Dziś w Wielkiej Brytanii pierwsza na świecie osoba otrzymała szczepionkę na COVID-19. Oczywiście pierwsza w ramach programu profilaktycznego, bo wcześniej szczepiono ochotników, w ramach procesu badawczego.
W Polsce szczepienia mają ruszyć na przełomie stycznia i lutego. Oznacza to, że na początku marca pierwsze osoby będą już zabezpieczone; drugie szczepienie przeprowadza się bowiem 3 tygodnie po pierwszym, a odporność uzyskuje się po tygodniu. W sumie, jeśli wszystko pójdzie dobrze, późną wiosną powinniśmy móc wrócić do normalnego życia. Jednocześnie wciąż utrzymuje się wysoki poziom obaw związanych ze szczepionkami. W badaniu pracowni Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl, 44 proc. badanych zadeklarowało, że nie skorzysta z możliwości zaszczepienia się. „Za” było zaledwie 32 proc. badanych.
Obawy są zrozumiałe. Koncerny farmaceutyczne długo pracowały na nie najlepszą opinię, a rekordowo krótki okres prac nad szczepionką (zazwyczaj proces ten powinien trwać ok. 5 lat) każe stawiać pytania, czy naprawdę zachowano wszelkie procedury. Z drugiej strony, procesowi atestacji przyglądają się naukowcy we wszystkich krajach świata, i trudno sądzić, że presja polityczna jest w stanie skłonić wszystkich do milczenia - gdyby rzeczywiście coś było nie tak. Nie te czasy.
Dobrze, że rząd od początku jasno informuje o kolejnych krokach. Nie ma lepszego lekarstwa na podejrzliwość niż maksymalnie przejrzysty proces wprowadzania leku. Nie należy się bać także konfrontacji z tymi sceptykami, którzy chcą racjonalnie rozmawiać. Jednocześnie trzeba powiedzieć jasno, że nie ma innego wyjścia niż sięgnięcie po tę błyskawicznie przygotowaną szczepionkę. Po prostu nie ma. Politycy nie mają właściwie żadnego wyboru - ani w Polsce, ani w innych państwa. Społeczeństwa zresztą też.
Sytuacja społeczna jest tak napięta, frustracje tak wielkie, ryzyko zdrowotne i gospodarcze tak przerażające, że nie można czekać. Nawet jeśli decyzje w tej sprawie obarczone są pewnym ryzykiem. Jak zresztą każde decyzje w sferze farmaceutycznej; żaden proces kontroli leku nie może nam zagwarantować, że wyeliminowano wszelkie ryzyko. Zawsze, nawet po latach korzystania z leku, może pojawić się jakaś niewyłapana wcześniej komplikacja, jakiś nieznany skutek uboczny.
W tej sprawie trzeba więc apelować o rozsądek. Rozsądek, który dostrzega szerszy kontekst sytuacji. O rozsądek, który nie nakręca emocji, i nie podmywa społecznego zaufania do służb medycznych. Sytuacja jest naprawdę ekstraordynaryjna. Bardzo szczególna. Gardłowa. I każde zważenie racji - z jednej strony pandemia, zagrożenie niepokojami na wielką skalę, załamanie się gospodarki, z drugiej pośpieszny proces wprowadzania szczepionki - musi prowadzić nas do wniosku, że trzeba podjąć ryzyko.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/529900-nie-mamy-wyboru-musimy-sie-szczepic-akceptujac-ryzyko