Takiego zalewu zwulgaryzowanego brudu obyczajowego w przestrzeni publicznej nie mieliśmy w Polsce chyba jeszcze nigdy. I nie chodzi już nawet o zseksualizowany przekaz reklamowy, na który oburzaliśmy się kilka lat temu. Jesteśmy nieustannie poddawani ordynarnym, odartym z godności atakom, sprowadzającym aktywność człowieka niemal wyłącznie do czynności seksualnych. Strajk Kobiet, Marsze Równości, Czarne Marsze i wszelkie manifestacje środowisk LGBTQ+ epatują coraz bardziej wyuzdanym obrazem, wulgarnym słowem, profanacją, zwyrodniałą wizją człowieka. To przesuwanie granic nie jest bez znaczenia. Zarezonuje w kolejnych pokoleniach jeszcze dramatyczniej niż dziś. Jak na to odpowiedzieć? Skoro strona atakująca nie czuje żadnych oporów i wstydu, konserwatyści i katolicy powinni wreszcie przestać wstydzić się mówić głośno o swoich wartościach i na poważnie nimi żyć. Czas zacząć na serio promować życie w czystości, wierności i wstrzemięźliwości.
Wiele razy opisywaliśmy na łamach naszego portalu mechanizmy, za pomocą których realizowane są założenia rewolucji kulturowej. Strategia „wojny bez walki” przeanalizowana tu została w najdrobniejszych szczegółach. Dawno wdrożone już zostały wszelkie elementy „teorii wnikania” w struktury społeczno-polityczne. Pożyteczni idioci i agenci wpływu od dawna rozlokowani są w strategicznych przestrzeniach życia: w mediach, w edukacji, w strukturach władzy państwowej, a nawet w strukturach religijnych. Wszystko po to, by osłabić kondycję moralną, intelektualną i fizyczną społeczeństwa. Przeszliśmy ten wstępny etap już kilka dekad temu. Teraz widać ich skutki. Kolejne pokolenie daje się złapać w pułapki, wynikające z przeprowadzonego wzorcowo procesu demoralizacji.
Społeczne skutki demoralizacji
Aż chciałoby się wrócić do fundamentów, do przywołania podstawowych pojęć, do zdefiniowania tego, co przekłamane. W ludzkim działaniu chodzi przecież tylko o jedno – żeby było dobre. Warunkiem jest jednak nie tylko umiejętność właściwego rozpoznania dobra, ale i zdolność do jego wyboru, odpowiednie usprawnienie w działaniu. Istotną rolę odgrywało w tej kwestii zawsze wychowanie, dziś tak skutecznie wyparte przez postmodernistyczną antypedagogikę zakładającą, że dziecko samo wie, co dla niego dobre. A przecież, proces wychowania, a później samowychowania, są elementami niezmiernie ważnymi na wszystkich etapach życia. Bez ćwiczenia się w dobru, bez nabywania sprawności cnót moralnych, nie ma przestrzeni do prawdziwej wolności i rozwoju. Św. Tomasz z Akwinu podkreślał, że dobre działanie stanowi dobrego człowieka, dlatego trzeba ćwiczyć się w umiejętności podporządkowywania uczuć woli i rozumowi. Należałoby więc na nowo przywrócić wartość cnót kardynalnych: roztropności, sprawiedliwości, męstwa i umiarkowania. Wszystko to, czym ideologia gender tak głęboko pogardza.
Nie trzeba być filozofem, psychologiem czy psychiatrą, by zauważyć, że kolejne pokolenia uformowane w hedonistycznym pędzie samorealizacji, popadają masowo w depresję, cierpią z powodu samotności, obniżonego poczucia własnej wartości i duchowej pustki. Często nie są nawet w stanie uświadomić sobie źródła bólu i poczucia odrzucenia. Ludzie z pokolenia „instant”, przyzwyczajeni do natychmiastowej realizacji własnych pragnień i zachcianek, stali się niezdolni do czekania, podejmowania trudów, ponoszenia ofiar, rezygnowania z przyjemności. A przecież pod tą całą powierzchownością nadal bije to samo ludzkie serce, którego natury przekłamać się nie da. Im większe oddalenie od Prawdy, Dobra i Piękna, tym bardziej przeraźliwy jest krzyk głodnego pełni serca. Bo karmione namiastkami dziczeje. Pozbawione poczucia bezpieczeństwa, nieogrzane prawdziwym dobrem, nienapojone prawdą, zdezorientowane brakiem stałości i pewnego celu – rozpada się z lęku.
