„Spędziliśmy prawie 40 lat razem. Non stop pracowaliśmy razem, wyjeżdżaliśmy na wakacje razem, szykowaliśmy się do koncertów razem. W hotelach razem, w samochodzie razem. Byliśmy uzależnieni od siebie” - powiedziała w programie „Alarm!” (TVP1) Ewa Krawczyk, żona zmarłego muzyka Krzysztofa Krawczyka.
CZYTAJ TAKŻE:
Kiedy wczoraj kładłam się spać, z przyzwyczajenia nałożyłam na jego szczoteczkę pastę. Brakuje mi jego dotyku. Całuję jego zdjęcia, jego rzeczy. Śpię w jego koszuli
— mówiła ze łzami w oczach Ewa Krawczyk. Wspominała moment, gdy Krzysztof Krawczyk 3 kwietnia wyszedł ze szpitala po zakażeniu koronawirusem.
Taki chudy przyjechał, taki biedny. (…) Leżeliśmy przez moment i przytulaliśmy się do siebie. Krzysiu czuł się bardzo dobrze
— zaznaczyła. Niestety, później stan artysty się pogorszył.
„Nigdy nie byłam przy kimś, kto umiera”
Nigdy nie byłam przy kimś, kto umiera. Nie wiedziałam, na czym polega umieranie, więc byłam pewna, że to jest jakiś chwilowy kryzys. Robiłam co mogłam, a on walczył, bardzo walczył. Miał nadzieję, że z tego wyjdzie
— wyznała żona Krzysztofa Krawczyka.
tkwl/TVP 1
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/549250-poruszajace-wspomnienie-ewy-krawczyk-robilam-co-moglam