W magazynie „Gazety Wyborczej” obchodzi się sięta, zamiast świąt, tylko po co odwoływać się wtedy do chrześcijańskich symboli oraz postaci.
W „Wysokich Obcasach” (magazynie „Gazety Wyborczej”) główna obcasowa (obcesowa), Aleksandra Klich, udekorowała swój wstępniak rysunkiem Matki Boskiej. Obcesowa ilustratorka tej umysłowej rupieciarni (rzeczonego magazynu), Marta Frej, w typowej dla swojej twórczości (tfurczości) konwencji, czyli infantylno-komiksowej, nasmarowała matkę Jezusa w czarnej masce z czerwoną błyskawicą oraz pod czarnym parasolem. Główna obcesowa magazynu używa określeń „Boże Narodzenie”, „Wigilia” i „Matka Boska”. A cały ten obciach w „wysokich obciachach” jest w służbie „wolności”.
Pytanie za zero złotych jest takie: dlaczego obie obcesowe panie w stanie wysokiego obciachu żerują na obcej im tradycji? Dlaczego nie odwołują się do ikonografii, skojarzeń i wyobrażeń o wolności bliższych im ideowo, czyli związanych z Artemidą, Afrodytą czy choćby z Atropos, Kloto i Lachesis (Mojrami)? Albo do bliższych w czasie, czyli do Agnés Sorel, Leonor Teles, Gabrielle d’Estrées, Madame de Pompadour, Madame du Barry, Domitili de Castro Canto e Melo? Albo do całkiem bliskich: Róży Luksemburg, Aleksandry Kołłontaj, Dolores Ibárruri czy choćby Wandy Wasilewskiej?
Co obcesowe panie w stanie wysokiego obciachu obchodzi Boże Narodzenie, Wigilia i Matka Boska, choćby deklarowały, że to także ich tradycja? Przecież używają tej tradycji do kpienia sobie w żywe oczy z ludzi traktujących to poważnie i sytuujących na szczycie systemu wartości. Używają do obrażania ich uczuć religijnych. Czy obcesowe panie swoich żenujących „jaj” nie mogą robić z „religii” (wiary) Adama Michnika, o ile dałoby się zrekonstruować, czym ona aktualnie jest? Albo chociaż z panteizmu Spinozy, tak bliskiego Oldze Tokarczuk bądź Agnieszce Holland.
W wersji obcesowej i obciachowej obchodzi się nie święta, lecz jakieś sięta. Można by to wyprowadzić od głośnego wiersza „Się” Edwarda Stachury. W ostatnim wersie mamy tam: „Się jest. Się jest się. Się jest duch. Się jest nikt”. Sięta można obchodzić bez chrześcijańskich odniesień, postaci i wydarzeń. Się coś siętuje, wszystko jedno co. Skoro chodzi tylko o to, żeby (jak napisała naczelna obcesowa)„pojechać w Tatry i pójść do Pięciu Stawów”. Że „przyjdzie wiosna, wrócą ptaki i jeże”. Że „zrobimy wielkie ognisko dla sąsiadów i będziemy grillować”. Że pani obcesowa (obciachowa) będzie „mogła włożyć buty na wysokich obcasach”.
Po co w ogóle się mówi o „Wigilii” i „Bożym Narodzeniu” i po co odwoływać się do „Matki Boskiej”, gdy „święta” jest wyłącznie Marta Lempart. A wtedy raczej chodzi o lempartalia. Takie jak rzymskie saturnalia, skądinąd obchodzone od 17 do 23 grudnia, czyli „jeszcze przed świętami” – jak powiedziałby generał ubecji Zenon Zambik („Rozmowy kontrolowane” Sylwestra Chęcińskiego), szykując się do zjedzenia „tradycyjnej golonki” i odśpiewania pieśni „Podmoskownyje wieczera”.
Tylko z perspektywy lempartaliów „to był wspaniały rok. Setki tysięcy młodych ludzi na ulicach Polski dały nadzieję, że wolność jest możliwa”. Jest możliwa jak najbardziej, szczególnie w wersji ucieczki od wolności, skoro prawdziwej wolności powiedziało się „wypier…ać”. Marta Lempart, „nasza okładkowa bohaterka” (jaka okładka, taka bohaterka), która ponoć „porwała do wolności”, nieustannie od wolności ucieka. W coraz bardziej opresyjne formy, gdzie miłość bliźniego, tak typowa dla Bożego Narodzenia, a tak nietypowa dla lempartaliów, zastępuje wykluczenie.
Sięta się spędza „jak możemy i jak chcemy” i „wszystkie opcje dozwolone”. Można im nadać formę lempartaliów i czcić nowe wcielenie Afrodyty. Żeby zachować zdrowie, trzeba tylko zapomnieć o tej jej wersji, którą znamy z obrazu Sandra Botticellego „Narodziny Wenus” (Wenus to rzymska odmiana Afrodyty). A od chrześcijaństwa, jego symboli, postaci i świąt proszę się łaskawie odsiętolić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/531683-wo-zamiast-bozego-narodzenia-obchodza-lempartalia