Indianie z nadbiebrzańskiej puszczy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Zamszowy strój z frędzlami i koralikami, orle pióro w długich włosach. Mówią na niego Szary Wilk albo Indianin znad Biebrzy. Darek Karp, fotograf przyrody, wybrał życie w puszczy. Z całą rodziną.

Jak wygląda Darek, każdy widzi. Jaki jest naprawdę, to już inna historia. Czasem nie jest łatwo, ale przecież w tej głuszy go nie zostawię

  • mówi Beata.

Do najbliższego sklepu mają 4 kilometry – przez las i bagniste tereny. Do najbliższego miasta – 20 km. Do centrum handlowego z prawdziwego zdarzenia, na zakupy dla Beaty i dziewczynek, jeżdżą aż 250 km. No, ale gdy zasypie, to i ze trzy dni wyjechać z domu nie można. A mimo to siedzą od lat, nawet nie na wsi, tylko spory kawałek za nią, w środku Biebrzańskiego Parku Narodowego. Darek Karp z żoną Beatą i trzema córkami.

Czy kiedyś wyobrażali sobie, jak takie indiańskie życie wygląda w praktyce? Że oprócz tropienia przyrody trzeba coś do garnka włożyć? Dzieci ubrać i wykształcić? Darek sobie nie wyobrażał. On po prostu szedł wyznaczonym przez los, marzenia czy przeznaczenie (kto to wie?) torem. Choć właściwie nie wiadomo, dlaczego właśnie on. Przecież tysiące chłopców czytają podróżnicze powieści, każdy z nich chce być Ostatnim Mohikaninem, Winnetou, Szarą Sową, polować na bizony i walczyć w słusznej sprawie z „bladymi twarzami”. Wielu biega po lasach, buduje szałasy, piknikuje pod gołym niebem, podgląda zwierzęta, wyprawia się nocą w głuszę. No i z pewnością każdy marzy o wolności, dzikości i przygodzie. Jednak nie każdy daje się porwać na całego. I na pewno nie każdy otwiera na oścież furtkę do absolutnie niestandardowego życia.

Darek indiańską inicjację, pierwszą samotną noc w leśnych ostępach, przeszedł jako 10-latek. Czy rodzice o tym wiedzieli?

Skądże! Myśleli, że wyjeżdżam na wycieczkę z ministrantami!

  • tłumaczy.

Tej nocy się bał: skrzypienia, trzasków, chrobotania, pohukiwania i posapywania, łopotu ptasich skrzydeł, niepokojących odgłosów nieznanego, ale trwał na swoim posterunku, bo chciał być twardy. I szybko to doświadczenie powtórzył. A potem już poszło z górki: kolejne wyprawy, coraz dłuższe i poważniejsze zgłębianie tajemnic przyrody, skrupulatnie prowadzone indiańskim szyfrem (żeby nikt niepowołany ich nie wykorzystał) dzienniki, raporty z wypraw, zapisy obserwacji, szkice. Ale wszystkiego było mu mało. Kupił enerdowski aparat fotograficzny, pentacon, i zaczął uwieczniać naturę jeszcze dokładniej. Może dla tych, którzy bez tych jego zdjęć nigdy nie mieliby szansy zobaczyć, jak naprawdę wygląda dzika polska przyroda? Bo, umówmy się, mało którego miastowego stać – mentalnie – na wakacje w nadbiebrzańskiej dziczy, o przeprowadzce do puszczy nie wspominając.

Kiedyś trafił na gniazdo orlika grubodziobego, rzadkość na polskim niebie; to był chyba kolejny prezent od losu, kolejny znak, że idzie w dobrym kierunku. Była zima, ogromne na dwa metry gniazdo było puste, ale i tak robiło niesamowite wrażenie. Darek zbudował czatownię i czekał całymi tygodniami. Wreszcie ptak przyleciał. I dał się sfotografować. Darek wysłał zdjęcia do gdańskich ornitologów i… stał się sławny. Na cały świat.

Chwilę to trwało, najpierw moje zdjęcia drukowały polskie magazyny

– mówi Szary Wilk.

