Żeby stwierdzić, czy brytyjski wariant jest bardziej śmiertelny potrzebne są starannie przeprowadzone badania. Na tym etapie podawanie takich informacji to sianie strachu – powiedział PAP dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
CZYTAJ TAKŻE:
— Koronawirus dotarł już do każdego hrabstwa USA. Jego nowa mutacja problemem w Danii i Norwegii
Johnson: Nowy typ koronawirusa może powodować wzrost liczby zgonów
W Wielkiej Brytanii rośnie liczba ofiar śmiertelnych Covid-19; w piątek odnotowano 1401 zgonów, w czwartek zmarło 1290 chorych. Premier Boris Johnson powiedział, że wzrost liczby zgonów może być spowodowany rozprzestrzenianiem się nowego, bardziej zakaźnego wariantu wirusa.
W ciągu minionej doby zdiagnozowano w Wielkiej Brytanii 40 261 nowych zakażeń koronawirusem - poinformowały w piątek brytyjskie władze. Do tego dnia na Covid-19 zaszczepiono 5,38 mln osób.
Zostaliśmy dzisiaj poinformowani, że prócz szybszego rozprzestrzeniania się (…) nowy wariant (wirusa) - wariant wykryty po raz pierwszy w Londynie i na południowym wschodzie (Anglii) - może być związany z wyższą śmiertelnością
— powiedział Johnson podczas konferencji prasowej na Downing Street.
Dodał, że spodziewa się, iż liczba ofiar śmiertelnych Covid-19 będzie się utrzymywać na wysokim poziomie, a zmutowany wirus przyczynia się „do dużej presji” na system opieki zdrowotnej w Wielkiej Brytanii, bowiem w szpitalach leczonych jest 38 562 pacjentów, o 78 proc. więcej niż podczas szczytu zachorowań w kwietniu 2020 roku.
Premier nie wykluczył, że konieczna może się okazać bardziej rygorystyczna ochrona granic. Obecne przepisy epidemiczne zakazują w dużym stopniu podróży międzynarodowych, a od poniedziałku przyjezdni muszą przedstawić negatywny test na koronawirusa; obowiązuje ich też kwarantanna po przybyciu do Wielkiej Brytanii.
Johnson zapewnił jednak, że stosowane w kraju szczepionki są skuteczne zarówno na podstawowy, jak i zmutowany wariant koronawirusa; „mamy na nie właściwy pakiet” - podkreślił.
Zbyt wczesne dane
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson poinformował, że wariant B.1.1.7 nazywany powszechnie brytyjskim, może być bardziej śmiertelny. Ale doradca naukowy, Sir Patrick Vallance podkreślił, że to są wczesne dane, wobec których istnieje duża niepewność. Obaj panowie oparli swoje twierdzenia o raport Rządowej Grupy Doradczej ds. Nowych i Pojawiających się Zagrożeń Wirusami Układu Oddechowego (NERVTAG), który zamiast przedstawiać opracowane wyniki analizy epidemiologicznej, prezentuje w punktach jej główne ustalenia. Zarazem podkreśla, że są to ustalenia wczesne, wymienia ich liczne ograniczenia oraz konieczność dalszych analiz. Zastanawiam się więc, po co w ogóle został na takim etapie upubliczniony?
— wskazał w rozmowie z PAP ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski.
Ekspert podkreślił, że wcześniejsze ustalenia epidemiologiczne nie wskazywały, by zakażenia brytyjskim wariantem koronawirusa B.1.17 wiązało się z większą śmiertelnością.
Stąd takie informacje politycy i ich doradcy powinni przekazywać tylko i wyłącznie wtedy, gdy istnieją silne dowody, które je wspierają. Nie rozumiem sensu takich stwierdzeń na tym etapie, chyba, że brytyjskim politykom chodzi o to, by zrzucać winę za tragiczną sytuację epidemiczną na Wyspach na wirusa - bo to on ma być bardziej zakaźny i na domiar złego, bardziej śmiertelny
— zaznaczył.
Potrzeba badań laboratoryjnych
Rzymski przypomniał również, że to także brytyjski premier Boris Johnson stwierdził jakiś czas temu na konferencji prasowej, że wariant B.1.1.7 jest o 70 proc. bardziej zakaźny.
