Środowiska genderowe w Polsce lubią skarżyć się na nietolerancję, której mają doświadczać ze strony katolików. Warto im więc może zadedykować historię niejakiej Mili – szesnastoletniej uczennicy francuskiego liceum deklarującej się jako aktywistka LGBT.
Słabość państwa francuskiego
W styczniu tego roku dziewczyna otrzymała propozycję seksualną od swego rówieśnika pochodzącego z rodziny imigranckiej. Bez wahania odrzuciła jego nieco namolne zaloty. Wściekły chłopak zwyzywał ją od lesbijek i uroczyście przeklął, przywołując imię Allaha. Nastolatka nie pozostała mu dłużna i – posługując się słownictwem godnym Marty Lempart – powiedziała, co myśli o islamie, Koranie i Mahomecie.
Ponieważ wymiana zdań odbyła się na Instagramie, sprawa szybko stała się publiczna. Od tego czasu Mila dostała ponad 30 tysięcy listów z pogróżkami zawierającymi obietnice zgwałcenia jej, poderżnięcia gardła, ucięcia głowy lub długich i bolesnych tortur. Od niemal roku żyje w ciągłym zagrożeniu, często zmieniając miejsca pobytu i znajdując się pod stałą opieką policji, która pilnuje jej 24 godziny na dobę. Musiała przerwać naukę w liceum, a żadna szkoła we Francji nie zgodziła się jej przyjąć. Wszystkie tłumaczyły, że nie są w stanie zagwarantować jej bezpieczeństwa, a poza tym boją się o życie innych uczniów i nauczycieli.
Francuska prokuratura wszczęła też śledztwo przeciwnastolatce, by sprawdzić, czy nie popełniła ona przestępstwa nawoływania do nienawiści na tle rasowym. Dochodzenie zostało zamknięte, jednak wywołało to wściekłość społeczności muzułmańskiej we Francji, która zarzuciła władzom tolerowanie islamofobii.
W takiej sytuacji Mila nie doczekała się wsparcia ze środowisk feministycznych i genderowych – przynajmniej takiego, jak się spodziewała. Większość tęczowych aktywistów, tak chętnie pomstujących na homofobię Kościoła, nagle nabrała wody w usta, gdy trzeba było stanąć w obronie „siostry” przed atakami muzułmanów. Niektórzy działacze lewicy zdystansowali się nawet od dziewczyny, jak np. wpływowa socjalistka i feministka Marie-SégolèneRoyal.
Rodzice Mili nie wykluczają, że będą musieli razem z córką opuścić Francję, by mogła ona rozpocząć normalne życie. Jej ojciec mówi, że jest zdruzgotany tchórzostwem i kapitulanctwem przedstawicieli francuskiego państwa.
Za kim stoi siła fizyczna i siła duchowa?
Przypadek Mili jest sprawdzianem pokazującym, które środowisko jest dziś w społeczeństwach zachodnich (a przynajmniej we Francji) mocniejsze: muzułmanie czy LGBT? Obie grupy są bowiem hołubione przez elity lewicowo-liberalne współczesnego świata. To nie przypadek, że jednymi z grzechów głównych dzisiejszej demokracji liberalnej są „islamofobia” i „homofobia”. Co się jednak stanie, gdy oba obozy znajdą się ze sobą w otwartym konflikcie? Kto zwycięży? Jak zachowają się wobec tego sporu elity mainstreamowe?
Casus Mili pokazuje, że islam ma w tym starciu więcej argumentów. Stoi za nim siła fizyczna i siła duchowa. Druga strona nie ma ani jednego, ani drugiego.
Środowiska LGBT w Europie Zachodniej, zwalczając wpływy chrześcijaństwa, de facto wzmacniają pozycję islamu w życiu publicznym. Wiele wskazuje na to, że w przyszłości zatęsknią jeszcze za „nietolerancyjnym” Kościołem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/532881-islamofobia-kontra-homofobia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.