Ludzkie serce jest parzyste. W pojedynkę umiera. I nie chodzi tu wcale o konieczność trwania w związku z drugim człowiekiem, ale o naturę serca, w które wpisane jest pragnienie transcendensu, miłości, duchowej pełni, przekraczania tego, co materialne. Św. Augustyn, zanim tę prawdę pojął, przez lata zagłuszał poruszenia serca hedonistyczną rozpustą. Po latach napisał w „Wyznaniach”: „Stworzyłeś nas bowiem dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie”. Zredukowanie człowieka do jego cielesności, ograniczenie sfery doznań do popędowości musi skutkować wewnętrznym złamaniem. Konieczne okazuje się więc oczyszczenie serca.
Wychowanie do czystości
Jak z tego stanu wyjść? Recepta jest pozornie prosta: żyć w prawdzie, właściwie rozpoznawać dobro i w wolności je realizować. Tyle że trudno mówić o wolności, gdy człowiek od lat najmłodszych ma być uczony ulegania popędowości i używania innych do własnych celów. Poddawany ciągłym bodźcom absorbującym jego uwagę na jednej tylko przestrzeni, traci kontakt z samym sobą. W rezultacie niewiele wie o sobie samym. Im wcześniej młodzi ludzie zaczynają wchodzić w seksualne związki, tym mniejsze mają szanse na określenie tego, kim są naprawdę. Zmieniają partnerów, przyzwyczajają się do ciągłej obecności kogoś, kto i tak nie daje im poczucia stałości czy pełni i nie wyobrażają sobie przeżycia dłuższego czasu w samotności. A to przecież ona odgrywa tutaj kluczową rolę. Bo kształt samotności decyduje o kształcie przyszłej miłości.
Nie uzdolni nas do miłości ogłupiająca edukacja seksualna. Skoncentrowanie się na popędowości, zwłaszcza w czasie, gdy człowiek dopiero się kształtuje, zablokuje możliwość doświadczenia największej przygody życia. Przygody odkrywania samego siebie. Dlatego cały wysiłek wychowawczy i edukacyjny powinien zostać włożony w rozwijanie u młodych ludzi wszystkich możliwych potencjalności, w odbudowanie poczucia własnej wartości lub utwierdzenie się w nim, rozbudzanie pasji, ciekawości świata, wzięcia odpowiedzialności za siebie i innych. Skupienie się w czasie dojrzewania na jednym tylko fragmencie ludzkiego istnienia, zawsze będzie skutkować jakimś wewnętrznym niedorozwojem. Z tego właśnie powodu, nie edukacja seksualna, a wychowanie do życia w rodzinie jest właściwym kierunkiem edukacyjnym.
Mamy w Polsce szereg inicjatyw i kilka świetnych organizacji, które prowadzą dla uczniów, nauczycieli i rodziców warsztaty edukacyjne. W takim ujęciu aktywność seksualna jest jednym z elementów życia, a nie – jak w innych modelach edukacyjnych – dominującą i odseparowaną od woli człowieka siłą. Najczęstszy problem nastolatków to brak poczucia własnej wartości. Towarzyszące temu osamotnienie i chęć akceptacji, połączone z pojawiającym się pożądaniem, niosą ze sobą niebezpieczeństwo przedwczesnej inicjacji seksualnej i częstych zmian partnerów. Programy stawiające na wstrzemięźliwość porządkują te rzeczywistości, pomagają odnaleźć siebie, uczą odróżniać potrzeby od pragnień czy zachcianek i motywują do podjęcia pracy nas sobą. Uczą także odróżniać miłość od zakochania czy zauroczenia, co pozwala zrozumieć, że relacja to proces, którego nie należy sztucznie przyspieszać. Czas nauki ukazywany jest jako czas inwestycji w siebie, a podejmowanie zagadnień asertywności ma pomóc w radzeniu sobie z presją rówieśników. Można tu wymienić choćby projekt „Warto czekać”, „Dobra młodość” czy „Archipelag skarbów”. Jest ich oczywiście znacznie więcej. Warto poszukać i zacząć proponować młodym ludziom atrakcyjny program rozwojowy.
