To, co wyłania się z dokumentu wydanego przez Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych (UNFPA), zawierającego wytyczne odnośnie do prowadzenia permisywnej edukacji seksualnej już nie tylko w szkole, ale również poza nią, poraża perfidią i bezwzględnością. Nie dosyć, że wspomniana wyżej agenda ONZ postuluje, aby to rodzina była miejscem deprawacji dzieci, to na dodatek przy każdej grupie docelowej zawiera dostosowane do niej metody manipulacji, aby pożądany cel został skutecznie osiągnięty. Domaga się przy tym, aby nieletnie dziewczynki miały pełen dostęp do aborcji bez zgody rodziców.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: ONZ naciska na upowszechnienie permisywnej edukacji seksualnej. Dzieci deprawowane byłyby w domu i w grupach rówieśniczych
Znalazłszy się na rozstajach dróg edukacji i zdrowia, kompleksowa edukacja seksualna (CSE) jest niezbędna dla rozwoju efektów zdrowia i równości genderowej. Daje młodym ludziom narzędzia, których potrzebują, aby mieć zdrowe życie i relacje, i pomaga im sterować zmieniającymi życie decyzjami o ich zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym
— przekonuje we wstępie dyrektor UNFPA dr Natalia Kanem. Dodaje, że wielu młodych ludzi jest niepoprawnie nauczana o seksualności i gender.
To może prowadzić do poważnych ryzyk dla ich zdrowia, dobrostanu i godności
— oświadczyła. Cały problem w tym, że zagrożeniem dla zdrowia i godności jest promowana przez nią permisywna edukacja seksualna w dokumencie nazwana „kompleksową”. Jest ona bowiem wymierzona w jego życie, jednocześnie uprzedmiatawiając człowieka i sprowadzając go do popędu.
Deprawacja ma być prowadzona wszędzie
Dotychczas deprawatorzy starali się prowadzić permisywną edukację seksualną w szkołach i to one miały być miejscem, gdzie dziecko miało uczyć się o aborcji, antykoncepcji, masturbacji itp. Teraz usiłują wchodzić w przestrzeń rodziny, która zainfekowana ideologią ma stać się miejscem transmisji patologicznych treści. Tym samym strefa, która powinna być dla dziecka przystanią, miejscem bezpiecznym, miejscem, gdzie uczy się zachowań społecznych, ma zmienić się w miejsce, gdzie niszczona jest jego niewinność i psychika. Nietrudno wyobrazić sobie, jakie miałoby to konsekwencje społeczne i jak wielkie ludzkie dramaty by ze sobą niosło.
Ale nie tylko rodzina powinna być zdaniem ONZ miejscem deprawacji dzieci, lecz również „społeczeństwo obywatelskie” i oparte o nie organizacje. Co to znaczyłoby w praktyce? Że już nie tylko rodzic miałby prawo do formowania psychiki dziecka, jego poglądów, do wychowywania, ale każdy inny człowiek, niezależnie od tego, czy jego poglądy pokrywają się ze światopoglądem rodziców. Jest to metoda na „wyjęcie” dziecka z rodziny i naruszenie łączącej z nią więzi, co prowadziłoby już nie tylko do maksymalnej atomizacji społecznej, ale atomizacji rodziny, która już wprawdzie jest obserwowana, ale jeszcze nie w takim stopniu.
Zjawisko atomizacji funkcjonowania współczesnej rodziny powoduje w wielu środowiskach rodzinnych poczucie osamotnienia dziecka, a nawet stan samotności wśród najbliższych mu osób-rodziców. Ten negatywny stan psychiczny dziecka – mimo że jest subiektywnym odczuciem, ponieważ rodzice a w rodzinie niepełnej rodzic wypełniają względem niego funkcje rodzicielskie, zapewniając mu nawet potrzeby konsumpcyjne, materialne i psychospołeczne – powoduje wewnętrzną izolację emocjonalną, nieporozumienia w środowisku rodzinnym, degradację życia rodzinnego, w konsekwencji dysfunkcję emocjonalną i społeczną w grupie rodziny własnej
— napisał w 2013 roku dr hab. Henryk Cudak w artykule „Makrospołeczne uwarunkowania modelu życia współczesnej rodziny”, który ukazał się na łamach czasopisma „Pedagogika rodziny”. Najwyraźniej właśnie o to chodzi ONZ – o stworzenie nowego typu społeczeństwa, gdzie nie byłoby miejsca na miłość.
Tymczasem w wytycznych czytamy:
Rodzina odgrywa znaczącą rolę w edukacji dzieci i młodych ludzi o seksualności, zazwyczaj w nieplanowany i nieświadomy sposób.
