„Chciałabym tylko zwrócić uwagę na to, że dziwię się, dlaczego tak szybko zadecydowano o odłączeniu Polaka od pokarmu i od wody – nastąpiło to bowiem zaledwie po dwóch miesiącach od zawału. Tymczasem, z procedur szpitala, o których informuje na swoich stronach, wynika, że jeżeli pacjent byłby w stanie wegetatywnym, to decyzja o jego eutanazji może zostać podjęta najwcześniej po 12 miesiącach” - mówi portalowi wPolityce.pl poseł Anna Maria Siarkowska (PiS), komentując sprawę Polaka skazanego w Wielkiej Brytanii na eutanazję.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Chciałam zapytać o Polaka skazanego w Wielkiej Brytanii na eutanazję? Jak Pani ocenia tą całą sytuację?
Anna Maria Siarkowska: Jestem bardzo zasmucona, wręcz zbulwersowana tym, że nasz rodak został w jednym z brytyjskich szpitali skazany na śmierć głodową. Myślę, że żaden człowiek, niezależnie od stanu zdrowia, nie powinien być pozbawiony dostępu do wody i do pokarmu. To jest podstawowy element tego, co nazywamy człowieczeństwem. Ważne jest też to, że Wielka Brytania w żaden sposób nie odpowiada na prośby wyrażone przez część znajdującej się w Polsce rodziny tego Polaka – myślę tutaj o matce i siostrach, które proszą o to, ażeby po pierwsze mógł być zbadany przez innych neurologów, a po drugie – żeby mógł być leczony w Polsce. Brytyjczycy skazali go na śmierć głodową, mimo że od zawału, który ten Polak przeszedł minęło zaledwie dwa miesiące. Najprawdopodobniej też już organy tego Polaka są przygotowywane do transplantacji, a przynajmniej ta wynika z dostępnych w sieci materiałów. Dla mnie to jest sytuacja po prostu niedopuszczalna. Pokazuje ona, do czego prowadzi eutanazyjna mentalność, obecna w czymś, co nazywamy cywilizacją śmierci.
Mówimy o żywym człowieku, przytomnym u którego nawet nie stwierdzono w zasadzie tzw. śmierci mózgowej, ale kierowano się tzw. jakością życia. Przepraszam za mocne słowa, ale w mojej ocenie medyczne służby brytyjskie wraz z brytyjską władzą sądowniczą chcą zwyczajnie dokonać mordu na obywatelu Polski, a to jednak stawia wzajemne relacje w jak najgorszym świetle. Jak to wygląda z Pani perspektywy?
Myślę, że tutaj powinniśmy wykorzystać wszelkie przewidziane prawem środki, włącznie z tym – jeżeli byłaby taka możliwość – żeby pozwać Wielką Brytanię przed międzynarodowy trybunał. Natomiast o tych możliwościach prawnych muszą się już wypowiedzieć prawnicy.
Chciałabym tylko zwrócić uwagę na to, że dziwię się, dlaczego tak szybko zadecydowano o odłączeniu Polaka od pokarmu i od wody – nastąpiło to bowiem zaledwie po dwóch miesiącach od zawału. Tymczasem, z procedur szpitala, o których informuje na swoich stronach, wynika, że jeżeli pacjent byłby w stanie wegetatywnym, to decyzja o jego eutanazji może zostać podjęta najwcześniej po 12 miesiącach. W tym wypadku nie jest to na pewno stan wegetatywny, ale dziwię się, że w sytuacji, kiedy ten pacjent – widzimy po materiałach umieszczonych w sieci – ma otwarte oczy, płacze, wydaje się, że reaguje, podjęto decyzję o skazaniu go na śmierć głodową. Jest to coś, co normalnemu człowiekowi po prostu nie mieści się w głowie.
Chciałabym, żeby z polskiej strony zostały wykorzystane wszelkie przewidziane prawem środki, żeby ratować Polaka skazanego na śmierć głodową. Wiem, że polski MSZ poczynił już wiele starań co do tego, żeby tę decyzję brytyjskiego szpitala zmienić czy też żeby umożliwić Polakowi leczenie na terytorium Polski, natomiast wszystkie dotychczasowe działania niestety jednak spotkały się z odmową zarówno ze strony szpitala, jak i władz sądowniczych, również trybunału międzynarodowego, przed którym ta sprawa także stanęła.
Wspomniała Pani o eutanazyjnej mentalności. Być może tutaj jest klucz do zrozumienia problemu, przed którym stanęliśmy. Z relacji rodziny wynika, że ten mężczyzna reaguje na swoje imię, na obecność rodziny na sali, w której leży. Czy jeżeli w tej sytuacji dokonano by na nim eutanazji, a jego organy przeznaczono do przeszczepu, to czy ta granica dopuszczalności pobierania organów do transplantacji nie zostałaby de facto przesunięta i czy na ten przypadek nie powoływaliby się inni transplantolodzy, chcący pobierać organy od osób żyjących i świadomych?
Myślę, że ta granica jest stale przesuwana. Pytanie, kiedy mamy tak faktycznie do czynienia ze śmiercią mózgową? Lekarze są w tej kwestii podzieleni. Ja nie jestem lekarzem i nie chciałabym się tu w żaden sposób jednoznacznie wypowiadać, bo nie jest to mój obszar. Natomiast to, co chciałabym podkreślić, to jest to, że dzisiaj ta mentalność eutanazyjna powoduje, że człowiek jest traktowany zupełnie utylitarnie – jak rzecz, która musi być sprawna i musi czemuś służyć, a kiedy przestaje być sprawna, to wówczas można ją po prostu wyrzucić do kosza. Tak zaczynamy traktować ludzi. Niedobrze, że całe systemy prawa coraz bardziej na takie utylitarne traktowanie ludzi pozwalają. Chciałabym, aby w Polsce nigdy do tego nie doszło. Myślę, że już dzisiaj dla wielu obywateli Europy Polska jawi się jako kraj pod tym względem bezpieczny, że spokojnie mogą przyjechać i leczyć się bez obawy, że ktoś podejmie decyzję i bez ich wiedzy dokona eutanazji czy też odłączy im dostęp do wody i pokarmu. U nas takich sytuacji nie ma i mam nadzieję, że Polska będzie takim miejscem bezpiecznym dla wszystkich ludzi – państwem, w którym szanuje się życie od poczęcia do naturalnej śmierci i w którym prawo służy człowiekowi, a nie traktuje go w sposób przedmiotowy i utylitarny.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/535149-nasz-wywiad-brytyjski-szpital-zlamal-procedury-ws-polaka