Na fotografii powyżej widzą państwo boeinga 737 max w barwach polskich linii lotniczych LOT na lotnisku w chorwackim Zadarze. Co ciekawe, to nie jest zdjęcie archiwalne. To znak, że jeszcze nieśmiało, ale wracamy do czasu przedpandemicznego, gdy latanie po świecie było czymś normalnym.
Chorwacja potrzebuje Polaków, Polacy potrzebują Chorwacji. Pokazują to dobrze statystyki. W rekordowym 2019 roku blisko milion naszych rodaków wybrało wczasy w Chorwacji. Potem przyszedł wirus i tych liczb oczywiście nie udało się obronić, ale stosunkowo niewielki ich spadek (rok 2020 - ponad 600 tys. osób) świadczy, że czujemy się tam dobrze, a i miejscowi potrafią zadbać o bezpieczeństwo w trudnym czasie.
Ten inauguracyjny lot do Zadaru to miał być symbol. Że to, co złe, a było go co niemiara, jest już za nami. Że jest realna szansa na to, by branża turystyczna zdziesiątkowana przez covidową rzeczywistość zaczęła się podnosić. Dlatego na pokładzie największą grupę stanowili przedstawiciele firm, które na turystyce zarabiają. Wszystkim towarzyszyła łatwa do zrozumienia euforia, gdy po co najmniej roku zamknięcia wynurzyliśmy się ponad chmury.
Liczby nie mówią oczywiście wszystkiego, a wirus jeszcze nie został całkowicie zwalczony. Dlatego mówimy o ostrożnym optymizmie. Postępujący program szczepień, nie tylko przecież w Polsce, pozwala patrzeć w przód odważnie, ale spodziewana czwarta fala nie daje prawa do kreślenia zdecydowanych planów. W takiej sytuacji trzeba poruszać się krok po kroku. Dla polskiego przewoźnika i polskich przedsiębiorców ten lot do urokliwego Zadaru jest początkiem zupełnie nowej podróży.
Prezes PLL LOT Rafał Milczarski był wielokrotnie przez dziennikarzy nakłaniany, by obiecał coś konkretnego, by podał jakieś plany, liczby, spodziewane rachunki. Nie zrobił tego, ale w obecnej, niepewnej sytuacji jestem w stanie to zrozumieć. Zanim ten biznes znów zacznie solidnie zarabiać, nie mam wątpliwości, że tak będzie, to potrzeba zmiany w głowach pasażerów. To my, turyści musimy mieć pewność, że nic nam już nie grozi. Prezes dokładnych perspektyw finansowych więc nie podał, ale zdradził nam, że sam wraz z liczną rodziną, powodowany właśnie troską o najbliższych, wybiera się w tym roku na wakacje do Chorwacji. Według mnie, lepszej rekomendacji nie trzeba.
Powtórzę jeszcze raz. Chorwacja potrzebuje Polaków, Polacy potrzebują Chorwacji. To się w biznesie nazywa sytuacja win-win.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/552882-dzieki-chorwacji-lot-wraca-do-normalnego-latania