„W momencie, kiedy stanęli przy tych barierkach, stali się policją partyjną” - powiedziała o policjantach otaczających wczoraj kordonem Sejm liderka Strajku Kobiet Marta Lempart w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Wczoraj po komunikacie o rozejściu się ludzie postanowili to wykonać mimo otaczającego ich kordonu
— relacjonowała Lempart wczorajsze zajścia przed budynkiem Sejmu.
Najpierw zamknęli nas w kotle na placu Powstańców. Kordon policji został przerwany w kilku miejscach. Wtedy został użyty wobec nas gaz, zostali nim potraktowani również dziennikarze i posłanka Magda Biejat
— mówiła, podkreślając, że ona sama też dostała gazem.
Drugim trudnym momentem była sytuacja, kiedy tajniacy zaczęli wyciągać pojedyncze osoby z tłumu
— budowała napięcie.
Wyciągali ludzi z tłumu i dokądś ich wynosili. W pewnym momencie zaczęli nas bić. Najprawdopodobniej informacje, które dostawałyśmy podczas poprzednich marszów, że czają się wokół nas narodowcy, w rzeczywistości dotyczyły tajniaków
— opowiadała.
Co z tego, że były agresywne? Grunt to zrobić z siebie ofiarę
Na uwagę prowadzących wywiad, że jeden z nich miał pałkę teleskopową, Lempart powiedziała:
I bił nią protestujących. Nie jedyny, bo takich bijących pałkami było więcej. Wybiegali zza umundurowanych funkcjonariuszy, atakowali i znów chowali się za kordonem policji. Policja mówi, że musieli interweniować. Ale to nie były żadne interwencje, to były prowokacje.
Tajniacy są zawsze, właśnie po to, by prowokować lub tak jak wczoraj napier…ać ludzi
— dodała z właściwą sobie gracją.
Odnosząc się do otoczenia kordonem policji budynku Sejmu, Lempart oświadczyła:
Kaczyński się przestraszył. Ustawa o policji mówi, że mają prawo odmówić wykonania rozkazów w określonych okolicznościach. I to była taka sytuacja. A jednak kilka tysięcy policjantów zgodziło się na pilnowanie Kaczyńskiego. W momencie, kiedy stanęli przy tych barierkach, stali się policją partyjną.
„Nikt się nie bił z policją”
Lempart otwarcie zaprzeczyła, aby uczestnicy manifestacji byli agresywni.
Nikt się nie bił z policją, nikt jej nie atakował. Po prostu, kiedy ludzie usłyszeli, że mają się rozejść, to starali się to robić. I są relacje w internecie, że to tajniacy rzucali granaty hukowe między karetki
— przekonywała.
Cóż, grunt to mieć dobre mniemanie o sobie i przygotowaną własną wersję wydarzeń, a jeszcze lepiej, jeżeli można ją umieścić w mediach. Problem w tym, że do wielu dni cała Polska z niepokojem obserwuje wyczyny „subtelnych dam” spod znaku błyskawicy Hitlerjugend, w tym „brak przemocy” i wiele innych. Wsparcie ze strony liberalno-lewicowych mediów to za mało, aby prawda nie ujrzała światła dziennego.
aw/Gazeta Wyborcza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/527449-przesladowana-lempart-kaczynski-sie-przestraszyl