Potem dane epidemiologiczne wskazywały, że o 50 proc., a obecnie, że już tylko o 30 proc.
— podał ekspert.
By stwierdzić zarówno to, czy jakikolwiek wariant rozprzestrzenia się łatwiej czy nie, czy zakażenie nim może faktycznie zwiększać ryzyko śmierci, czy może wcale nie - potrzeba nie wczesnych danych, nie tylko obserwacji epidemiologicznych, ale starannie przeprowadzonych badań laboratoryjnych na liniach ludzkich komórek nabłonka dróg oddechowych oraz zwierząt, takich jak gryzonie z ludzką wersją receptora ACE-2, który dla wirusa jest przepustką do wnętrza komórki. I dopiero na ich podstawie informować opinię publiczną. W przeciwnym razie sieje się strach, a przecież czas pandemii wymaga w szczególności, by wypowiadać się w sposób ostrożny
— zaznaczył.
Nie panikujmy, czekajmy na wyniki dalszych analiz, zwłaszcza badań eksperymentalnych. I chrońmy się przed koronawirusem - niezależnie od tego, czy wariant brytyjski jest bardziej niebezpieczny czy nie. A to dlatego, że zachorowanie na COVID-19 to swoista loteria. Z nowymi mutacjami wirusa czy też bez nich, zabił i zabija i tak zbyt wiele osób
— dodał.
Brytyjski wariant wirusa trzeba traktować poważnie
Dopóki liczba zakażeń brytyjskim wariantem koronawirusa jest wciąż na niskim poziomie, są szanse na podjęcie działań, które zahamują jego szerzenie się - ocenił dla PAP dr Moritz Gerstung z Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej (EMBL). Chodzi m.in. o bardziej restrykcyjny lockdown.
Jego zdaniem ważne jest również śledzenie wszystkich „osób z kontaktu” zakażonego pacjenta w celu ich szybkiej izolacji.
Dr Moritz Gerstung z Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej (EMBL) w Hinxton w Wielkiej Brytanii kierował badaniem, które miało na celu sprawdzić, jak podczas listopadowego narodowego lockdownu (od 5 listopada do 2 grudnia 2020 r.) w Wielkiej Brytanii szerzył się nowy wariant SARS-CoV-2, tj. B.1.1.7, określany też jako wariant brytyjski.
Konieczne rygorystyczne ograniczenia
Na podstawie wyników analizy, naukowcy doszli do wniosku, że aby spowolnić transmisję, tego wariantu konieczne jest podejmowanie bardziej rygorystycznych ograniczeń, niż te zastosowane w listopadzie przez rząd brytyjski. Ich wyniki zostały wzięte pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o wprowadzeniu w Wielkiej Brytanii pełnego lockdownu od 4 stycznia 2021 r.
Brytyjski Minister Zdrowia Matt Hancock ogłosił 14 grudnia 2020 r., że w Londynie i w południowo-wschodniej Anglii pojawiły się przypadki zakażenia nowym, zmutowanym wariantem SARS-CoV-2. Wariant B.1.1.7 został po raz pierwszy wykryty 20 września 2020 r. w hrabstwie Kent przez brytyjskie Konsorcjum Genomu Koronawirusa COG-UK. Nowy wariant, choć nie powoduje cięższego przebiegu COVID-19, okazał się być ok. 50 proc. bardziej zakaźny niż starsze warianty.
Naukowcy pod kierunkiem dr. Gerstunga przeprowadzili bardzo dokładną analizę na terenie każdej jednostki samorządowej w Wielkiej Brytanii. Sprawdzano liczbę nowych infekcji SARS-CoV-2 na ich terenie w okresie od 1 września do 22 grudnia 2020 r. Dane te odnoszono do wyników sekwencjonowania genomu wirusa przez konsorcjum COG-UK. COG-UK prowadzi bardzo ścisły nadzór nad genomem koronawirusa, co pozwoliło bardzo szczegółowo prześledzić szerzenie się nowego wariantu SARS-CoV-2.