Innymi miejscami deprawacji mają być – według ONZ - obozy letnie i instytucje religijne. Oznacza to kolejne próby zmuszenia Kościoła katolickiego do zmiany nauczania na temat małżeństwa, rodziny, ludzkiej płciowości i życia poczętego.
„Zmienić normy społeczne”
UNFPA nie ukrywa, że jej celem jest „zmiana norm społecznych”. Zostało to wyłożone we wspomnianym dokumencie w sposób niepozostawiający złudzeń.
Programy, które koncentrują się jedynie na formowaniu i zmianie indywidualnego i międzyludzkiego podejścia oraz zachowań uczących się w dłuższej perspektywie czasu mogą mieć ograniczoną skuteczność. Programy powinny przyczyniać się do większego zestawu podejść, które starają się zredukować nierówność i bezbronność genderową oraz zmienić krzywdzące normy społeczne, które przyczyniają się do stygmatyzowania i dyskryminacji
— czytamy w dokumencie. Owe normy społeczne, o jakich mówi dokument, zostały wcześniej zdefiniowane przez szereg dokumentów oenzetowskich, wymienionych zresztą we wspomnianych wytycznych, a są to między innymi małżeństwo, rodzina, płeć męska i żeńska itp.
Zdaniem ONZ dzieci powinny mieć pełen dostęp do aborcji
Programy w równym stopniu powinny zawierać zbliżenie do tego celu poprzez wpływanie na rządy i władze, aby formułowały i implementowały prawa i polityki dotyczące zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego dzieci oraz młodzieży oraz ich praw człowieka.
W szczególności to oznacza propagowanie dostępu do usług seksualnych i reprodukcyjnych dla dzieci
— precyzuje.
Oznacza to, że ONZ domaga się oprócz deprawacji najmłodszych, aby mieli oni dostęp zarówno do aborcji, jak i antykoncepcji, jako że te właśnie ONZ rozumie pod hasłami „zdrowia seksualnego” i „zdrowia reprodukcyjnego”. Jakie będą konsekwencje aborcji dla tych dzieci? Niech za ilustrację posłużą słowa Ani, która trafiła na rekolekcje do Winnicy Racheli po tym, jak nie mogła sobie poradzić z syndromem poaborcyjnym:
Problemy w związku, w pracy, w rodzinie, ze zdrowiem fizycznym, a co najgorsze psychicznym. Nawet nie wiem kiedy popadłam w depresję. Mój stan pogarszał się z każdym dniem. Nie potrafiłam już kochać, cieszyć się, żyć.. Podejmowałam kolejne próby samobójcze, zamknęłam się na świat, ludzi, moja ukochana córka zaczęła mi przeszkadzać, a nasze małżeństwo się rozpadało
Biorąc pod uwagę, że psychika dziecka jest zdecydowanie bardziej delikatna niż osoby dorosłej, nietrudno sobie wyobrazić, co by było, gdyby „wyedukowana” w ten sposób nastolatka zdecydowała się dokonać aborcji. Czy naprawdę tego chcemy dla naszych dzieci?
W wytycznych znajdują się szczegółowe metody manipulacji, aby cel został osiągnięty
Dokument zawiera szczegółowo opisane metody psychomanipulacji, jaka ma być zastosowana, aby osiągnąć zamierzony cel. I tak radzi między innymi, aby nie obwiniać dzieci za istniejące problemy społeczne, ale tak pokierować rozmową, aby chciały rozwiązywać je przy pomocy podanych środków. Metoda ta stawia na zajęcia praktyczne zamiast teoretycznych, zatem dzieci obok podejmowania decyzji o zastosowaniu środków antykoncepcyjnych mają uczyć się zmieniania pieluch czy kąpania dziecka. Inna technika zakłada stosowanie bodźców w postaci obrazu.
Zalecane przez ONZ metody manipulacji różnią się w zależności od grupy docelowej i problemów, z jakimi się zmaga. Dla przykładu w przypadku dzieci prostytuujących się twórcy dokumentu radzą, aby w czasie zajęć z kompleksowej edukacji seksualnej „nie koncentrować się wyłącznie na tematach związanych ze zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym, ale znaleźć różne ujęcia prezentowania informacji, które zainteresują uczestników: rozmowa na temat ciąży, zapobiegania HIV i chorobom przenoszonym drogą płciową z perspektywy piękna i zdrowia, które są ważne dla osób sprzedających seks”.
Lektura wytycznych UNFPA jest porażająca i przerażająca. Pokazuje, że zdominowane przez lewicę instytucje nie cofną się przed niczym, aby zniszczyć człowieka i rodzinę. Tymczasem obrona tej ostatniej może okazać się z roku na rok coraz trudniejsza ze względu na narastającą agresję wymierzoną w to, co lewica nazywa stereotypami, a katolicy wartościami i tradycją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/528504-porazajace-wytyczne-onz-doprowadza-do-rozbicia-rodzin