Kilka dni temu polska służba zdrowia otrzymała od ministra zdrowia polecenie ograniczenia leczenia i operacji do minimum. Zatrzymał więc minister tysiące zaplanowanych operacji, przerwał tysiące terapii i diagnoz.
Nie dotyczy to leczenia onkologicznego, ale dotyczy chorób serca, nadciśnienia, krążenia i wielu innych najbardziej śmiercionośnych chorób. W Polsce jest ok. 170 tysięcy łózek szpitalnych. Obecnie osób zakażonych koronawirusem w Polsce jest 296 141, z czego 294 130 (99,3 proc.) w stanie bezobjawowym lub z łagodną formą covid oraz 2011 (0,7 proc.) w stanie poważnej choroby covid. Ta proporcja jest mniej więcej stała. (www.worldometers.info; coronavirus update).
Od kilku dni Ministerstwo Zdrowia informuje o znacznych wzrostach zakażeń koronawirusem (przez większość mediów, sponsorowanych ekspertów i część polityków nadal uparcie i konsekwentnie „mylonych” z zachorowaniami na covid). Zapytałem rzecznika Ministerstwa Zdrowia jak owe zakażenia są stwierdzane – czy W POŁĄCZENIU z diagnozą kliniczną? Bo takie właśnie zalecenie wydała WHO, wobec faktu, że testy PCR masowo dają wyniki „fałszywie pozytywne”. Światowa Organizacja Zdrowia już w grudniu napisała do wszystkich lekarzy i rządów świata, że jednorazowego testu PCR nie należy traktować jako diagnozy, że MUSI być połączony z kliniczną, czyli lekarską diagnozą objawów u podejrzanego z zakażenie. Ostatnio swe stanowisko powtórzyła. Jeśli równoczesnej diagnozy z badania klinicznego nie ma – wynik testu PCR jest bezwartościowy, bo bardzo możliwe, że jest błędny. FAŁSZYWY. Tak mówi do wszystkich ministrów zdrowia na całym świecie Światowa Organizacja Zdrowia.
Zapytałem więc rzecznika MZ czy w Polsce testom PCR, na podstawie których ogłasza się codziennie liczbę zakażeń towarzyszą diagnozy kliniczne i - po kilku bardzo ogólnych odpowiedziach, za trzecim razem - uzyskałem odpowiedź wprost:
informuję, że w systemie EWP nie ma informacji, czy osoba poddana testowi na obecność wirusa SARS-CoV-2 miała objawy choroby COVID-19.
Wynika z tego, że minister zdrowia nie wprowadził reguły, że testom musi towarzyszyć badanie kliniczne. Innymi słowy – nie wie on ile jest naprawdę zakażeń. Zatem powstaje bardzo poważna obawa, że drastyczne decyzje o ograniczaniu leczenia i operacji tysięcy poważnie chorych oraz decyzje o ponownym lockdownie minister zdrowia podejmuje na podstawie danych fałszywych. Na pewno na podstawie procedury nie eliminującej danych „fałszywie pozytywnych”.
Wczoraj na covid-19 zmarło w Polsce 70 osób (oraz 273 osoby u których stwierdzono koronawirusa wraz z innymi chorobami). W Polsce codziennie przeciętnie umiera ok. 1200 osób. W okresie październik-grudzień 2020, gdy mieliśmy ok. 70 tysięcy „nadmiarowych” zgonów (w stosunku do średniej lat poprzednich), dziennie „nadmiarowo” umierało 700 osób. Codziennie. Zatem 70 i 700. Codziennie. Mam nadzieję, że minister zdrowia starannie analizuje te liczby i podejmuje decyzje ze świadomością ich proporcji oraz konsekwencji tych decyzji.
Proszę, by minister zdrowia – zgodnie z zaleceniem Światowej Organizacji Zdrowia – wyeliminował systemowy błąd diagnostyki w Polsce, czyli wprowadził obowiązek łączenia dodatniego wyniku testu PCR z diagnozą kliniczną oraz by codzienne informacje Ministerstwa Zdrowia o liczbie zakażonych nie zawierały wyników testów PCR, które nie są wsparte diagnozą kliniczną, bo to najprawdopodobniej dane fałszywe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/542949-czy-minister-podejmuje-decyzje-na-podstawie-blednych-danych