Jeszcze kilka miesięcy temu informacje o tym, że Covid-19 mógł pochodzić z laboratorium w Wuhan, były w mediach społecznościowych blokowane lub usuwane. Wszystko działo się w ramach walki z dezinformacją i fake newsami. Tych, którzy podważali tezę, jakoby globalną katastrofę ściągnął na ludzkość nietoperz, nazywano zwolennikami teorii spiskowych, oszołomami lub fanatycznymi zwolennikami Donalda Trumpa.
Kiedy w lutym 2020 roku republikański senator Tom Cotton wezwał do zbadania, skąd wziął się wirus, który dziwnym trafem pojawił się niedaleko laboratorium w Wuhan, spadła na niego fala krytyki w mainstreamowych mediach amerykańskich. „Washington Post” pisał:
Tom Cotton wciąż powtarza teorię spiskową dotyczącą koronawirusa, która została już obalona.
Jako dowód gazeta przytoczyła słowa profesora biologii chemicznej Richarda Ebrighta, który zaprzeczył teoriom, jakoby Covid-19 pochodził z laboratorium.
Kiedy w sierpniu 2020 roku ukazała się książka profesora Josepha Tritto (prezesa Światowej Akademii Nauk Biomedycznych i Technologii) pt. „China-Covid-19”, spotkała się z cenzurą w internecie. Powód był jeden: naukowiec twierdził, że wirus został stworzony sztucznie w chińskim laboratorium.
Odwrócenie narracji
Teraz nastąpiło odwrócenie narracji. Nagle zachodni politycy, naukowcy i dziennikarze zaczęli mówić o pochodzeniu wirusa z laboratorium. Tak się składa, że wspomniana zmiana zbiegła się w czasie ze zmianą głównego lokatora w Białym Domu. Dziś tezę o „chińskim wirusie” powtarza coraz więcej osób z obozu lub zaplecza Partii Demokratycznej. Najbardziej znamienny przypadek to szef Amerykańskiego Narodowego Instytutu Chorób Zakaźnych, Anthony Fauci, który w jeszcze maju 2020 roku mówił:
Dowody naukowe zdecydowanie wskazują, że wirus ewoluował w naturze, a następnie dokonał skoku gatunkowego. I dlatego nie można nim było manipulować w laboratorium.
Dziś ten sam Fauci mówi coś innego:
Nie jestem przekonany, że Covid-19 jest naturalnego pochodzenia. Myślę, że musimy kontynuować badanie tego, co wydarzyło się w Chinach, aż znajdziemy najbardziej poprawne odpowiedzi.
Zmienił stanowisko także „Washington Post”. Redakcja na swych stronach internetowych dokonała korekty, usuwając z archiwalnego materiału o senatorze Tomie Cottonie fragmenty mówiące o tym, iż naukowcy udowodnili, że wirus jest pochodzenia naturalnego. Przy okazji wyszło na jaw, że cytowany przez gazetę ponad rok temu profesor Ebright został ocenzurowany. On sam mówił wówczas w rozmowie z waszyngtońską dziennikarką, że Covid-19 może pochodzić z laboratorium, jednak jego wypowiedź nie trafiła na łamy dziennika.
Jakby tego było mało, 26 maja Facebook ogłosił, że od tej pory wszystkie wpisy przedstawiające hipotezę, iż Covid-19 jest dziełem człowieka, nie będą już więcej zakazane. Wcześniej były one bowiem usuwane przez administratorów.
Cenzorzy XXI wieku
Cała sprawa rzuca jaskrawe światło na kwestię wolności słowa oraz cenzury w światowych mediach, zwłaszcza mediach społecznościowych. Okazuje się, że pod hasłem walki z dezinformacją i fake newsami blokowane i usuwane są wiadomości, których – zgodnie z obowiązującym prawem oraz dostępną wiedzą – nie powinno się eliminować z przestrzeni publicznej.
Już wcześniej Facebook, broniąc się przed zarzutami o cenzurowanie informacji w kontekście pandemii, twierdził, iż usuwa tylko te treści, które zostały uznane za „dezinformację” przez „niezależnych weryfikatorów faktów”. Owi „niezależni weryfikatorzy faktów” muszą mieć nieprawdopodobną wiedzę, skoro są w stanie sprawdzić prawdziwość wiadomości ze wszystkich dziedzin: od kosmologii, poprzez anatomię bezkręgowców, po filologię laotańską. Ten, kto cenzurował wyniki badań naukowych z książki profesora Tritto, zaiste musiał mieć wiedzę z wirusologii większą niż prezes Światowej Akademii Nauk Biomedycznych i Technologii.
Historia z Covid-19 pokazuje, że nie mamy do czynienia z żadnymi „niezależnymi weryfikatorami faktów”, ale ze zwykłymi cenzorami, realizującymi postawione przed nimi zadania. Skoro byli w stanie przez ponad rok okłamywać cały świat, to jaką mamy gwarancję, że nie postępują tak samo w innych sprawach? Że wprowadzają cenzurę, by ukryć prawdę, a całe to gadanie o walce z dezinformacją to tylko zasłona dymna?
W tej sytuacji konieczne są regulacje prawne, które ochronią wolność słowa przed cenzurą, a społeczeństwa przed oszukiwaniem i manipulowaniem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/553579-cenzura-w-mediach-xxi-wieku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.