Wiceminister zdrowia, Waldemar Kraska, poinformował dzisiaj, że rząd planuje budowę linii do rozlewania szczepionek. Kilka dni temu wicepremier Jacek Sasin przekazał informacje, że kosztem 40 milionów złotych uruchomiona zostanie taka linia w Polfie Tarchomin, która jest spółką Skarbu Państwa.
Wszelkie działania, które mają sprawić, że szczepionka na COVID-19, a także jej kolejne wersje uwzględniające mutację wirusa, będą bez opóźnień i powszechnie dostępne dla Polaków są godne wyłącznie pochwały, ale w tym kontekście jawi się pytanie – a co z polską szczepionką, nad którą prowadzi prace kilka zespołów, głownie w ośrodkach akademickich?
Polska szczepionka może być dostępna za rok
Wicepremier Sasin twierdzi, że to kwestia „na lata” i bardzo kosztowna, bowiem w produkcję trzeba zainwestować około 3 miliardy złotych, choć zastrzega, że to nie znaczy,” iż nie będziemy tego robić.”
Nie mam podstaw, by kwestionować wyliczenia związane z kosztem uruchomienia takiej produkcji, zapewne wicepremier Sasin dysponuje dokładnymi wyliczeniami ekspertów, ale nie mogę się zgodzić z opinią, że to kwestia „na lata”.
Profesor Tomasz Ciach, biotechnolog z Politechniki Warszawskiej, kierujący zespołem naukowców pracujących nad polska szczepionką od wiosny ubiegłego roku, w wywiadzie opublikowanym w najnowszych wydaniu tygodnika Sieci (nr 7, 15-21 lutego 2021) na pytanie, kiedy taka szczepionka mogłaby być dostępna na masową skalę, twierdzi:
Jeżeli byśmy mieli ten przysłowiowy łut szczęścia, pomoc finansową i wsparcie firm farmaceutycznych, to myślę, że jesteśmy w stanie skończyć badania na zwierzętach w czasie trzech do sześciu miesięcy i w czasie kolejnych sześciu do dwunastu miesięcy moglibyśmy wystąpić o dopuszczenie szczepionki do sprzedaży.
Bezpieczeństwo farmaceutyczne
Jeżeli uznać, że filarami bezpieczeństwa państwa są obronność i energetyka, to kryzys pandemiczny uświadomił nam, że jest jeszcze trzeci – bezpieczeństwo farmaceutyczne.
Każdy kraj powinien być w stanie produkować sam u siebie podstawowe leki oraz opracowywać i produkować takie szczepionki, bo póki wszystko jest dobrze, to kupujemy leki w Chinach, i wszystko jakoś się kręci. Ale w momencie, kiedy dochodzi do takiej katastrofy, jak ta pandemia, kiedy jest pełen lockdown, przestają latać samoloty, okazuje się, że zaczyna w Polsce brakować podstawowych leków no i nie mamy tej szczepionki. Okazało się, że nawet maseczek w Polsce nie było! W obecnych czasach, kiedy dziewięćdziesiąt procent wszystkich substancji aktywnych leków produkowanych jest w Chinach, bezpieczeństwo farmaceutyczne nabiera szczególnej wagi
— twierdzi prof. Ciach.
Jeszcze przed wybuchem pandemii, już w czerwcu 2019 roku mieliśmy alarmowy sygnał, co może nastąpić po „wyprowadzeniu” z Europy „brudnego przemysłu farmaceutycznego”, który zdaniem europejskich polityków znacznie przyczyniał się do zatruwania środowiska. W efekcie ponad 80 procent substancji czynnych używanych w przemyśle farmaceutycznym produkowanych jest w Chinach, a kiedy władze tego kraju latem 2019 roku zamknęły, ze względów na ochronę środowiska, kilkanaście fabryk wytwarzających te substancje, w Polsce wystąpiły braki ponad 100 produktów leczniczych, zwłaszcza tych stosowanych przy cukrzycy, chorobach tarczycy, serca, a także leków przeciwbólowych.
Bezsilna Unia, dyktat koncernów farmaceutycznych
W czasie pandemii okazało się, że to wielkie koncerny farmaceutyczne dyktują warunki i nawet 27 państw Unii Europejskiej nie jest w stanie wymusić na nich realizacji dostaw szczepionek zgodnie ze wstępnie zawartymi umowami, abstrahując od tego, w jakim tempie negocjacje prowadziła Komisja Europejska i jakie błędy popełniono przy opisywaniu zobowiązań wytwórców w kwestii dostarczania szczepionek w owych umowach. Krytyka państw członkowskich wobec delikatnie mówiąc, nieudolnych działań KE w zapewnieniu obywatelom UE szczepionek jest powszechna a sprawa stawiana na ostrzu noża – państwa członkowskie chcą otrzymać szczepionki, za które zapłaciły.
Odsetek zaszczepionych w UE, w porównaniu do Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Izraela, jest dramatycznie niski. Wszystkie państwa członkowskie zaufały Komisji i wszystkie oczy zwrócone są teraz na szefową KE Ursulę von der Leyen
— mówią unijni dyplomaci.
Ale Komisja Europejska jest bezsilna i kiedy pod koniec stycznia brytyjsko-szwedzka firma AstraZeneca ogłosiła, że w pierwszym kwartale tego roku dostarczy państwom członkowskim o kilkadziesiąt milionów dawek mniej, niż wynika to z kontraktu, nic, poza serią spotkań Komisji i słowami krytyki, nie można było z tym zrobić.
31 stycznia minister Michał Dworczyk, pełnomocnik rządu ds. Narodowego Programu Szczepień, przyznał: „Rzeczywiście, już musieliśmy modyfikować harmonogram szczepień ze względu na opóźnienia i zmniejszenie dostaw, zarówno przez koncern Pfizer, jak i Moderna”.
