Nie jestem człowiekiem naiwnym. Doskonale wiem, że pewnie 90 procent wszystkich wyższych kadr w największych koncernach działających w Polsce stanowią ludzie o poglądach lewicowo-liberalnych. Nawet jeśli w sercach tacy nie są, to często zagraniczni właściciele nie pozostawiają wyboru. Taka prawda, takie czasy: by robić karierę, trzeba często być tęczowym albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie.
Zresztą, kształt rynku reklamowego o tym świadczy najlepiej. Nawet powszechnie czytane, lubiane, obecne w milionach domów media konserwatywne, takie jak tworzone przez nasze środowisko, są dyskryminowane. Stąd ponawiam tak często prośby o państwa wsparcie w postaci zakupu e-prenumeraty. Bez państwa na tym rynku naprawdę sami nie damy rady! Prowadzimy to najskromniej jak się da, ale wszystko ma swoje granice.
Wracając do wielkich firm: mimo świadomości, kto nam robi czekoladkę, obsługuje konta bankowe itp., naiwnie zakładaliśmy jednak, jako konsumenci, że może przynajmniej żądza zysku utrzyma te wielkie potęgi w jako takim pionie. Że nie podzielając naszych wartości - szacunku dla życia od poczęcia, szacunku dla rodziny, pragnienia zachowania elementarnej stabilności, miłości do Polski i polskości - przynajmniej nie będą nas publicznie bili po twarzach.
Ale myliliśmy się. Potrójnie.
Po pierwsze, w tym wspomnianym już wyżej wymiarze wzajemnego szacunku, bo oto czytam:
Lotte Wedel umożliwia pracownikom udział w Strajku Kobiet
Wedel jest organizacją wspierającą różnorodność - także światopoglądową, sprawiedliwe traktowanie, tolerancję, wzajemny szacunek i prawa człowieka. Rozumiemy w związku z tym wszystkich Was, którzy zdecydują się wziąć udział w manifestacjach
— napisał w mediach społecznościowych do swoich pracowników Maciej Herman, szef Lotte Wedel.
Po drugie, bo jak rozumiem pan prezes nie wie chyba, że masowe demonstracje w tych dniach to być może śmierć za kilka tygodni dla konsumującej jego czekoladki staruszki. Tak niestety roznosi się koronawirus.
A po trzecie, bo uwierzyliśmy, że mimo wyprzedaży także i Wedla kapitałowi zagranicznemu, cokolwiek z rodzinnej polskiej i propolskiej atmosfery tam zostało. Choćby w szacunku dla szyldu. Cokolwiek - choćby tyle, że można blokiem czekoladowym czy ptasim mleczkiem bez złych skojarzeń poczęstować także nieuleczalnie chore dziecko, podarować rodzinie z dzieckiem z Zespołem Downa. Że one łączą, a nie dzielą. Uspokajają, a nie niosą piorunowy symbol jakiejś wydanej nam „wojny”, najść na kościoły, bicia księży.
Wygląda na to, że jako konsumenci popełniliśmy w przypadku Wedla ogromny błąd. Ogromny.
Szkoda. Ale wnioski trzeba wyciągnąć. W sprawie tych produktów, ale i innych. Uważnie śledzimy sytuację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/524299-i-ty-wedlu-przeciwko-rodzinie-i-zyciu