Pamiętam, jak przed rokiem zdawaliśmy egzamin. Jak stosowaliśmy się do wprowadzanych obostrzeń. W połączeniu z szybką reakcją rządu dało to efekty i pierwsza fala nie była dla nas tak dotkliwa jak na południu Europy. Zapału wystarczyło na krótko. A efekty tego mamy dziś.
Owszem, były i błędy rządzących, np. otwarcie szkół jesienią czy na początku roku, nieprzygotowanie odpowiednich ustaw, na podstawie których można by było wprowadzać zakaz przemieszczania się zamiast niekonstytucyjnego zapisywania tego typu restrykcji w rozporządzeniach, czy zlekceważenie przyjazdów do kraju rodaków z Wysp Brytyjskich.
Ale większe „zasługi” dla wprowadzanych jutro kolejnych obostrzeń ma kto inny. Gdy patrzę na dzisiejsze statystyki, myślę o rozbawionych turystach w Zakopanem; o tłumach ludzi na ulicach miast, którzy wolność utożsamiają z dowolnością skrobania nienarodzonych dzieci; o wesołym autobusie posła Brauna z koleżeństwem; o kibicach Legii dopingujących piłkarzy w meczu z Wartą; o celebrytach na Zanzibarze; o ministrze Warchole zapraszającym na spotkania w ramach kampanii wyborczej; o nieśmiertelnych młodzianach w klubach i klubikach radośnie pląsających w rytm przeboju Erica Prydza; o minister Emilewicz wiozącej dziatwę na stok; o druhach, którzy już po zamknięciu szkół wciąż organizowali zbiórki; o Sherlockach Holmesach z KO węszących za grzechami Morawieckiego i postponujących budowę szpitali tymczasowych; o Łukaszu Warzesze i jego zapale w dowodzeniu, że restrykcje są bezprawne i głupie; o wierzących, że w kościele nie można się zarazić, więc nie trzeba przestrzegać zasad bezpieczeństwa; o tysiącach mijanych każdego dnia rodakach, którzy nie uważali na lekcjach biologii pomagających zrozumieć, gdzie jest nos i jaka jest jego zasada działania, o „zmęczonych” pandemią i mądrzejszych od profesorów wirusologii. I o wszystkich innych, którzy powyższe zachowania wspierali bądź usprawiedliwiali.
Każdy, kogo można zaliczyć do którejś z powyższych grup, niech uderzy się w pierś. I zastanowi, czy naprawdę chciałby znaleźć się w miejscu przedstawionym na zdjęciu, bądź wysłać tam np. swojego rodzica.
Rok tłumaczenia, jak ten wirus się roznosi i co robić, by temu przeciwdziałać, poszedł na marne. Wielu z nas niewiele się w tym czasie nauczyło. Zebraliśmy już spore tego żniwo – ponad 50 tys. zgonów i co najmniej 2,1 mln chorujących. To wymiar oblanego egzaminu.
Myślę też dziś o Piotrze Semce, głęboko wierząc, że wygra tę walkę. Dla swoich najbliższych, przyjaciół i dla Polski – wszystkim jest potrzebny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/544393-przegrywamy-z-tym-wirusem-rok-tlumaczen-poszedl-na-marne