Wreszcie zaczął pracować dla renomowanych światowych agencji fotograficznych. Mógł robić czego dusza zapragnęła (a pragnęła oglądania przyrody, bycia z nią, w niej i dla niej) i jeszcze dało się z tego utrzymać. I to całkiem nieźle. Wtedy nasz obserwator natury wypatrzył Beatę.

Dla dziewczyny z augustowskiego osiedla las był głównie miejscem szkolnych wycieczek i dziecięcych spacerów z babcią. Jednak pomysł mieszkania w nim chyba jej się spodobał.

Miałam, jak pewnie większość ludzi, wizje sielankowego życia za miastem, ale rzeczywistość i fantazje, jak to zwykle bywa, trochę się rozminęły

– uśmiecha się Beata.

Czy gdyby wiedziała, jak będzie wyglądało jej życie, zdecydowałaby się na nie? Próżne gadanie. Na pewno do bloków, w których się wychowała, by nie wróciła, a reszta? Kto wie… Prawdą jest, że to życie nie było jej wyborem, tylko jego. Ona tylko w nie weszła. Zresztą, kto by się oparł? Wystarczy popatrzeć na fotografię niespełna 20-letniego Darka – młody bóg z północnoamerykańskiej prerii.

Oczywiście, że miała marzenia, i to związane raczej z miastem, a nie z bagnami. Uwielbia tańczyć, lubi dobrze wyglądać, interesuje się modą i trendami. Niełatwo te zainteresowania rozwijać w lesie…

A mimo to została tu ze mną. Na pewno jest to niemałe wyrzeczenie, prezent dla mnie

– docenia Darek.

Ale innym marzeniem Beaty była pełna, szczęśliwa rodzina.

Za każdym razem, gdy słyszę radosny śmiech naszych dzieci, wiem, że to marzenie udało się zrealizować

– dodaje, lecz jak wspomina, nieraz się martwił, czy jego miłości w tym lesie aby nie jest za ciężko, czy nie ma dosyć takiego życia.

Zwłaszcza gdy przyszły chudsze lata i samym fotografowaniem przyrody rodziny już nie dało się utrzymać.

Na szczęście żona dostała pracę w gminie, w księgowości

– opowiada.

Od początku dzielili się obowiązkami, nie było podziałów na „głowę” i „resztę rodziny”.

Nikt tu nie rządzi, wspólnie podejmujemy decyzje

– mówią zgodnie.

A czy jest coś, w czym Szary Wilk całkowicie podporządkowuje się żonie?

Oczywiście, bo to dzięki Beatce ten dom żyje i ma tyle ciepła

– przyznaje.

To ona tak cudownie dba o dzieci. To dzięki niej są zawsze niepowtarzalnie piękne święta w domu. To ona zawsze pamięta o urodzinach. Dała mi tak piękną rodzinę

  • mówi Darek.

Bilans wychodzi im ciągle na plus, mimo że na co dzień muszą się borykać ze zwykłymi kłopotami. A to jedna z córek wygrała konkurs i w nagrodę dostała dużą zniżkę na lekcje angielskiego. Super, ale trzeba ją dwa razy w tygodniu dowozić do Augustowa – kawał drogi. A to zasypało, a do miasta potrzeba, bo dzieciaki chore (na te okoliczności Beata zgromadziła twarde zapasy leków i żywności). A to kryzys i nawet w lesie żyje się trudniej. A teraz jeszcze Darek musi mierzyć się z nowym wyzwaniem.

Starsze córki wkroczyły w trudny wiek dojrzewania

– opowiada.

Przyszedł bunt, bo czasem wolałyby żyć podobnie do swoich koleżanek, a drewniany dom w lesie zamieniłyby na nowoczesne błyszczące mieszkania z wygodami w mieście

  • dodaje.

Choć z drugiej strony, koleżanki zazdroszczą im fajnych rodziców i innego, trochę ciekawszego życia. Nie naciska i nie złości się na córki. Uważa, że każdy ma w życiu prawo wyboru. Las stanowił jego wybór. Beata, gdy z nim zamieszkała, choć bardzo młoda, była jednak dorosła. A córki? Same zdecydują, co dalej. Nie muszą zostawać ani Indiankami, ani przyrodniczkami. Darek nie zmusza ich do niczego.