W czasie listopadowego lockdownu ogólna liczba przypadków zakażeń SARS-CoV-2 spadła o około połowę
— powiedział PAP dr Gerstung. Jednak w niektórych regionach odnotowano stabilizację liczby nowych zakażeń, bądź wzrost. Dotyczyło to zwłaszcza południowo-wschodniej Anglii.
Nasza analiza wykazała, że w 85 proc. regionach liczba nowych zakażeń wywołana przez starsze warianty koronawirusa malała, podczas gdy liczba zakażeń wywołanych przez nowy wariant – rosła
— zaznaczył dr Gerstung. W listopadzie liczba zakażeń starymi wariantami spadła dwukrotnie, ale liczba zakażeń wariantem B.1.1.7 – wzrosła od trzech do czterech razy.
Ktoś mógłby zasugerować, że szerzenie się tego wariantu mogło być efektem tego, że w niektórych regionach nie przestrzegano zasad lockdownu. Jednak nasze wyniki dowodzą, że podczas listopadowego lockdownu nowy wariant po cichu rozprzestrzenił się niemal w każdy zakątek kraju, ponieważ ze względu na jego wyższą zakaźność zasady tego lockdownu nie były wystarczająco rygorystyczne
— wyjaśnił specjalista. Jak dodał, te same ograniczenia powstrzymały natomiast transmisję w populacji starych wariantów SARS-CoV-2, które wówczas dominowały, dlatego ostatecznie liczba nowych zakażeń spadła.
W grudniu, gdy poluzowano ograniczenia, liczba zakażeń starymi wariantami wzrosła o 40 proc., a nowym wariantem - aż 10-krotnie (o 900 proc. - PAP)
— tłumaczył specjalista. Przypomniał, że ostatecznie w grudniu pandemia w Wielkiej Brytanii całkowicie wymknęła się spod kontroli.
Mieliśmy przepełnione szpitale, znaczny skok dziennej liczby nowych zakażeń oraz liczby zgonów. Dlatego 4 stycznia 2021 r. zdecydowano się wprowadzić bardziej restrykcyjny lockdown niż w listopadzie, kiedy to szkoły i inne instytucje związane z edukacją były otwarte i można było brać udział w spotkaniach sześciu osób z dwóch różnych gospodarstw domowych
— zaznaczył ekspert.
Lockdown
W ramach nowego lockdownu zamknięto szkoły i ograniczono liczbę osób, które mogą się gromadzić w jednym miejscu. Z domu wychodzić mogą osoby, które muszą dotrzeć do pracy (nie mogą pracować w domu), szukają pomocy medycznej, uciekają przed przemocą domową, chcą zrobić niezbędne zakupy lub poćwiczyć przez godzinę dziennie.
Wydaje się, że przynajmniej na razie udało się dzięki temu ograniczyć liczbę zakażeń nowym wariantem. Trzeba jednak zaznaczyć, że choć rosła ona bardzo szybko (do 60 tys. dziennie), to jej spadek jest wolniejszy, niż w czasie pierwszego narodowego lockdownu w marcu 2020 r. Wtedy mieliśmy jednak do czynienia z mniej zakaźnymi wariantami SARS-CoV-2
— powiedział dr Gerstung.
Jak zaznaczył, przy zakaźności B.1.1.7 wyższej o 30-50 proc. można szacować, że liczba nowych zakażeń tym wariantem wzrośnie od sześciu do ośmiu razy w ciągu miesiąca.
Na podstawie doświadczeń brytyjskich możemy ocenić, że nawet jeśli początkowo mamy do czynienia z pojedynczymi przypadkami zakażeń nowym wariantem w danym kraju, to w ciągu miesiąca czy dwóch ten wirus może się wyrwać spod kontroli. Wiedząc to, można podjąć decyzję choćby o wydłużeniu lockdownu, czy wprowadzeniu większych ograniczeń
— ocenił specjalista.
Naukowcy szacują, że ściślejszy lockdown, wystarczający do zredukowania przypadków zakażeń starszymi wariantami o 90 proc. w ciągu miesiąca, może ograniczyć liczbę zakażeń nowym wariantem o 20-40 proc.
