Jasne, że moment nigdy nie jest dobry. Bo wybory, kampania etc. Tyle, że można stopniować skalę złego czasu na wypowiadania kompromisu aborcyjnego, który działa w Polsce, mimo wszystko, od trzech dekad. Moment samego środka pandemii, która zamyka kolejne gałęzie gospodarki i zabija kolejnych Polaków jest najgorszym z możliwych momentów na wypowiadanie wojny ideologicznej.
Na wojnę się idzie zazwyczaj w czasie, gdy jest się pewnym wygrania. Tak przynajmniej robi dobry dowódca. Zerwanie kompromisu aborcyjnego, w bólach wypracowanego przez państwo i Kościół w latach 90-tych, nastąpiło natomiast w czasie, gdy Kościół katolicki jest najsłabszy od dekad. Wypowiedziano go w czasie, gdy postępuje laicyzacja i nie znaleziono jeszcze nowych form ewangelizacyjnych, skutecznie trafiających do młodych ludzi. Gdzie logika takiego prowadzenia wojny? Ja jej nie widzę. Jest jeszcze inny problem. Po stracie przez PiS władzy za 3 albo 7 lat wahadełko się odwróci. Jestem pewien, że wtedy o wiele łatwiej będzie wprowadzić pełną legalizacja aborcji. Inna sprawa, że te próby i tak byłyby podjęte. Jest jednak ważne, kto postanowił zerwać kompromis i rozpocząć tym prawną wojnę.
Nie chcę wchodzić tutaj w samą kwestię aborcji. Napisałem bardzo wiele tekstów na ten temat. Doszedłem do wniosku, że najlepiej debatę zostawić kobietom. Nie będę też oceniał moich koleżanek na protestach po wyroku TK. Część z nich ma więcej dzieci niż ja i widzę, że są wspaniałymi matkami. Na te protesty poszły znane mi osoby, które nie mają nic wspólnego z codziennymi wojnami polityczno-ideologicznymi. Ja na taki protest bym nie poszedł, bo fundamentalnie nie zgadzam się z legalizowaniem abortowania ludzi w ich prenatalnej fazie rozwoju. Nie wynika to z mojej religijności. Jeszcze jako ateista byłem przeciwko aborcji, bo nie widzę innego logicznego początku życia niż moment zapłodnienia i uważam, że samo przynależenie do gatunku ludzkiego powinno być chronione.
Jednocześnie wymaganie heroizmu od drugiej osoby jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Jest dla mnie jasne, że abortowanie osób z lekkim upośledzeniem, w tym z zespołem Downa, musi kojarzyć się z eugenicznym myśleniem i budowaniem ekskluzywnego, a nie inkluzywnego społeczeństwa. Jednak prawny zakaz abortowania lekko upośledzonych w ich prenatalnej fazie rozwoju, ciągnie za sobą zakaz abortowania tych z potwornymi wadami. To już jest wymaganie heroizmu.
Zgadzam się z konserwatystą Janem Rokitą, jak i wiceszefem komisji zdrowia z PiS Bolesławem Piechą, którzy również zwracają na to uwagę. Były wiceminister zdrowia zasugerował, że należy zdefiniować co jest wadą letalną. „Nie wolno zmuszać kobiety do heroizmu. Dlatego sądzę trzeba szukać jakiegoś wyjścia, żeby tę przesłankę embriopatologiczną w jakiś sposób może ograniczyć, może dodefiniować”- powiedział. W moim przekonaniu najbardziej trafnie ten problem opisał na portalu Teologii Politycznej Jan Rokita. Pozwolę sobie na zacytowanie dłuższego fragmentu.
Ale w zależności od woli polityków skutek wyroku może okazać się znacznie dalej idący. Jeśli bowiem tzw. „przesłanka eugeniczna” utraci moc, a żadna nowa reguła prawna w jej miejsce nie zostanie uchwalona, realnym skutkiem będzie prawny obowiązek wydawania na świat organizmów ludzkich, całkowicie niezdolnych do życia (np. z poważnie uszkodzonym mózgiem), a tym samym skazanych na śmierć niezwłocznie, albo niedługo po urodzeniu. Powiedzmy brutalnie to, czego współczesna wydelikacona poprawnością polityczną publiczność bardzo nie lubi: rodzenie ludzkich potworów. Nie wiem ani jak częste są to przypadki, ani jak dalece natura zdolna jest do drastycznego okrucieństwa. Do głowy nie przyszłoby mi również przeczyć, że to też są ludzie. Ale wiem dobrze, że w całej ludzkiej historii żaden szaleniec nie wymyślił jeszcze takiego prawa, które zakazywałoby zabicia człowieka w absolutnie każdych okolicznościach. Nawet tak humanitarne nowoczesne prawo karne dopuszcza przecież obronę konieczną, stan wyższej konieczności, strzelanie na wojnie, a gdzieniegdzie nawet karę śmierci. Krótko mówiąc: na tym świecie, na którym żyjemy, jest tak, że w imię moralnej roztropności państwo musi dopuścić zabójstwo w skrajnych sytuacjach, a my – ludzie dorośli (zwłaszcza prawodawcy) musimy mieć siłę, aby wziąć za ten fakt moralną odpowiedzialność. Także przed Bogiem, jeśli jesteśmy chrześcijanami.
Podpisuję się pod słowami Jana Rokity obiema rękami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/523452-nie-chodzi-tylko-o-fatalny-czas-na-ideologiczna-wojne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.