W czasie tak wzmożonej i powszechnej seksualizacji, na wychowanie do życia w czystości powinny postawić także wszystkie katolickie grupy formacyjne. Są oczywiście wspaniałe inicjatywy jak Ruch Czystych Serc, który zrzesza coraz więcej młodych ludzi, ale troska o wychowanie do dojrzałości, odpowiedzialności i wstrzemięźliwości powinna stać się fundamentem wszystkich innych organizacji.
Normy seksualne a rozwój społeczny
Postawa jednostki i społeczeństwa wobec kwestii seksualności wcale nie jest bez znaczenia. Angielski antropolog Joseph Daniel Unwin, zainspirowany tezami Freuda, zadał sobie pytanie o to, jaki wpływ mają normy seksualne społeczeństwa na poziom jego kultury. W poszukiwaniu odpowiedzi zbadał 80 społeczeństw nieucywilizowanych oraz wysokie kultury Babilończyków, Ateńczyków, Rzymian, Anglosasów i Anglików. Co się okazało? Im większe ograniczenia seksualne, tym wyższy poziom kultury.
„Od tej zasady nie ma żadnych wyjątków. Zatem kultury pojawiają się na dziejowej scenie, kiedy silnie ograniczają możliwości zaspokojenia płciowego, i schodzą z niej, gdy pozwalają seksualności zejść na zwierzęcy poziom nieograniczonego zaspokojenia płciowego. […] W kronikach dziejów nie ma przykładu społeczeństwa, które utrzymałoby przez dłuższy czas wysoką energię społeczną, nie będąc absolutnie monogamicznym”
— pisał Unwin.
Niepopularne? Ciekawe, że w czasach, zdominowanych przez ekologizm, w których tyle mówi się o czystości powietrza, ziemi, żywności, płaci się krocie za oczyszczanie wody i produkty organiczne, mówienie o moralnym życiu w czystości jest natychmiast wyśmiewane. Dziewictwo jest kategorią odrzuconą, wstrzemięźliwość seksualna wyklęta jak średniowieczne gusła. Nawet wierność małżeńska powoli przestaje być wartością. „Newsweek” Tomasza Lisa czy „Gazeta” Michnika nie ustają w promocji związków poliamorycznych i wszelkich innych wypaczeń wierności. Taki kierunek światłych postępowców…
Tylko całościowe, integralne spojrzenie na człowieka, ukierunkowane na jego rozwój może stanowić tarczę przeciwko ideologii gender. Trzeba na nowo uświadomić sobie, że na kształtowanie człowieka składają się dwa główne procesy: wychowawczy i edukacyjny. Te z kolei realizowane są w trzech głównych przestrzeniach: w rodzinie, w szkole i w Kościele. Nieprawdopodobnie silny wpływ na postawy młodych ludzi ma – w dobie nowych mediów - także przestrzeń popkultury. Zamiast więc płakać nad rozlanym mlekiem i ubolewać nad panoszącą się demoralizacją, trzeba na nowo przywrócić kanon prawdy, dobra i piękna. Wzmocnić i uzupełnić programy edukacyjne, przywrócić szkole walor wychowawczy, zacząć na poważnie formować młodzież do pełnego rozwoju, przemyśleć możliwość zagospodarowania mediów, postawić na kulturę, której treść zamiast ściągać w dół, otwiera horyzonty estetyczne, poznawcze, moralne. A zanim to wszystko nastąpi w obszarze instytucjonalnym, czas zacząć od siebie. Dać świadectwo, nie relatywizować, nie usprawiedliwiać zła, stać przy prawdzie, bronić dobra i przestać wstydzić się konserwatywnych, chrześcijańskich, katolickich wartości.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/526411-jak-ochronic-sie-przed-demoralizacja-promujmy-czystosc