30 pracowników jednego szpitala z małego miasta na bezpiecznych dotąd Mazurach zakażonych koronawirusem. W tym chirurdzy, pielęgniarki, ratownicy. Za chwilę może brakować lekarzy na bloku operacyjnym. Co wtedy? Oddział zostanie zamknięty, a jego personel przesunięty do leczenia ludzi z Covidem. To nie film katastroficzny. Tak w praktyce wyglądają codzienne statystyki o liczbie zakażonych.
Scenariusze z filmów grozy to już nasza rzeczywistość. Dotąd widzieliśmy ją jednak z daleka. Pełne kostnice straszyły z Włoch, źle było w szpitalach w Nowym Jorku. Gdzieś daleko, na zachodzie. Dziś rzecznik rządu mówi o tym, że kolejne obostrzenia i ich wdrożenie zależą od tego, czy chorym wystarczy łóżek i respiratorów. To się dzieje naprawdę.
Kiedy w niedużym mazurskim Ełku, przy granicy z najbezpieczniejszym na początku pandemii Podlasiem, gdzie długo nie było ani jednego przypadku zakażenia koronawirusem, w szpitalu wojskowym choruje jedna z instrumentariuszek, zapada decyzja o kwarantannie wszystkich pracowników, którzy mieli z nią styczność. Jak ma działać oddział? Kogo wpisać w grafik? Kto podejmie się operacji? To do tego stopnia stresujące wyzwanie, że lekarz ordynator dostaje zawału serca.
Kierownictwo przejmuje inny lekarz. W tym samym czasie chorują inni pracownicy szpitala, wszystkim robią testy na obecność koronawirusa Covid 19. 30 osób jest zakażonych. Ci, którzy są zdrowi wracają do pracy.
Po wystąpieniu ogniska zakażeń, szpitalny personel z dnia na dzień został uszczuplony o niemal 70 osób. W wojskowym szpitalu w Ełku od ponad tygodnia, na mocy decyzji wojewody, działa Tymczasowy Oddział Zakaźny, w którym przyjmowani są pacjenci chorzy na COVID-19. Aby zapewnić funkcjonowanie tego oddziału szpital znacznie ograniczył działalność.
Co to oznacza? Że do odwołania wstrzymane zostały przyjęcia pacjentów do Oddziału Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej, Oddziału Otolaryngologii oraz Poradni Chirurgii Naczyniowej, Poradni Neurochirurgicznej, Poradni Neurologicznej i Poradni Kardiologicznej.
Tak, na te oddziały pacjenci w ogóle nie są przyjmowani pacjenci. A jeśli wszystkie z 37 łózek przeznaczonych dla chorych na koronawirusa zostanie zapełnionych, pozostałe oddziały, razem z ich pracownikami, będą wezwane na pomoc. Pracownicy już drżą na samą myśl. Stuprocentowa podwyżka wielu zachęca, ale nie uchroni przed zakażeniem, choćby starszych już pielęgniarek.
Co z pacjentami, którzy do szpitala trafią choćby ze złamaną ręką? Będą musieli trafiać do innych placówek medycznych. Być może oddalonych, być może będzie za późno. I może nie będzie specjalisty, który w normalnym czasie zaopiekowałby się nami najlepiej.
Tak w praktyce wyglądają statystyki, które czytamy codziennie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/524786-co-nam-mowia-statystyki-sluzba-zdrowia-na-ostrym-dyzurze