Stoki będą zamknięte. Nie, jednak otwarte. A nie, sorry, jednak będą zamknięte. Brzmi jak monolog Tommy’ego Wisseau, ale tak właśnie można streścić przekaz rządu. Problemem nie są tylko obostrzenia (można się spierać co do zasadności wprowadzania części z nich – w końcu sytuacja jest szczególna), ale również sposób podejmowania, a przede wszystkim komunikowania decyzji.
Oczywiście od jeżdżenia na nartach można się powstrzymać, ale co powiedzieć przedstawicielom branży turystycznej, którzy już zaczęli kosztowne przygotowania do sezonu? Były spotkania, rozmowy, konsultacje i nagle wszystko diabli wzięli. Właściwie nie wiadomo z jakiego powodu, skoro w ostatnich dniach nie mieliśmy wielkiego skoku zakażeń.
Wygląda na to, że perspektywa masowych eskapad w góry „na patencie” służbowych wyjazdów była głównym czynnikiem. Tylko czy nie można było przewidzieć takiego scenariusza wcześniej?
Powtórka z listopada
Podobnie jak w przypadku decyzji ws. zamknięcia cmentarzy 1 listopada, tak i teraz – obywatele są skazani na niepewność. Nie mówiąc już o kampanijnym optymizmie polityków, choć nie trzeba być wirusologiem, by wiedzieć, że w sezonie grypowym mógł nas czekać wzrost zakażeń.
Politycy to też ludzie. Popełniają błędy, mylą się. Wszyscy borykamy się z nieznanym zagrożeniem. Od przedstawicieli władz państwowych należy jednak oczekiwać jednej cechy – umiejętności przewidywania. I to jako obywatele-podatnicy-płatnicy powinniśmy egzekwować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/531648-nastepny-lockdown-skad-ten-chaos-komunikacyjny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.