W dniu, w którym Trybunał Konstytucyjny w Polsce podjął decyzję o zakazie aborcji eugenicznej, rządy 32 państw świata (reprezentujących łącznie 1,6 miliarda ludzi) podpisały tzw. Deklarację Konsensusu Genewskiego (Geneva Consensus Declaration), która ma charakter antyaborcyjny i prorodzinny.
Co stanowi Deklaracja?
Dokument kwestionuje próby uznania aborcji za powszechne prawo człowieka, co jest forsowane obecnie przez wiele państw Zachodu oraz przez ONZ. W deklaracji znalazły się m.in. stwierdzenia, że aborcja jest sprzeczna z planowaniem rodziny i uderza w rodzinę, która jest naturalną i podstawową komórką społeczeństwa oraz ma prawo do ochrony ze strony społeczeństwa oraz państwa.
W dokumencie możemy też przeczytać:
Nie ma żadnego międzynarodowego prawa do aborcji, ani żadnego międzynarodowego zobowiązania ze strony państw do finansowania lub ułatwiania aborcji, zgodnie z wieloletnim międzynarodowym konsensusem, że każdy naród ma suwerenne prawo do wdrażania programów i działań zgodnych z jego prawami i zasadami.
Znaczenie Polski w UE
Wśród sygnatariuszy deklaracji znalazły się m.in. Stany Zjednoczone, Brazylia, Indonezja czy Egipt. Jest niezwykle symptomatyczne, że dokument podpisali przedstawiciele jedynie dwóch rządów w Unii Europejskiej: Polski i Węgier. Oznacza to, że pozostałe państwa unijne (niezależnie do tego, czy rządzi w nich prawica, czy lewica) są w stanie uznać aborcję za dopuszczalną metodę planowania rodziny i kontroli urodzeń, a już na pewno nie będą walczyć przeciwko takim próbom.
To pokazuje sytuację, w jakiej dziś znajduje się Polska w Unii Europejskiej. W sprawie tak fundamentalnej, jak ochrona ludzkiego życia, pozostajemy na naszym kontynencie niemal osamotnieni. Węgrzy i Białorusini podpisali się co prawda pod deklaracją, ale aborcja na życzenie jest u nich legalna. Zabroniona pozostaje na Malcie, ale z kolei rząd tego kraju nie zdecydował się na dołączenie do sygnatariuszy genewskiego aktu (doniesienia z tej śródziemnomorskiej wyspy wskazują natomiast, że podąża ona przyspieszoną drogą sekularyzacji, tak jak Irlandia czy Hiszpania). Irlandia Północna dzielnie sprzeciwiała się legalizacji aborcji, jednak prawo takie zostało jej w zeszłym roku odgórnie narzucone (mimo sprzeciwów Belfastu) przez władze Wielkiej Brytanii. Na włosku wisi też obecne stanowisko Stanów Zjednoczonych – jeżeli 3 listopada wybory prezydenckie wygra Joe Biden, to Waszyngton natychmiast przyjmie radykalnie proaborcyjny kurs.
W tej sytuacji Polska jest właściwie jedynym w Europie liczącym się państwem (i jednym z niewielu należących do cywilizacji zachodniej), w którym na serio traktuje się piąte przykazanie Dekalogu w odniesieniu do dzieci nienarodzonych. Z tego powodu zapewne wzmagał się będzie nacisk różnych instytucji międzynarodowych, by skruszyć to stanowisko. Należy więc spodziewać się w najbliższym czasie zmasowanych ataków medialnych, akcji politycznych i kampanii społecznych, by złamać ten opór. Popłynie za tym – tak jak było w przypadku Irlandii – strumień pieniędzy z zagranicy. Dzieje się tak mimo tego, że kwestia ochrony życia – w myśl prawa międzynarodowego i unijnego – stanowi wewnętrzną sprawę każdego państwa. Dlaczego więc tak zależy im na narzuceniu swojego stanowiska?
Historia pokazuje, że nawet pojedyncza osoba, która zachowuje przyzwoitość w czasie, gdy inni postępują niegodnie, stanowi wyrzut sumienia. A ten trzeba zagłuszyć, żeby nie przypominał o winie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/523522-czeka-nas-czas-zmasowanych-atakow-akcji-i-kampanii