„Interesuje mnie nie tyle jak długo będą trwały te demonstracje kobiet, tylko ile tam poszło już pieniędzy, bo od pieniędzy wszystko zależy. Najważniejsze zostało powiedziane: „Das ist Krieg!”, „To jest wojna!”. To zostało oznajmione i pokazane. Przez nie byle kogo, tylko przez jednego z czołowych polityków niemieckich” - mówi portalowi wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Zgromadzić ludzi na manifestacji wcale nie jest łatwo, tymczasem strajk kobiet nadal rozrabia na ulicach. Dlaczego? Jakie tu mechanizmy wchodzą w grę?
Dr Rafał Brzeski: A ile pieniędzy nazbierano? Jedna z pań podobno zainkasowała milion. Jak to ładnie określono: „udało jej się w ciągu tygodnia zarobić milion na ulicy”. Jeżeli taka pani otrzymuje milion, jeżeli pani prezes od Siemensa zwalnia pracowników z pracy, żeby poszli na manifestację przy jednoczesnym traktowaniu tego dnia jako pełnopłatnego, to sprawa robi się jasna. Niemiecki przemysł pakuje i będzie pakował ile trzeba w obalenie polskiego rządu.
Interesuje mnie nie tyle jak długo będą trwały te demonstracje kobiet, tylko ile tam poszło już pieniędzy, bo od pieniędzy wszystko zależy. Najważniejsze zostało powiedziane: „Das ist Krieg!”, „To jest wojna!”. To zostało oznajmione i pokazane. Przez nie byle kogo, tylko przez jednego z czołowych polityków niemieckich. Później była cała seria różnych wypowiedzi. Jest to cywilizacyjny postęp. Przed świtem 1 września 1939 roku nie wypowiadano wojny, tylko po prostu zbombardowano Wieluń i Westerplatte. Mamy więc postęp. Ale wojna trwa, tyle tylko, że w innej formie. Proszę prześledzić, jakie oświadczenia wygłaszali czołowi politycy przeciwko naszemu rządowi w ostatnich tygodniach, albo ostatnich dwóch miesiącach, a jakie były decyzje polskiego rządu. Przecież jeżeli Niemcy w tej chwili mają ochotę jeszcze liczyć się w Europie i mieć jakikolwiek sukces, a nie generalną klapę swojej prezydencji w UE, to muszą wywrócić rząd Morawieckiego przed końcem roku. Zainwestują w to każde pieniądze, bo stawką jest olbrzymi interes.
Jeżeli razem z Węgrami skutecznie zablokujemy budżet UE, to Niemcy stracą. Przecież te pieniądze wracają nie do Bułgarii, wracają do „starej” Unii, a głównie do Niemiec w postaci różnych zakupów. To jest giga-interes. To jest element wielkiej międzynarodowej gry, jak przepompować pieniądze podatników do prywatnych kieszeni dużych koncernów. Europejska część tej gry w tej chwili wisi na włosku, podobnie zresztą, jak i niemiecka reputacja. Jeżeli okaże się, że weto Polski i Węgier będzie skuteczne i Niemcy nie dadzą rady nic z tym zrobić do końca swojej prezydencji to porażka będzie ogromna, nie tylko wizerunkowa. Ile krajów dojdzie do wniosku, że Niemcy nie są aż takie potężne, jak je malują. Nie trzeba się ich obawiać skoro kraj średniej wielkości, jakim jest Polska i małe Węgry potrafiły je zablokować. Zobaczy pani, co się będzie działo i ilu znajdzie się natychmiast przeciwników polityki Berlina, a przynajmniej niechętnych do spolegliwości. To jest realne niebezpieczeństwo polityczne i trzeba coś zrobić, żeby rząd Zjednoczonej Prawicy padł.
Trzy dni temu zrobiliśmy zapowiedź weta i co było następnego dnia? Jeden z zawieszonych posłów PiS powiedział, że on odchodzi i będzie zakładał koło i w ten sposób PiS straci większość w parlamencie. Taka zbieżność? Same przypadki? Ja nie wierzę w przypadki. W tej rozgrywce między Niemcami a Polską mnożą się wyzwania nie przypadki, łącznie z największym błędem polskiej dyplomacji ostatniego ćwierćwiecza, to znaczy przyjęciem tego niemieckiego ambasadora, który jest obecnie.
Był wysokim funkcjonariuszem BND… Jak duże to ma znaczenie?
To że on był wysokim funkcjonariuszem BND to świadectwo jego profesjonalizmu, ale to nie jest najważniejsze. Znacznie bardziej istotne jest jego pochodzenie. Ojciec był wysokim oficerem Wermachtu w sztabie Hitlera do ostatniego dnia. Krótko przed popełnieniem przez Hitlera samobójstwa zameldował się führerowi, że chce go opuścić i sprowadzić pomoc, na co führer powiedział: „Zgoda”. Ale i to nie jest ważne. Ambasador jest z rodu krzyżackiego. Jeden z jego przodków był wielkim mistrzem Zakonu w Liwonii. To jest człowiek z tzw. twardego rdzenia polityki niemieckiej. Wszystko się zmienia. Zmieniało się Cesarstwo na Rzeszę, Rzesza na Cesarstwo, Cesarstwo na Republikę, Republika na III Rzeszę, potem na Bundessrepublikę, ale te rody się nie zmieniały i rdzeń trwa nadal – ci, którzy naprawdę rządzą Niemcami. Jedni twierdzą, że jest to 200 rodów, inni – że tylko 100. Reszta nie ma większego znaczenia – dzisiaj jest ten kanclerz, jutro będzie inny, ale polityka Niemiec się nie zmienia i polityka rodów też się nie zmienia. Wpuścić do Warszawy człowieka z taką proweniencją i z takimi możliwościami, fachowca posiadającego pełny dostęp do archiwów Stasi to olbrzymi błąd.
