Dokładnie za 15 tygodni rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie w Tokio. To najwyższa pora, by zapewnić naszym sportowcom bezpieczny start (a czasem start w ogóle) w najważniejszej sportowej imprezie czterolecia (w tym wypadku pięciolecia).
O tym, że to cenna inicjatywa, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Sportowcy na igrzyska nie jadą tylko dla siebie, lecz by z dumą dumą reprezentować ojczyznę. Wielu z nich często powtarza, że zamieniliby każdy medal na ten olimpijski. Nawet jeśli w swoich dyscyplinach są w stanie na co dzień zarabiać zdecydowanie większe pieniądze i zyskiwać większą sławę (np. w tenisie), to igrzyska są dla nich najważniejsze.
Chcemy, by świat słuchał „Mazurka Dąbrowskiego” odgrywanego w Tokio? Chcemy, by widział naszych sportowców owiniętych biało-czerwoną po zakończonych zmaganiach? Chcemy, by gazety pod każdą szerokością geograficzną pisały o mistrzach z Polski? Pomóżmy im w tym.
Nie bez powodu za medale olimpijskie i paraolimpijskie państwo przyznaje dożywotnią „emeryturę” (ponad 2,5 tys. zł) – właśnie za zasługi dla kraju.
Nie warto z tym zwlekać. Dlatego apeluję do premierów Morawieckiego i Glińskiego, ministrów Dworczyka i Niedzielskiego: zaszczepcie sportowców jak najszybciej!
Mówimy o ludiach, którzy na dwa tygodnie, a później może i długie lata stają się ambasadorami naszego kraju, często skuteczniejszymi od tych z tradycyjnej dyplomacji. Nie da się policzyć wszystkich korzyści, jakie Polska odnosi z sukcesów naszych sportowców na igrzyskach. A zatem nie ma chyba nad czym dywagować. Ta skromna inwestycja jest koniecznością. Również dlatego, że ich sukcesy to pokrzepienie dla nas wszystkich w tym potwornym czasie.
Mówimy o ludziach, którzy nie kwalifikują się do najbliższych etapów programu szczepień. Są młodzi – mają od kilkunastu lat do trzydziestu kilku. Najprawdopodobniej nie doczekają się szczepionek w ramach kolejnych etapów NPS przed połową lipca.
Zwykle ściśle przestrzegają reżimu sanitarnego, unikają zakażenia, ale wiemy, że to nie chroni w 100 procentach. Czy naprawdę chcemy ryzykować, że przed Tokio „złapią” wirusa np. Paweł Fajdek, Anita Włodarczyk, Iga Świątek, ale też biegaczki ze sztafety, siatkarze, szpadzistki, wioślarze, żeglarze – czyli ci, którzy znajdą się w gronie faworytów do olimpijskich krążków? Czy warto ryzykować zmarnowanie pięciu lat pracy zawodników, ich trenerów, ale też gigantycznych nakładów finansowych – również państwa?
Nawet jeśli bowiem zakaziliby się w najbliższym czasie, może to zmarnotrawić olimpijskie przygotowania na kluczowym etapie i pozbawić naszych mistrzów medalowych szans.
Decyzja o zaszczepieniu olimpijczyków pociąga kolejne pytania: co z piłkarzami, którzy już za dwa miesiące rozpoczną walkę w Mistrzostwach Europy? Co z innymi sportowcami, którzy mają reprezentować biało-czerwone barwy na czempionatach kontynentu i świata? Nie mam wątpliwości, że tu decyzje powinny być analogiczne. Każdy, kto ma reprezentować Polskę na mistrzowskich imprezach międzynarodowych, powinien uzyskać od państwa „ochronę przed wirusem”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/546407-zaszczepmy-olimpijczykow-w-najblizszym-mozliwym-terminie