**”Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej zlecają mniej badań w kierunku SARS-CoV-2, stąd mniejsza liczba wykonanych testów” - wyjaśniał w poniedziałek rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. W poniedziałek rano Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że ostatniej doby wykonano ponad 35,1 tys. badań laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2. W 20,8 tys. przypadków testy potwierdziły zakażenie koronawirusem.
CZYTAJ TEŻ:
Ilość testów
Komentując małą liczbę wykonanych testów, rzecznik MZ powiedział, że „minister zdrowia ani żaden urzędnik w ministerstwie zdrowia nie zleca wykonywania testów w Polsce”.
My określamy pewne ramy wykonywania tych testów. Przypomnę, że po zmianie strategii testowania te wyniki codzienne skoczyły nam do 60-80 tys. (wykonywanych testów w ciągu doby - PAP) i utrzymywały się przez długi czas na tym poziomie 60 tys.
—podkreślił.
Ten dzisiejszy wynik to po pierwsze wszystkim pokłosie weekendu, gdzie zawsze te wyniki są mniejsze wykonywanych testów. Po drugie jak państwo obserwujecie liczbę zleceń z podstawowej opieki zdrowotnej, to jest pierwszy symptom tego, ile będziemy wykonywać testów w najbliższym tygodniu, najbliższych dniach
—wyjaśnił Andrusiewicz.
Rzecznik zwrócił uwagę, że na liczbę wykonanych testów wpłynął też dzień wolny w środę 11 listopada.
Jak państwo wiecie jeden dodatkowy dzień wolny to jeden dodatkowy dzień, w którym podstawowa opieka zdrowotna nie pracuje, więc tych zleceń z POZ praktycznie nie ma
—powiedział.
Rzecznik MZ był pytany, czy resort nie jest zaniepokojony faktem, że zleca się coraz mniej testów na koronawirusa. Ostatniej doby wykonano ponad 35,1 tys. testów, podczas gdy kilka tygodni wcześniej zlecano ich 60-80 tys.
Andrusiewicz przypomniał, że w przypadku objawów koronawirusa chorzy zgłaszają się do lekarza POZ. Następnie lekarz ten kieruje pacjenta na test.
Jeżeli lekarz ma mniej kontaktów z osobami objawowymi, to tych osób mniej się zgłasza do lekarza, tym samym mniej osób jest kierowanych na testy. Tu nie ma nic nielogicznego i nic niepokojącego
—wyjaśnił rzecznik.
Dodał, że „jeżeli obserwujemy mniej zgłoszeń do lekarzy, to logiczne jest, że będziemy obserwować mniej wykonanych testów”.
—powiedział.
Łóżka covidowe
Zwrócił uwagę, że podobna sytuacja dotyczy tzw. łóżek covidowych.
Kilka tygodni temu liczba zajętych łóżek systematycznie rosła. Dzisiaj mamy już dni, w których ta liczba łóżek zajętych spada, albo te przyrosty nie są już rzędu kilkuset, ale 20. Co to oznacza? Mniej pacjentów trafia do szpitala. A mniej pacjentów trafia do szpitala, bo mniej pacjentów jest chorych
—wskazał rzecznik MZ.
Gdzie trafiają pacjenci?
Gdy są miejsca w szpitalach standardowych, pacjenci najpierw kierowani są tam, a nie do szpitali tymczasowych. Jeśli będzie potrzeba kierowania do nich większej liczby pacjentów w stanie ciężkim, będą tam kierowani
—powiedział Wojciech Andrusiewicz.
Dziennikarze pytali Andrusiewicza m.in. o to, jak to jest, że pacjenci nie mogą się dostać do szpitali, a szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym świeci pustkami.
Rzecznik MZ odpowiedział, że rząd tworzy „bufor łóżkowy” w szpitalach tymczasowych Obecnie jest to 338 dodatkowych łóżek w dwóch placówkach – w Krakowie i w Warszawie.
Mamy zajętych 65 łóżek. Pamiętajmy, że w tym okresie, w którym pacjenci mogą jeszcze trafiać na normalne oddziały covidowe w szpitalach standardowych, to w pierwszej chwili są tam właśnie kierowani do oceny stanu zdrowia
—tłumaczył.
Powołał się na przypadek pacjenta skierowanego najpierw do szpitala MSWiA, a następnie uznanego za nieciężki przypadek COVID-19 i skierowanego do szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym.