Proszę pamiętać, że w drugiej połowie lat 80. Stasi z decyzji Kiszczaka otrzymało dostęp „do serca PZPR” i możliwość werbowania jej członków. Takich uprawnień nie miało wówczas nawet KGB. Ludzie Stasi werbowali w PZPR aż huczało. Jeżeli zwerbowali wówczas „młodziaków” to są oni nadal w politycznym obiegu, no i ten pan ma ich w ręku.
Wróćmy do pieniędzy. Finansowanie operacji wywiadowczych to jest „miękkie podbrzusze”, bo przy tym łatwo wpaść. Tajne skrytki, systemy kodów, martwe skrzynki kontaktowe. Tęgie głowy kombinowały. Na finansowanie właściwego wyniku wyborów, na demonstracje, czy podkładania politycznej świni jeszcze do niedawna przekazywano pieniądze w walizkach (KGB w Indiach), reklamówkach (w Polsce to ćwiczono), a teraz co? Teraz robi się internetową zbiórkę. Pełna transparentność. Tysiące drobnych wpłat niewartych śledzenia. Trudno dojść, czy robot wpłacał, czy konkretny człowiek.
Jest cel – obalić rząd, cel zapowiedziany, wyartykułowany. Są ludzie – kierownictwo. Jest sposób finansowania. Pozostaje pytanie tylko, czy będzie dostatecznie dużo pieniędzy na opłacenie demonstracji. Jak widać na bazie znudzonych dzieciaków ze szkoły już niewiele da się zrobić, dlatego że albo zmądrzały, albo zrobiło się zimno, albo rodzice im wytłumaczyli, albo położyli szlaban. A może same stwierdziły, że to obciach.
Skoro już jesteśmy przy tych dzieciakach, które manifestowały w strajku kobiet, to wydaje się, że grunt pod tę operację, która jest w tej chwili realizowana, musiał być przygotowany dużo wcześniej, być może nawet lata wcześniej. Jak Pan to ocenia? Czy to jest operacja, która została rozpisana na wiele lat?
Na wiele lat to raczej wątpię. Ja nie jestem zwolennikiem tej teorii, że to zostało po to zrobione, żeby młodzież depatriotyzować i przekonać ją do działań lewicowych. Lewicowy bunt to młodzież ma we krwi i w pewnym wieku to się po prostu ma. Zresztą jak mówi angielskie przysłowie polityczne: „każdy porządny konserwatysta w młodości był socjalistą”. I to się potwierdza. Patriotyzm albo wynosi się z domu i on zostaje, albo patriotyzmu nie było w domu i jest się chorągiewką na wietrze. Ktoś ustawi wentylator w odpowiednim dla siebie kierunku i zagospodaruje próżnię. To jest kwestia rodzinnego wychowania, nie tyle szkoły. Większa część tych młodych ludzi zmieni swoje podejście. W tej kwestii jestem optymistą.
Nie sądzę, żeby to była tak szeroko zakrojona operacja. Na razie to może jeszcze te wulgaryzmy chwytają, ale to szybko się wypali, dlatego że jest to smutne, melancholijne i nudne maciowanie. To jest może atrakcyjne na tydzień, dwa, miesiąc. Niektórzy twierdzą, że jest to „ekspresja artystyczna”. Dobry wozak, czy przedwojenny dorożkarz to by dopiero im pokazał – wystarczy Wiecha poczytać – co to znaczy ekspresja artystyczna przy pomocy wulgaryzmów.
Takie zagrożenia są doraźne. Zagrożeniem i to jest niesłychanie poważnym jest ewentualna zgoda na propozycje Unii, gdyż to prosta droga do utraty suwerenności i zredukowania Polski do konglomeratu prowincji i guberni pod zarządem zdominowanej przez Niemcy unijnej biurokracji. W takiej koncepcji Polakom przypada rola wyznaczona od dawna przez wspomniany „rdzeń” - rola przystosowanej do zawodu siły roboczej. Te propozycje to są realne niebezpieczeństwa dla państwa i co ważniejsze dla narodu. Jeżeli bowiem trwa naród, to nawet jeżeli dochodzi do utraty niepodległości, to zawsze jest szansa na odzyskanie państwa. Jeszcze nie tak dawno mieliśmy państwo teoretycznie suwerenne, które nam zafundowali nasi „wybitni politycy”, którzy teraz są „wielkimi autorytetami” w Unii Europejskiej. Wpakowali nas w brak suwerenności i jeszcze nam zaaplikowali kurację wstydu, żebyśmy czuli się jeszcze niżsi, malutcy, niepokaźni, ot karzełki, które mają tym wielkim mocarzom buty czyścić i sznurowadła zawiązywać.
W tym kontekście w sposób szczególny jawi się się symbol błyskawicy stosowany przez strajk kobiet. Jakie on ma znaczenie? Czy ten symbol został wybrany celowo?
To jest przecież błyskawica Hitlerjugend. Powiedziano przecież „Das ist Krieg!”, „To jest wojna!”. I się odsłonięto. Tak strzelić sobie w kolano to tylko Niemcy potrafią, ale rozniosła ich duma i pycha.
Jeżeli rząd pójdzie na ustępstwa, to może iść sobie na zieloną trawkę, bo ludzie poczują się zdradzeni i na PiS więcej nie zagłosują.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/527287-kto-stoi-za-strajkiem-kobiet-dr-brzeski-wyjasnia