Strona opozycyjna coraz wyraźniej dąży do fizycznej eliminacji swoich przeciwników. Coraz śmielej nakręca atmosferę linczu. Coraz bardziej otwarcie zachęca do bezpośredniej rozprawy z tymi, których uważa za przeszkodę w marszu po władzę. Na pierwszej linii „Gazeta Wyborcza”. A na jej łamach teksty, które muszą zostać zapamiętane, właśnie jako przykład tendencji eksterminacyjnych.
Np. tekst Bartosza T. Wielińskiego pt. „Polki z Berlina piszą do niemieckich sąsiadów Julii Przyłębskiej”. To ledwie skrywana apologia akcji bezpośredniej, ścigania i nękania prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.
Oto fragmenty:
Pod okazałą willą w dzielnicy Dahlem, gdzie od 2016 r. rezyduje ambasador RP w Berlinie prof. Andrzej Przyłębski i jego żona Julia Przyłębska, głośne demonstracje przeciwko wprowadzeniu przez TK faktycznego zakazu aborcji odbywają się już regularnie. Uczestniczki pierwszego protestu, który miał miejsce w zeszły wtorek, opowiadały, że pod willą w samochodzie siedział funkcjonariusz SOP, który fotografował demonstrantów.
Przyłębskiej, która wyroki wydaje w Warszawie, ale większość czasu spędza w Niemczech, rząd przydzielił ochronę.
Styl pełen pogardy, szyderstwa, i solidarności z ludźmi, którzy nachodzą dom (pewnie znacznie mniej okazały niż domy wielu redaktorów „GW”) - bo przecież rezydencja ambasadora PAŃSTWA POLSKIEGO jest jego dom. I to cyniczne oburzenie na ochronę. Bo gdyby jej nie było, mogliby bezkarnie linczować?
I jeszcze ten fragment:
Rozmawiałyśmy z mieszkającymi w okolicy Niemcami. Przyłębskich znają pracownicy sklepów i restauracji, gdzie często się stołują. Postanowiliśmy wytłumaczyć Niemcom, dlaczego regularnie protestujemy pod ich domem. W końcu Dahlem to bardzo spokojna dzielnica – mówi jedna z członkiń feministycznego kolektywu Dziewuchy Berlin, który organizuje demonstracje.
Członkinie kolektywu wydrukowały więc dwustronicowe ulotki, które rozdają mieszkańcom dzielnicy, a także zostawiają w sklepach i restauracjach, w których Przyłębscy bywają.
„Jak państwo zauważyli, wasza spokojna i piękna okolica stała się w ostatnich dniach miejscem głośnych zgromadzeń i demonstracji. (…) Chodzi o waszą sąsiadkę” – czytamy na ulotce, na której zamieszczono czarno-białe zdjęcie Przyłębskiej w sędziowskiej todze.
A więc szczucie również niemieckiego otoczenia. A więc ulotki - niczym listy gończe za przestępcą. Budowa atmosfery, w której o tragedię nie trudno.
W końcu redaktor zadaje pytanie, na które zna odpowiedź - bo to jest nękanie:
Czy to nie jest nękanie państwa Przyłębskich? - pytamy jedną z członkiń kolektywu Dziewuchy Berlin.
Nie – odpowiada. – Przyłębska myślała, że wyda wyrok na polskie kobiety, a potem przeczeka burzę w Niemczech, notabene żyjąc w Berlinie na koszt polskiego podatnika. To bezczelność. Trybunał Konstytucyjny nie ma w planie posiedzeń do końca roku, więc liczyła na kilka miesięcy spokoju. Ale teraz nawet jej sąsiedzi wiedzą, kim jest – mówi aktywistka.
Jeśli coś się stanie, Bartosz T. Wieliński będzie miał krew na rękach; usprawiedliwia działania nie dające się usprawiedliwić. Pomaga budować atmosferę linczu. Daje medialną osłonę agresorom.
Zresztą, zapowiedzi oblania kwasem już płyną pod adresem sędziów Trybunału Konstytucyjnego… O to chodzi?
Skaj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/524741-tak-wyglada-zaszczuwanie-ludzi-gw-zacheca-do-linczu