Nieprawdą jest, że nie kierujemy tam osób. Kierujemy tam pacjentów w stanie lżejszym, którzy wymagają mimo wszystko hospitalizacji
—wskazywał.
Podkreślił, że chodzi o pacjentów, których nie można skierować na izolację odmową, bo wymagają hospitalizacji, np. podłączenia do tlenu.
Jeśli zaistniałaby potrzeba, żeby do szpitali tymczasowych przekierować więcej pacjentów w stanach cięższych, to oczywiście tam będą kierowani. Najpierw wykorzystujemy łóżka w standardowych szpitalach na oddziałach covidowych
—zaznaczył rzecznik MZ.
Atak ze strony Bartosza Arłukowicza
Pytany był również o wpisy na Twitterze europosła PO, byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, który – zwracając się do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego – napisał m.in.:
Proszę wytłumaczyć lekarzom i pielęgniarkom w setkach zwykłych szpitali, dlaczego za puste łóżka płacicie 800 zł za dzień w szpitalu narodowym, a zwykłym szpitalom 100. Za respirator 3,7 zł w zwykłym szpitalu, a w narodowym 200 zł.?
Andrusiewicz stwierdził, że jeśli Arłukowicz ma wątpliwości co do finansowania szpitali tymczasowych, to MZ udzieli w tej sprawie wszelkich informacji.
Pojawiają się również informacje, że szpital tymczasowy zarabia. To słowo jest w ogóle nieadekwatne. Szpital nie jest od zarabiania pieniędzy, tylko od leczenia pacjentów
—mówił rzecznik MZ.
Finansowanie szpitali tymczasowych
Nawiązując do finansowania szpitali tymczasowych, podkreślił, że otrzymują one jedną pulę pieniędzy jako wsparcie z tytułu gotowości łóżek i leczenia pacjentów covidowych. Zwrócił uwagę, że w tej puli zawarty jest również dodatek dla lekarzy.
W przypadku standardowych szpitali covidowych na wypłatę dla szpitala – z uwagi na opiekę nad pacjentami covidowymi – składa się opłata rekompensacyjna. Średnio w skali kraju to jest 717 zł, ale w przypadku szpitali klinicznych – to jest 1400 zł. Do tej opłaty rekompensacyjnej dochodzą dodatki dla lekarzy i oczywiście opłata za pacjenta w stanie cięższym lub lżejszym. Jeśli zsumujemy te kwoty, szpital standardowy obsługujący pacjentów covidowych otrzymuje wyższe kwoty niż szpital tymczasowy
—podkreślił.
Drugi szpital tymczasowy w Warszawie
Andrusiewicz pytany był również, po co w Warszawie będzie tworzony drugi szpital tymczasowy. W poniedziałek szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział, że powstanie on na terenie wojskowej bazy na Okęciu.
Musimy przygotować bufor łóżkowy, gdyby, nie daj Boże, liczba pacjentów wymagających hospitalizacji wzrosła. Tu nieważne są kwoty, które poświęcimy na te szpitale
—odpowiedział.
Dodał, że ważne, aby zapewnić łóżka na wypadek, gdyby fala epidemii nagle znowu zaczęła rosnąć.
Oczekiwanie na szczepionkę
Przygotowujemy logistykę do szczepień przeciwko koronawirusowi. Jeżeli szczepionka się pojawi, zaręczam, że będzie dostępna
—zapewnił rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Przygotowujemy całą logistykę. Przede wszystkim sprowadzenie tej szczepionki do Polski, potem utrzymywanie jej w dość niskiej temperaturze – to jest temperatura na poziomie minus 70-80 stopni Celsjusza, a potem – co też niezwykle istotne – dystrybucja tej szczepionki i szczepienie dość dużej populacji ludzi. Mamy nadzieję, że dość dużej, bo mamy nadzieję, że większość społeczeństwa zdecyduje się jednak zaszczepić
—powiedział w poniedziałek rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Zaznaczył, że umowy odnoście szczepionek są podpisane nie tylko z firmą Pfizer, która pierwsza ogłosiła, że udało jej się ją przygotować, ale także z wciąż pracującymi nad szczepionką formami Astra Zeneca i Johnson & Johnson.
Firma Pfizer – tak jak na całym świecie – deklaruje wsparcie w logistyce dostawy szczepionek; my przygotowujemy całą logistykę na miejscu. Jeżeli ta szczepionka się pojawi, zaręczam, że będzie dostępna. Organizujemy punkty szczepień
—zapewnił.
