej sytuacji były chwile tętniące życiem, pachnące skandalem, zamykające się w haśle „walka o numerki”. Zapowiadały lincz na bezbronnych kurkach, które przydreptały pod gabinet bez wyznaczonej odgórnie godziny wizyty. Te, których natura nie wyposażyła w drapieżne pazury, tkwiły w poczekalni aż kolejka całkowicie się upłynniła. Bardziej drapieżne staczały bój wdzierając się w zwarty kordon kur posiadających numerki, skazując tym samym siebie na niewybredne komentarze i ostracyzm towarzyski. Zdarzyło mi się znaleźć po tej gorszej stronie barykady. Nikomu nie życzę. Oby dotrwać do wyznaczonej wizyty.
Gabinet lekarski
Ciśnieniomierz przydusił moją spuchniętą rękę powyżej przegubu. Pozbawiona litości waga oznajmiła o kolejnych kilogramach. Wziernik rozwarł swoje złowieszcze kleszcze walcząc nieubłaganie z oporem materii. Dzidziuś czuje się wyśmienicie! Zidentyfikowany obiekt to dziewczynka. Czas pobytu w brzuchu: 38. miesiąc. A jak mamusia?
Konstrukcja kręgosłupa grozi zawaleniem.
Uporczywe czkawki: do pięciu dziennie (ktoś podrzucił tykającą bombę do mojego wnętrza. Mam nadzieję, że nie dojdzie do detonacji.)
Żołądek oraz pęcherz przygniecione ciężarem głowy (i jak tu myśleć o metafizyce, kiedy metabolizm nie pozwala o sobie zapomnieć).
- Zawartość wody w organizmie: 97,7 % (wypełnione po brzegi wszystkie komórki. Nogi straciły pęcinki przekształcając się w kolumny staroromańskie, by nie powiedzieć kolubryny. Broda połączyła się z resztą korpusu, eliminując obecność szyi. Oczy – zwierciadła duszy - przeobrażone w mysie szparki).
Zeskoczyłam niczym sarna w stanie agonalnym z fotela ginekologicznego, myśląc z ulgą i przerażeniem: jeszcze tylko dwa tygodnie.
Agnieszka Pyza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/55439-z-pamietnikow-matek-polek-mniej-blogo-slawiony-stan-blogoslawiony
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.