Mimo że w Wielkiej Brytanii mamy bardzo ścisły nadzór genetyczny nad koronawirusem, nie byliśmy w stanie zahamować szerzenia się nowego wariantu. Jednak mogliśmy przynajmniej ocenić, że jest to bardzo zakaźny wariant, który powinien być poważnie traktowany i ostrzec resztę świata, by podjęła odpowiednie działania zanim nie jest za późno, kiedy jeszcze można go powstrzymać
— podkreślił dr Gerstung.
Dodał, że na tym etapie etapie pandemii poradzenie sobie z nią wymagałoby albo wprowadzenia bardzo ścisłego lockdownu - co będzie niemożliwe - albo zaszczepienia wystarczająco wysokiego odsetka populacji.
Myślę, że obecnie musimy pomyśleć, jak skutecznie przyspieszyć nasze programy szczepienia ludzi, ponieważ jedynym sposobem wyjścia z pandemii jest to, by wystarczająca liczba osób zyskała odporność na wirusa
— zaznaczył specjalista.
Działanie szczepionki
W jego opinii dobrą wiadomością jest to, że obecnie dostępne szczepionki chronią również przed nowym wariantem.
Ponadto niektóre standardowe testy PCR wykrywają nowy wariant wirusa.
To naprawdę szczęśliwy traf. Wystarczy zaadaptować standardowe testy PCR, żeby wykrywać zakażenie nowym wariantem – bez konieczności sekwencjonowania genomu wirusa - i od razu podejmować interwencję. Można wówczas śledzić wszystkie kontakty osoby zakażonej nowym wariantem i je izolować. Ponieważ jest on tak zakaźny, trzeba dążyć do odizolowania naprawdę każdego pojedynczego przypadku, a być może nawet poszerzyć definicję „osoby z kontaktu”
— tłumaczył dr Gerstung.
W jego opinii dopóki w innych krajach liczba zakażeń nowym wariantem jest wciąż na niskim poziomie, jest szansa na podjęcie takich działań, które zahamują jego szerzenie się - tak, by liczba zakażeń nie rosła 6-8 razy na miesiąc, ale np. jedynie dwukrotnie.
Dr Gerstung wyjaśnił PAP, że dokładne biologiczne mechanizmy odpowiedzialne za wyższą zakaźność brytyjskiego wariantu wciąż nie są znane.
Pojawianie się nowych mutacji to normalny element ewolucji wirusów, jednak w tym przypadku nietypowe jest to, że ten wariant nabył aż 23 nowe mutacje w jednym czasie
— ocenił specjalista.
Eksperymentalnie wykazano, że mutacje te zmieniają sposób interakcji wirusa z komórką gospodarza, co sprawia, że ma on większe szanse do niej wniknąć.
Naukowcy nie znają też dokładnie pochodzenia wariantu B.1.1.7. Wykazuje on jednak podobieństwa do wariantów izolowanych od pacjentów z niedoborami odporności, u których infekcja SARS-CoV-2 utrzymywała się przez kilka miesięcy. Doniesienia o takich pacjentach, np. chorych na nowotwory, pochodzą z różnych krajów. Chorzy ci byli bardzo długo leczeni, otrzymywali przeciwciała ozdrowieńców. Dlatego ewolucja koronawirusa mogła u nich przyspieszyć.
Nie wiemy na pewno czy tak jest, ale to na razie stanie najlepsza hipoteza. Wymaga to jednak dalszych badań, by odpowiedzieć na pytanie, czy to długi okres choroby, czy metody leczenia stymulowały ewolucję wirusa
— powiedział Dr Gerstung.
Jedna z mutacji, którą posiada wariant B.1.1.7, znajduje się w pozycji 501 (mutacja N501Y) i występuje też w wariancie z Brazylii i z Południowej Afryki.
Choć te warianty nie są spokrewnione to fakt, że te same pozycje są zmutowane wskazuje, iż jest to coś, co czyni wirusa bardziej skutecznym w zakażaniu większej liczby ludzi
— ocenił specjalista.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/536124-brytyjski-wariant-sars-cov-2-jest-bardziej-smiertelny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.