Lewica w Polsce coraz śmielej głosi hasło „mieszkanie prawem człowieka”. Ogólnie trudno się z tym postulatem nie zgodzić; każdy powinien mieć dach nad głową. Problem w tym, że lewica rozumie ten postulat skrajnie radykalnie, w istocie rewolucyjnie. Chce każdemu zapewnić nie tyle warunki gwarantujące np. miejsce do spania, czy też wejście na tzw. drabinę własnościową, ale mieszkanie, które będzie spełnieniem życiowych aspiracji, i to bez postawienia jakichkolwiek wymagań, choćby kredytowych. To musi się skończyć katastrofą - czyli zniszczeniem mechanizmów ekonomicznych w tej branży i załamaniem się podaży. Fizyki nie da się oszukać.
Nie znaczy to, że państwo nie powinno w sferze mieszkaniowej nic robić. Program Mieszkanie + - który na razie nie spełnił pokładanych w nim nadziei w kwestii skali- miał na celu punktową interwencję. Chodziło o zbicie cen poprzez presję na deweloperów, pomoc osobom z mniejszymi dochodami, rozładowanie głodu mieszkaniowego, pokazanie, że państwo potrafi być skuteczne nawet w obszarach tak szczególnych. Słychać, że program ma być poprawiany, ulepszany.
Ale dziś polskich problemów mieszkaniowych nie rozwiąże się bez ingerencji państwa w jedną, szczególnie trudną sferę. Mam na myśli planowanie przestrzenne i komunikacyjne, niemal całkowicie leżące odłogiem. W Polsce, zwłaszcza wokół wielkich miast, buduje się byle gdzie i byle jak. Kolejne inwestycje zwiększają problemy z dojazdami, przeciążają wszelką - także szkolną - infrastrukturę, niszczą charakter poszczególnych podmiejskich miejscowości poprzez budowanie wielkich osiedli wśród domków jednorodzinnych. Samorządy na żadnym poziomie nie radzą sobie z wyzwaniami, zwłaszcza, że najwięcej mają do powiedzenia mają tu powiaty, czyli ten szczebel samorządności, który jest w najmniejszym stopniu kontrolowany przez opinię publiczną. W rezultacie horror goni horror, ludzie mieszkają albo na pustyni, albo w miejscach, skąd nie sposób dojechać do pracy, szkoły ani samochodem, ani komunikacją publiczną.
Nie ruszymy do przodu, jeśli w sferze planowania przestrzennego nie zaczniemy działać w sposób sensowny, przemyślany. Jeśli nie pojawi się więcej planowania. Jeśli inwestycje mieszkaniowe nie będą poprzedzone przemyśleniem i rozbudową infrastruktury. Wreszcie, jeśli nie będziemy w stanie kreować rozwiązań, które skokowo poszerzą możliwości mieszkaniowe całych aglomeracji, np. poprzez rozbudowę komunikacji kolejowej z miejscowościami satelickimi, choćby w stylu przedwojennej Elektrycznej Kolei Dojazdowej, obecnie WKD. Jedna taka linia skokowo zwiększa możliwości budowy domów i mieszkań, do tego w otoczeniu wysoko jakościowym.
Jedno jest pewne: kwestia mieszkaniowa będzie zyskiwała na politycznym znaczeniu, przynajmniej przez jakiś czas. Później, w związku z kryzysem demograficznym, może być różnie. Oczywiście, zapewne napłyną imigranci, ale to już inna spraw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/540140-lewica-ws-mieszkan-jak-zwykle-bladzi-ale-w-jednym-ma-racje