Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Zbigniew Gaciong zaparł się w sobie i powiedział: - Nigdy nie odejdę ze stanowiska rektora z własnej woli. Nikt mnie do tego nie zmusi. Tym bardziej nie namówi. A już na pewno to się nie uda ministrowi Adamowi Niedzielskiemu. Nie musi ze mną współpracować, jeśli uważa, że nie jest w stanie. Ja sobie bez niego poradzę. Mam przed sobą ważne zadanie. Historyczne – takie mniej więcej myśli zawarł prof. Gaciong w swoim oświadczeniu na apel min. Niedzielskiego, że winien sam zrezygnować ze swojej funkcji.
Istotnie, zadanie jakie postawił przed sobą prof. Gaciong jest niezwykle ambitne. Dla tych, którzy znają bliżej rektora WUM, jego zamiar nie jest to żadną niespodzianką. Zawsze stawia przed sobą cele najwyższe. Tak jak na krótko przed rozpoczęciem akcji szczepień anty covidowych zapowiedział, że jego celem jest, aby jego szpital pobił rekord Guinnessa w liczbie zaszczepionych osób.
I to mu się udało. Na pewno w Polsce. Tyle tylko, że zaszczepionych poza kolejką. I nie tych, co trzeba. To się dało jakoś wyprostować poprzez zaliczenie zaszczepionej całej blisko dwusetki do „personelu niemedycznego”. Prawdopodobnie szpitala. Niezłe zaplecze. Aktorskie, medialne, kawiarniane, zapachowe z użyciem najwyższej klasy perfum, zastrzeżone jednakowoż jedynie dla byłych dostojników partyjnych i funkcjonariuszy dawnych służb i ich konfidentów, aby przytłumić ewentualny fetor, jaki ciągle roznoszą.
Ważne, że rekord jest. I to się liczy. Tym bardziej, że w wielu kręgach Warszawski Szpital Medyczny zyskał sobie nie tylko przyjaciół, ale przede wszystkim renomę i wiarygodność jako solidnego partnera, na którego w chwilach prawdziwej potrzeby można liczyć. Każdy przyzna, że w naszych czasach to rzadkość.
Jak zwykle w każdym społeczeństwie, znajdują się malkontenci. Ludzie, którzy zawsze dopatrują się złych intencji. Ci, którzy nie rozumieją świata i wymogów życia. I oczywiście grupa – ta jest zwykle największa – osób pełnych zawiści. Najwięcej ich w mediach. Oczywiście, nie wszystkich. Mam na myśli nieudaczników. To oni szukają zwykle dziury w całym. Nie podobał im się nie tylko rekord, jaki osiągnął Warszawski Uniwersytet Medyczny, ale i skład „personelu niemedycznego”.
Obecnym celem prof. Gacionga jest podwyższenie renomy szpitala, zwiększenie stopnia wiarygodności i doprowadzenie jego dobrego imienia do stanu absolutnej doskonałości, do czego mu jeszcze nieco brakuje. I nikt od tego wzniosłego celu prymitywnymi, administracyjnymi żądaniami go nie odwiedzie.
To jest możliwe, bo jak pisze w swoim oświadczeniu: - „Wbrew słowom ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, nigdy nie mijałem się z prawdą”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/534780-rektor-zbigniew-gaciong-syzyf-prawdomownosci