Zaznaczył, że jeżeli przyjąć, że będzie chciała się zaszczepić połowa społeczeństwa, to liczba punktów szczepień musi być duża.
Dostępność respiratorów
Informacja, że w danym województwie są dwa czy trzy wolne respiratory nie znaczy, że to jest koniec respiratorów. Do ratowania zdrowia i życia pacjentów można wykorzystać również te, które nie służą pacjentom covidowym
—powiedział rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
W ostatnich dniach, tygodniach szybko rośnie liczba wolnych łóżek i respiratorów. Wolnych łóżek jest w granicach 13 tys., a respiratorów – 600.
Andrusiewicz zaznaczył, że nawet, jeżeli w danym województwie pojawiają się informacje, że „są dwa lub trzy dostępne wolne respiratory, to nie znaczy, że to jest koniec respiratorów w danym województwie”.
Do ratowania zdrowia i życia pacjentów można wykorzystać również respiratory, które są wolne, a nie służą w tym momencie pacjentom covidowym
—wyjaśnił rzecznik resortu zdrowia.
Zakażenia na Śląsku i Mazowszu
Minister Zdrowia Andrzej Niedzielski polecił szefowi GIS Jarosławowi Pinkasowi przeanalizowanie wszystkich raportów z ostatnich tygodni o zakażeniach koronawirusem na Mazowszu i Śląsku, gdzie mogły pojawić się błędy
—poinformował w poniedziałek rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Andrusiewicza pytano o rozbieżności w danych o liczbie zakażeń, prowadzonych przez resort zdrowia, a tych, które prowadzi dziewiętnastoletni Michał Rogalski na podstawie danych ze stacji sanitarno-epidemiologicznych.
Rzecznik poinformował, że minister zdrowia Andrzej Niedzielski polecił głównemu inspektorowi sanitarnemu Jarosławowi Pinkasowi przeanalizowanie wszystkich raportów z ostatnich tygodni z województw mazowieckiego i śląskiego, gdzie zostały wskazane błędy.
Do środy ma być oświadczenie ministra Pinkasa, czy rzeczywiście te błędy zaistniały, a jeśli zaistniały, to jaki jest natychmiastowy sposób ich rozwiązania
—oświadczył Andrusiewicz.
Zapewnił, że informacje o liczbie zakażeń nie są ukrywane.
Nie ma żadnej manipulacji, wszystko dzieje się transparentnie
—podkreślał.
Wyliczenia Rogalskiego
Michał Rogalski, który od początku pandemii prowadzi statystyki związanie z liczbą zakażeń koronawirusem napisał w poniedziałek na Twitterze:
Różnica pomiędzy sumą potwierdzonych przypadków w woj. mazowieckim według danych MZ a PSSE na dzień 15.11 wzrosła już do 14,2 tys. Czy MZ się w końcu doliczy i powie nam, skąd te nieprawidłowości?.
Z kolei w piątkowym wpisie zwrócił uwagę, że różnica między liczbą potwierdzonych przypadków w woj. mazowieckim według danych MZ a danymi z PSSE wynosi na dzień 12 listopada ponad 11 tys. przypadków.
11 tys. więcej niż wynika z danych Ministerstwa Zdrowia
—zaznaczył.
Minister zdrowia Adam Niedzielski był pytany w poniedziałkowym „DGP” o pojawiające się zarzuty, że raportowana liczba przypadków zakażeń koronawirusem jest regulowana odgórnie, bo wystarczy zmniejszyć liczbę testów, a tymczasem w sobotę mieliśmy rekordowe 548 zgonów.
To dobry przypadek pokazujący, że na każde spostrzeżenie pojawia się zarzut kłamstwa. Każde słowo trzeba na wszystkie sposoby wyjaśniać, żeby nie pozostawić miejsca do tworzenia teorii spiskowych. O tym, ile mamy wykonywanych w Polsce testów, w przeważającej mierze decyduje liczba zleceń wystawianych przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Im więcej pacjentów objawowych zgłasza się do przychodni czy na teleporadę, tym więcej testów
—podkreślił minister zdrowia, pytając, gdzie tu zatem miejsce na działania jego czy rządu.
aes(PAP)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/526742-rzecznik-mz-mniej-testow-to-efekt-mniejszej-liczby-zlecen
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.