Cokolwiek dla siebie wybiorą, wiem, że sentyment do Indian i przyrody na pewno w nich pozostanie

– przekonuje.

A i tak dziewczynki ocierają się ciągle o jego indiańskie życie. Przyzwyczaiły się i dla nich to coś naturalnego. Choć do ojca, zamiast „Szary Wilku”, wolą mówić „tatko”. Jeśli tylko mają chęć, zabiera je na wędrówki lub na wyprawę canoe po dzikich rzekach. Wyglądają wtedy na równie szczęśliwe jak podczas spotkań w gronie koleżanek czy posiedzeń przed komputerem.

Rodzina akceptuje mnie takiego, jakim jestem. Staram się im odwzajemnić tym samym

– deklaruje.

Bo wolność każdego z nas polega m.in. na szanowaniu wewnętrznych potrzeb drugiego człowieka

  • tłumaczy Darek.

Chata Trapera to ich trzeci dom. Pierwszy był we Wrotkach, drugi na Suwalszczyźnie. W każdym na świat przychodziło kolejne dziecko: Asia, Iza i Abigaile (przy trzeciej córce uparli się na indiańskie imię). Z każdego znikali, gdy obok pojawiali się inni osadnicy i robiło się zbyt ciasno. Na Suwalszczyźnie było im dobrze, tylko trochę za mało dziko. Darek zaczął tęsknić za wilkami, łosiami, kluczami żurawi. W Biebrzańskim Parku Narodowym sam zbudował dom. W ciągu kilku lat. Od ścian po najdrobniejsze sprzęty. Bo tak taniej, ale przede wszystkim dlatego, że sklepowym, modnym meblom jakoś nie po drodze było z indiańską wrażliwością i wyobraźnią. Trudno, żeby drewnianą, traperską chatę jak z westernu zastawić meblami z Ikei. Darek budował, rzeźbił i zdobił: indiańskimi ozdobami, futrami i skórami zwierząt, piórami ptaków, gniazdami, rogami, czaszkami. „Wszystkich, których mogą drażnić skóry lub wypchane zwierzęta, przepraszam” – pisze na swojej stronie internetowej. "Nie jest to jednak zwykła kwatera, jakich wiele, tylko prawdziwy Dom Trapera".

I zapewnia, że żadne z tych zwierząt nie zostało zamordowane.

Trafiły tu przez niechciane spotkania z cywilizacją bądź po nieprzewidzianych dramatach, które na co dzień mają miejsce w puszczy.

Jak prawdziwy Indianin jest samowystarczalny. Potrafi postawić dom, tipi (dwa stoją na podwórzu), zrobić elektrykę i hydraulikę. Ale też ugotować obiad, zająć się dziećmi i uszyć sobie ubranie.

Pierwszy strój uszyłem chyba w czwartej lub piątej klasie szkoły podstawowej

– opowiada.

W indiańskich strojach chodzi na co dzień, choć deklaruje, że nie zawsze.

Nie śpię w nich

– śmieje się.

Ale na Pierwszą Komunię średniej córki Izy uszył specjalny odświętny biały płaszcz, wyszywaną koralikami tunikę ze skóry jelenia i ręcznie robione mokasyny. Do urzędu stanu cywilnego, zapisać Abigaile, też poszedł w paradnym stroju. Może dlatego urzędniczka specjalnie nie oponowała.

W naszej rodzinie każdy ma swój styl i ubiera się, jak lubi

– podkreślają.

Dlatego gdy trzeba, Darek pakuje swoje dziewczyny do samochodu i wiezie do miasta na zakupy.

Najchętniej bym w ogóle tam nie jeździł. Ale nie żyję sam, a moje panie bardzo to lubią. Takie życie wygląda bajkowo. Ale realia, poza przyrodą, niekoniecznie są baśniowe. A mimo to rodzina Karpiów trwa przy swoim.

Nigdy przez te lata nie pomyślałem, że mam dość.

A żona?

Możliwe, że miała chwile załamania, jednak bycie razem i darzenie się prawdziwym uczuciem, współpraca i kompromisy pozwalają pokonać wiele chwil zwątpienia.

Julia Stanisławska

"Sieci" (9) 4-10 lutego 2013 r.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych