„Świata nie interesują toczące się w Polsce awantury wokół narodowych czy katolickich świąt, projektów opłatków czy zaproszeń. Świat jednak będzie uważnie przyglądał się i oburzał wobec potencjalnych aktów agresji ze strony katolików, będących reakcją na coraz bardziej śmiałe obrazoburstwa i świętokradztwa” - mówi portalowi wPolityce.pl ks. Sławomir Kostrzewa, kapłan archidiecezji poznańskiej, kulturoznawca.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Katolikami w Polsce wstrząsnęły najpierw opłatki wigilijne z runicznym znakiem błyskawicy, później zaś zaproszenie na kolędowanie, na plakacie którego widniała rodzina, członkowie której nie mieli twarzy, a dziecko miało ręce w obelżywym geście znanym ze Strajku Kobiet. W obydwu przypadkach nie było miejsca dla Pana Boga. Z czym mamy tu do czynienia?
Ks. Sławomir Kostrzewa: Mamy do czynienia z klasyczną lewacką prowokacją, wymierzoną w katolików. Pomysłodawcy tej prowokacji nie pierwszy raz dopuszczają się profanacji ważnych dla naszej wiary symboli. Dążą do konfrontacji, spięcia i walki – oczywiście na warunkach lewaków i genderystów, kryjących się za tzw. strajkiem kobiet. Tego rodzaju działania mają na celu doprowadzenie do eskalacji przemocy ze strony katolików. W ten sposób twórcy prowokacji będą mogli przedstawić się światu jako „ofiary katolickiej agresji” i będą tworzyć kolejne fikcje o rzekomych prześladowanych w Polsce mniejszościach. Będą przekonywać o braku praworządności. Domagać się delegalizacji katolickich świąt jako takich, które powodują prześladowania mniejszości. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby stwierdzić, jak wielką rolę jednoczącą naród, społeczeństwo i rodziny wciąż pełnią katolickie święta, silnie zakorzenione w naszej obyczajowości. Lewacy potrzebują argumentów, aby obrzydzić Polakom to, co dla katolików ważne i święte. Będą deptać ważne dla nich symbole, zohydzać je i przedstawiać jako rodzące podziały i nienawiść – aby mieć pretekst do ich delegalizacji. Widzimy podobne działania opierające się na zaplanowanych prowokacjach od wielu lat w Warszawie, przy okazji Święta Niepodległości. Prowokowanie zamieszek i przemocy ma być pretekstem aby zdelegalizować tzw. Marsze Niepodległości. Lewica chce wmówić Polakom, że tradycyjne wartości, które jednoczyły naród są dziś passe. Że obrońcy wiary, wartości patriotycznych i katolickich są w mniejszości. Świata nie interesują toczące się w Polsce awantury wokół narodowych czy katolickich świąt, projektów opłatków czy zaproszeń. Świat jednak będzie uważnie przyglądał się i oburzał wobec potencjalnych aktów agresji ze strony katolików, będących reakcją na coraz bardziej śmiałe obrazoburstwa i świętokradztwa. Neomarksiści ponadto, przez tego rodzaju prowokacje, sondują, na ile mogą sobie pozwolić w atakowaniu Kościoła katolickiego i tradycji katolickiej. Nie od dziś widzimy, że prawo mające chronić i szanować religijność Polaków – jest martwe. Nikt nie pociąga do odpowiedzialności autorów coraz brutalniejszych prowokacji wymierzonych w katolików.
Co się dzieje z polskim społeczeństwem, że uznano, iż jest zapotrzebowanie na takie rzeczy? Na ile daleko jest posunięta w Polsce desakralizacja Świąt Bożego Narodzenia?
W mojej opinii zapotrzebowanie na tego typu rzeczy jak opłatki z symbolem strajku kobiet jest znikome. Polacy jednak są tradycjonalistami. Jak wspomniałem, tego rodzaju działania są obliczone na prowokację i zmuszenie katolików do agresji. Jest jednak oczywiste, że media sprzyjające neomarksistom przedstawiają tego rodzaju towary jako hit, tegoroczny „must have”, wręcz będą wmawiać, że ludzie walczą o te opłatki jak o tanią rybę w markecie. W świadomości społecznej ma pozostać komunikat: „takich jak my jest wielu, a wy jesteście w mniejszości. Macie myśleć tak jak my”. O manipulacjach tzw. popularnością towaru lub zjawiska świadczą choćby relacje z kolejnych odsłon strajku kobiet. W Poznaniu, w którym mieszkam, jestem świadkiem, jak nieliczna grupa osób uczestniczy obecnie w lewackich wiecach, a część mediów sprzyjających tej ideologii przedstawia je jako zjawiska masowe. Wracając do kontrowersji wokół symboli świąt Bożego Narodzenia, nie bagatelizowałbym jednak tych prowokacji. W mojej opinii desakralizacja świąt Bożego Narodzenia postępuje, ale dokonuje się to na gruncie kultury masowej i konsumpcji. Czas świąt zostaje sprowadzony do telewizyjnych maratonów i przedświątecznych zakupowych szaleństw. W wielu ludziach nie ma już potrzeby duchowego przeżywania świąt. Na szczęście jednak zauważam, iż postępuje przeciwny trend. Coraz więcej osób pyta mnie, gdzie mogą uczestniczyć w wartościowych rekolekcjach adwentowych. Z roku na rok wzrasta liczba osób szukających w tym czasie okazji do pogłębionej spowiedzi. To napawa optymizmem.
Pogański symbol zwolenniczek aborcji na opłatku wigilijnym sprzedawanym, aby wesprzeć inicjatywę pełnego dostępu do zabijania nienarodzonych dzieci. Czemu to ma służyć?
Jak powiedziałem, ma służyć prowokacji i to dokonanej w wyjątkowo obrzydliwy sposób. Autorzy tego pomysłu wychodzą z błędnego i zgubnego dla nich założenia, że Polacy przejdą obojętnie wokół tej prowokacji. Chciałbym im przypomnieć, iż jakiś czas temu, z podobnie obrzydliwych prowokacji słynął Janusz Palikot i jego słynny Ruch. Dziś już nikt o nich nie pamięta. Jak wspomniałem, Polska to kraj ludzi szanujących tradycję. Nieprędko zdobędzie większość i poparcie ten, kto obrzydza i szydzi z ważnych dla Polaków symboli. A na obrazoburczych prowokacjach tak naprawdę tracą kobiety. Organizatorzy „strajku kobiet”, jak niegdyś słynni obrońcy konstytucji zrzeszeni w KOD-ach, usiłują sprawić wrażenie, że ów ruch jest masowym, oddolny i jednoczący wszystkie kobiety w ważnych dla nich sprawach. Tymczasem coraz więcej kobiet jednoznacznie odcina się od tej hucpy, i nie są to anonimowe kobiety, np. Anna Lewandowska, żona Roberta Lewandowskiego, za co zresztą w lewackich mediach spotkał ją niespotykany hejt.
Czy ktoś usiłuje odebrać katolikom Boże Narodzenie? Kto i dlaczego?
Walka o dusze Polaków rozgrywa się głównie na gruncie kultury i religii. Jan Paweł II, a wcześniej prymas kard. Stefan Wyszyński przypominali, że siłą Polski jako narodu jest wiara i silne rodziny, że będą stanowić o trwałości i suwerenności narodu. Tak jak za komuny, tak i dziś, wciąż istnieją kraje żywo zainteresowane tym, aby sprowadzić nasz kraj do roli taniej siły roboczej, bezmyślnej masy niszczonej nałogami, pozbawionej niezwykle ważnej grupy społecznej jaką jest inteligencja katolicka. Kto za tym stoi? – jak w każdej sprawie - ci, którym słabość Polski najbardziej się opłaca. Proszę zwrócić uwagę kto finansuje genderowe programy w polskich szkołach, stowarzyszenia równościowe i tzw. strajk kobiet. Proszę policzyć, jaki kraj ma największe udziały na rynku polskich mediów. Kto przez lata zarabiał na drenowaniu kieszeni Polaków sprzedając po najwyższych cenach surowce. Aby osiągnąć ten cel, przeprowadza się codzienne od wielu lat szereg działań społecznych, ekonomicznych i kulturowych, które mają na celu rozbicie jedności narodu. Zwróciłbym szczególnie uwagę na fakt, iż w ostatnich latach zintensyfikowano działania na gruncie religii katolickiej. Dziś następuje podmiana religijna – realizowana na dwóch frontach: ateizacji Polaków, szczególnie młodego pokolenia oraz tworzenie tzw. kościoła otwartego, pozornie budowanego na gruncie dialogu, a tak naprawdę pozbawionego tożsamości, kościoła konformistycznego, mdłego, letniego, pozbawionego wyrazistości i odważnych pasterzy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/529537-ks-kostrzewa-mamy-do-czynienia-z-lewacka-prowokacja