Widać zatem wyraźnie, jakie problemy stwarza uzależnienie się od produkcji szczepionki przez zachodnie koncerny, które dyktują warunki, terminy dostaw, ceny i, jak wynika z doniesień prasowych, sprzedają „pod stołem” część swojej produkcji silniejszym i lepiej płacącym.
Polska szczepionka może być tańsza i bezpieczniejsza
Prace nad polską szczepionką naprawdę są zaawansowane, poza tym technologia jej produkcji, którą wybrał zespół prof. Ciacha jest tańsza i bezpieczniejsza, tak produkowane są na przykład szczepionki na żółtaczkę wszczepienną typu B, od lat sprawdzone i powszechnie stosowane, poza tym nie zawiera„informacji genetycznej”, tak jak te obecnie stosowane, co budzi choć bezpodstawne, ale jednak obawy wielu pacjentów. Jak wyjaśnia prof. Ciach:
(…) znając kod genetyczny wirusa można wybrać fragmenty jego białek, na przykład białek tworzących kolce koronawirusa i tak zmodyfikować bakterie, że produkują te białka. Wstrzykujemy taką szczepionkę białkową i organizm ma gotowy obcy element, czyli białka kolców, na których może się nauczyć, a jednocześnie samo białko kolca na pewno się nie rozmnoży wewnątrz naszego organizmu.
Zespół prof. Ciacha mógł rozpocząć swoje prace dzięki otrzymaniu finansowego wsparcia od Politechniki Warszawskiej i nie trzeba chyba tłumaczyć, jak mizerne są to środki wobec tych, jakimi dysponują wielkie zachodnie koncerny. Pomimo tego jest szansa na to, by powstała polska szczepionka, choć zapewne wielu lobbystów zagranicznych firm farmaceutycznych, przyłoży się do tego, by skutecznie ten pomysł blokować, bo polski rynek jest zbyt ważny i cenny, by oddawać go Polakom. Przykładem tego, jak potrafią być skuteczni, jest sprawa budowy w Polsce frakcjonatora osocza, czyli mówiąc prościej fabryki, która by produkowała z osocza pobieranego w Polsce preparaty, stosowane w wielu podstawowych dziedzinach medycyny, takich jak na przykład hematonkologia, choroby zakaźne, immunologia, hemofilia oraz w szerokim zakresie wskazania neurologiczne. Dotychczas polskie osocze pobierane w ramach honorowego dawstwa krwi było przekazywana za granicę do firm zewnętrznych. Osocze wracało do Polski w postaci gotowych preparatów. Ponad 500 mln złotych rocznie wydaje nasz kraj na ich zakup. Polska fabryka miałaby przynosić 0d 80 do 100 milionów zysku rocznie. Bilans jest zatem bezdyskusyjny. I tylko na marginesie dodam, że próby realizacji tego projektu rozpoczęły się w 1995 roku, co niestety zakończyło się tak zwaną aferą Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu. Szef Agencji Badań Medycznych, dr Radosław Sierpiński przewiduje, że realnie można zakończyć to przedsięwzięcie za trzy lata, a Polska „nie tylko może stać się samowystarczalna, ale może również stać się międzynarodowym kontraktorem choćby dla krajów Grupy Wyszechradzkiej”.
A jeśli koronawirus zostanie z nami na lata?
Kryzys pandemiczny wymaga działań doraźnych, przedsięwzięć ratujących tu i teraz nie tylko zdrowie i życie obywateli naszego kraju, ale także gospodarkę. Jednak perspektywa miesiąca czy kilku najbliższych i planowanie działań wiązanych z przewidywaną w krótkim okresie sytuacją nie może przesłaniać dalszej perspektywy, bo może się okazać, że na koronawirusa trzeba będzie się szczepić co roku, że mogą nas atakować jego kolejne mutacje, a i wizja innych, mogących nastąpić pandemii nie jest wcale wykluczona. Ostrzegają przed tym wirusolodzy, także prof. Ciach:
Ludzi jest coraz więcej, coraz częściej podróżują, hodujemy zwierzęta na masową skalę, kiedy stłoczonych jest wiele gatunków w jednym miejscu, co nie jest naturalną sytuacją i powstają właśnie takie miksery genetyczne, które będą wytwarzać coraz więcej nowych wirusów. Niekoniecznie będą to koronawirusy, ale inne, na przykład nowe odmiany grypy i niestety, trzeba się liczyć z tym, że prawdopodobnie takich epidemii będzie coraz więcej.
Połączenie sił polskich naukowców, pracujących w różnych ośrodkach nad polską szczepionką, zapewnienie finansowania badań a także zachęta dla polskich firm farmaceutycznych, by podjęły, przy pomocy państwa, zadanie budowy fabryki polskiej szczepionki jest zadaniem ambitnym, ale też mogącym świadczyć o tym, iż rządzący są w stanie myśleć perspektywicznie nie tylko w kwestii obronności, energetyki czy wielkich inwestycji, takich jak Mierzeja Wiślana czy CPK, ale także ochrony zdrowia obywateli.
Wiceminister Waldemar Kraska, mówiąc o mającej powstać rozlewni zagranicznej szczepionki wyraził nadzieję, że „ta szczepionka będzie tutaj rozlewana w naszym kraju, więc będzie u nas na miejscu. Może wtedy także dostawy do naszego kraju, do naszych obywateli będą zdecydowanie łatwiejsze i bardziej skoordynowane”.
Chciałabym tę nadzieję podzielać, ale najpierw trzeba mieć co rozlewać. A z pustego nawet Salomon nie naleje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/539767-powstanie-rozlewnia-zagranicznych-szczepionek-co-z-polska