„To jest efekt pierwszych i prawdopodobnie początek efektu drugich obostrzeń, zobaczymy. Do końca tygodnia wyjaśni się, na ile te późniejsze restrykcje są skuteczne. To jest wypadkowa dwóch rzeczy – słuszności decyzji i jej przyjęcia przez społeczeństwo. Najsłuszniejsza decyzja, nieprzyjęta przez społeczeństwo, daje zerowy efekt” - tak wirusolog prof. Włodzimierz Gut komentuje odnotowanie najniższej liczby zakażeń koronawirusem od 2 listopada.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Nowy plan walki z pandemią - „100 dni solidarności”
Prof. Gut ze zrozumieniem przyjmuje nową strategię walki rządu z pandemią na najbliższe 100 dni.
Rozumiem sytuację, bo rząd chce osiągać tzw. minimax, czyli optimum tego, co da się wyciągnąć. Można więcej, ale koszty mogłyby być za wysokie, można mniej, ale wtedy liczba chorych będzie większa
— podkreśla.
Wirusolog zaznaczył, że nie chciałby być na miejscu osób podejmujących decyzje.
Szuka równowagi. A co ma zrobić? Nie zazdroszczę, nie chciałbym być w skórze tych, którzy podejmują decyzje, ponieważ są bici ze wszystkich stron: cokolwiek zrobią, to robią źle. Musi balansować
— mówi.
Mniejsza liczba zakażeń. Szansa na pokonanie drugiej fali?
Prof. Włodzimierz Gut stwierdził, że odnotowany dzisiaj, najniższy od 2 listopada, poziom zakażeń, to efekt wprowadzonych wcześniej obostrzeń.
To jest efekt pierwszych i prawdopodobnie początek efektu drugich obostrzeń, zobaczymy. Do końca tygodnia wyjaśni się, na ile te późniejsze restrykcje są skuteczne. To jest wypadkowa dwóch rzeczy – słuszności decyzji i jej przyjęcia przez społeczeństwo. Najsłuszniejsza decyzja, nieprzyjęta przez społeczeństwo, daje zerowy efekt
— wskazuje.
Jeżeli drugie obostrzenia dadzą efekt, to nie tylko powinno się utrzymać, ale schodzić w dół
— dodaje wirusolog.
Jednocześnie podkreślił, że na ostateczne wnioski trzeba jeszcze poczekać.
Z tym, że sobota i niedziela nie są dobrymi dniami. Nie dlatego, że laboratoria inaczej pracują, tylko ludzie, jak mają iść w weekend, to myślą: a to pójdę w poniedziałek. Czynnik ludzki jest u nas niedoceniany, a właściwie to on decyduje o całym przebiegu. Jeżeli czynnik ludzki będzie taki: mamy w nosie obostrzenia, to nie znam metody, żeby ich zmusić
— zaznacza prof. Gut.
Ile razy my sobie odpuścimy, tyle razy koronawirus – jako martwa cząsteczka – się dostosuje
— dodaje.
Nadzieje związane ze szczepionką
Wirusolog mówi również, że jest ostrożnym optymistą jeśli chodzi o szczepionkę na koronawirusa. Pozytywną informacją jest fakt, że potwierdzono jej działanie, natomiast proces dopuszczenia do szczepień jeszcze trwa.
Mój optymizm zacznie się, kiedy szczepionka będzie leżała na stole. Dopóki jej nie ma, to każde zachwianie, każdy negatywny przypadek wstrzymuje proces na 2-3 tygodnie, a czasami i 3 miesiące – do wyjaśnienia, co się stało. Firmy muszą być optymistyczne, bo to jest wielki wyścig. Moderna przecież już miała zahamowanie na dwa tygodnie. Wyjaśniło się, że to nie wina szczepionki. Mieli szczęście, że dotyczyło to grupy placebo i nie miało związku ze szczepionką, bo inaczej wyjaśnianie trwa miesiącami
— stwierdza
Jedno jest optymistyczne – szczepionka działa. To jest dla wszystkich optymistyczne. Nie ma większego znaczenia, czy to będzie ta, czy inna firma. Jeżeli dany mechanizm jest skuteczny, czyli chroni przed zachorowaniem, bo przed zakażeniem nic nie uchroni, to oznacza, że inni też mają szansę. Od razu przyspiesza cały proces
— zaznacza
Jest znacznie poważniejsze pytanie – czy przechorowanie daje odporność na dłużej niż trzy lata, bo przy innych koronawirusach nie daje, a szczepionka nie może dać więcej niż przechorowanie
— podsumowuje prof. Gut.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/527623-tylko-u-nas-prof-gut-czynnik-ludzki-jest-niedoceniany