Ludziom odbiera się prawo do dzieci. To jeszcze jedna z przyczyn zapaści demograficznej. Co innego wychować dziecko tak, jak się chce, a co innego na wzór narzucony przez grupy interesu -
— mówiła w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” w 2014 roku śp. prof. Anna Pawełczyńska, wybitna polska socjolog. Już wówczas przeczuwała to, co dziś widzimy na ulicach.
A widzimy młodych ludzi, którym wspólnota polska - i ta narodowa, i ta chrześcijańska - nie przekazała swoich wartości. Nie przekazała, bo przecież demolowanie świątyń, plugawe słownictwo, szydzenie i obrażanie spraw świętych, wręcz otwarte celebrowanie zła, oznacza utratę łączności z naszym narodowym kodem kulturowym, z naszym światem wartości. To już są ludzie ukształtowani przez globalny marksizm kulturowy, przez siły zewnętrzne.
Wielu szuka winy w sobie. W braku atrakcyjnej propozycji popkulturowej, w złym stylu katechezy, w rozmywaniu nauczania. Mają sporo racji, ale jednocześnie jej nie mają. Problem jest znacznie szerszy, znacznie głębszy. Polega na samej utracie możliwości wychowania przyszłych pokoleń. Jak to ujął pewien mądry człowiek: „Przyszedł czarodziej Smarfon i ukradł dzieci”. Ów „czarodziej Smartfon” to oczywiście tylko symbol tego wszystkiego, co przyniosła zmiana technologiczna i kulturowa, tak głęboka, tak pluralistyczna, tak mocno przesycona zmutowanym na zachodzie komunizmem, że niszcząca dotychczasowe mechanizmy socjalizacji, kształtowania młodego człowieka, przekazywania mu wartości. Dotyczy to zarówno całych społeczeństw, jak i także milionów zwykłych rodzin.
Nikt dotąd nie znalazł na to recepty. Jest być może zbyt wcześnie, bo wielka zmiana dopiero się dokonuje, nie widać jeszcze jej pełnego kształtu. Jedno jest pewne: przyjdzie moment, w którym świat zachodu będzie musiał zareagować, jeśli będzie miał wolę życia, wolę trwania. Obecny kurs to przecież w istocie rozłożone na raty samobójstwo. To proces, który niszczy również elity opozycyjne, proces, za który i one zapłacą. Dziś nakręcają kierunek rewolucyjny licząc na zyski polityczne, ale przecież i one będą temu wszystkiemu podlegały. Już podlegają, nawet w większym stopniu niż strona konserwatywna, o tyle mniej bezbronna, że świadoma zagrożeń.
Recepty nie ma, ale jeden wniosek można już sformułować: nie da się z tym walczyć połowicznie. Nie da się wygrać poprzez działania pozorowane, punktowe, towarzyszące. Wygrać można tylko wówczas, gdy ten problem - problem wychowania młodych pokoleń i przekazywania im wartości - stanie w centrum naszego myślenia. I w centrum działalności państwowej, jeśli jest taka możliwość. Nie oznacza to postulatu polityki radykalnej, ale postulat polityki skrajnie konsekwentnej, głębokiej, skupionej na tej kwestii.
Walka z głównym nurtem marksizmu kulturowego nie ma sensu, jeśli jest to walka połowiczna. „Trochę” znaczy w tych warunkach tyle, co „nic”. Jeśli tego nie zrozumiemy, to rzeczywiście, możemy się tylko cofać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/524169-marksizmu-kulturowego-nie-pokona-sie-walczac-na-pol-gwizdka