Warto zwrócić uwagę na wywiad, którego prof. Janusz Sytnik-Czetwertyński, filozof, wykładowca na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, udzielił Aleksandrze Jakubowskiej, a który został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”. Pada tam kilka naprawdę cennych tez, w tym taka oto:
Czytałem ostatnio, że człowiek w pełni rozwinięty intelektualnie powinien mieć zasób ok. 20 tys. słów. Natomiast dziś ludzie młodzi posługują się katalogiem zawierającym 5–7 tys. słów, czyli nie są w stanie wyrazić do końca tego, co czują, co myślą i co widzą. To rodzi ich frustrację. Wiele z tych osób jest po prostu wściekłych na to, że nie potrafią powiedzieć tego, co czują i myślą. Te braki zastępują im wulgaryzmy, bo cechą charakterystyczną wulgaryzmów jest ich wieloznaczność.
Wiemy dobrze, jakie hasła płynęły ze strony młodych uczestników protestów. Królowało „j…ć PiS” i ”„wyp…ć”. I rzeczywiście, było w tym pewnie niedopowiedzenie, pewna niezdolność wysłowienia się, wyrażenia do końca. Bo przecież tak naprawdę cały przekaz tej „rewolucji” jest w istocie szerszy, głębszy. Sprowadzał się nie do „je..nia PiSu”, ale do „je…a Polski”. A owo „wyp…ć” było skierowanie nie tylko pod adresem partii rządzącej czy Kościoła, ale także w stronę tego wszystkiego, co Polskę stanowi. W stronę Polski. W stronę naszego dziedzictwa. Nieprzypadkowo przecież zaatakowano pomniki, świątynie, symbole. Uderzono w fundament narodowego trwania.
Nieprzypadkowo protesty - wulgarne, bolszewickie - wsparły te wszystkie ośrodki, które Polski w istocie nie chcą. Mówiąc precyzyjnie, nie chcą polskiej tożsamości. Chcą zapewne, by istniał obszar zwany Polską, ale ma być on właściwie pustą przestrzenią. Sam z siebie ma nie nieść niczego oryginalnego, wyrastającego z tysiącletnich dziejów, z bardzo głębokiego związku z chrześcijaństwem, z walki o prawdziwą wolność. Mają tu mieszkać ludzi jałowi, ludzie w rzeczywistości potulni, zewnątrzsterowni. Ludzie, którzy już nigdy nie rzucą wyzwania ukrytym reżyserom i naszej, i światowej rzeczywistości.
Tak jak już pisałem w tym miejscu, źródła procesów, których skutki obserwujemy, są złożone, i w znacznej mierze wyrastają z przerwania transmisji narodowego kodu kulturowego, co z kolei jest skutkiem rewolucji technologicznej. Są to zjawiska, które trzeba starać się rozumieć. Ale też należy jednocześnie stwierdzić, że na program, który niesie ta zła fala, zgody być nie może. Nigdy. Nawet wówczas, gdy on zwycięży. Jego zwycięstwo będzie bowiem końcem Polski.
PS. Polecam jednocześnie Państwu najnowszy, naprawdę ciekawy numer tygodnika „Sieci”:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/525777-glowne-haslo-protestow-wypc-adresowane-bylo-do-polski