Uwijamy się jak w ukropie. Dosłownie. Gdy wczoraj pod koniec zmiany schyliłem głowę, woda zalała mi oczy.
Poprosiłem ratownika, żeby przeczytał godzinę wyświetloną na ekranie monitora.
Chodzi się szybko. Lepiej nie biegać, bo mokre stopy ślizgają się w crocsach otoczonych trzema workami. Gdy dwie mrówki się spotkają, stają naprzeciwko, żeby móc się rozpoznać i znaleźć szukanego towarzysza. „Żołnierz?”, „Ratownik?”, „Czy któryś z was to lekarz?” – często nie zna się ich ani z nazwiska, ani z twarzy, a jedynie z koloru pasków kombinezonu.
Lekarze – w tym sporo tych, którzy w zeszłym roku skończyli studia – pracują po 15 godzin. Pielęgniarki szukają żył, patrząc na doły łokciowe starszych pacjentów przez zaparowane gogle i przyłbice.
W strefie brudnej można przebywać trzy…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 2,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/547778-dziennik-czasu-zarazy-internetowe-swiadectwa
Komentarze do tej publikacji są dostępne wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Aby przeczytać komentarze lub dodać własny, zaloguj się na swoje Konto Czytelnika i dołącz do subskrybentów.
Teraz za 2,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieram