Zgrabnie to rektor Warszawskiego Uniwersytetu Warszawskiego wykoncypował: Wezmę swoich ludzi do komisji, a ci już sporządzą raport jaki potrzeba. Tak być nie musi, ale może. A to już wystarcza, by z podejrzliwością traktować wynik prac takiej właśnie komisji. Może temu zapobiec minister zdrowia.
Prawdopodobnie rektor prof. Zbigniew Gaciong zaprotestuje przeciwko rzucaniu na niego takiego wstrętnego podejrzenia. Oburzony powie, że w skład komisji powołał krystalicznie przyzwoitych i uczciwych ludzi, którzy z całą pewnością będą chcieli nie tylko poznać prawdę o szwindlu, jaki miał miejsce ze szczepieniami celebrytów, ale swoje ustalenia w całości przekaże do wiadomości opinii publicznej. Być może tak właśnie będzie.
Patrząc jednak na wszystko, co się wokół sprawy nielegalnych szczepień w WUM dzieje, mam ogromne wątpliwości. Rozpoczynając od oświadczeń samego rektora. Otóż rektor Zbigniew Gociong twierdzi, iż nie wiedział, że na WUM zostali zaszczepieni poza kolejką aktorzy. Naprawdę, trudno mi w to uwierzyć. Wstępnie załóżmy, że rektor istotnie nie wiedział o tym. Wolałbym, aby to zostało potwierdzone przez inne osoby.
Jest jednak rzecz ważniejsza. Prof. Gociong od początku wybuchu afery kolportuje wiadomość, że WUM dostał 400 dodatkowych szczepionek, a owe 18 wykorzystanych szczepionek zostało wziętych z tej właśnie puli nadprogramowych. Dzięki tym poza kolejnością zaszczepionych osób stała się rzecz zbawienna. Uratowano 18 porcji bezcennego w obecnej chwili leku. Dzień później prezes Agencji Rezerw Materiałowych Michał Kuczmierowski instytucji, która dystrybuuje szczepionki antycovidowe stanowczo zaprzeczył tej wersji. Oto fragment jego wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej:
„Warszawski Uniwersytet Medyczny nie otrzymał żadnej dodatkowej puli szczepionek dla osób spoza grupy „zero”; nie ma czegoś takiego jak nadprogramowe czy dodatkowe pule szczepionek; oczekujemy od WUM zaprzestania mijania się z prawdą i sprostowanie nieprawdziwych informacji”.
Ta zagadkowa sprzeczność między rektorem WUM a szefem ARM napawa mnie coraz większym niepokojem rzetelność wewnętrznej komisji.
Niezależnie od pomysłu rektora Zbigniew Gacionga istnieje niebezpieczeństwo, że wewnętrznej komisji, składającej się z pracowników tej samej instytucji, co ewentualnie winni, może zabraknąć odwagi, by zbadać sprawę w pełni rzetelnie, nie kierując się uprzedzeniami, ale też nie stosując „taryfy ulgowej”.
Nieznane powiązania członków komisji z osobami zamieszanymi w sprawę szczepień, niekoniecznie bezpośrednie, których może być z powodów naturalnych wiele – jedna branża, ta sama placówka - siłą rzeczy będą ograniczały, jeżeli nie paraliżowały bezstronnej oceny. A przecież wystarczyłoby powołać np. trzech posłów różnych ugrupowań, że zdjąć z komisji wiszące nad nią w obecnym jej kształcie odium nieufności.
Wydaje się, że minister zdrowia jest zbyt delikatny nie proponując rozszerzenia komisji o osoby z zewnątrz Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/533473-bezzebna-komisja-niczego-nie-wyjasni