W Polsce gwałtownie rośnie liczba zakażeń COVID-19. Tymczasem senator Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Karczewski twierdzi, że w walce z epidemią koronawirusa może pomóc jedzenie… jabłek. - Jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora - przekonywał w rozmowie z RMF FM były marszałek Senatu, którego zdaniem sytuacja w Polsce jest „trudna, ale nie dramatyczna” -
— tak o głośnej wypowiedzi byłego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego informował portal Onet. Inne media podobnie zszokowane i zbulwersowane, w najlepszym razie nastawione kpiarsko. Bo przecież nic łatwiejszego, niż zestawić w jednym szeregu kłopoty zatykającej się służby zdrowia, niepokoje społeczne, ludzi cierpiących i umierających oraz wypowiedź Karczewskiego, który ma w tej układance pełnić rolę w najlepszym razie kogoś nie bardzo rozgarniętego, a w szerszym planie ma dowodzić indolencji obozu rządzącego.
Ciekawe, że Karczewskiego wykpiwają te same media, które tak często sprawność fizyczną i troskę o zdrowie, chwilami przesłaniając wszystko inne, stawiają na piedestale. Te same media, z których wylewają się wręcz dodatki o tym, jak żyć zdrowo, długo i szczęśliwie. Tym razem jednak przekonują, że uleczyć i uratować mogą nas wyłącznie szpital, chemia, ewentualnie szczepionka - a jeśli tego nie czynią, to wynika to z zaniedbań ze strony rządu.
A przecież tak naprawdę senator Karczewski powiedział nam rzecz oczywistą: nasza odporność jest w sprawie walki z COVID kluczowa. Taki jest sens jego wypowiedzi:
Jest angielskie powiedzenie, które mówi o tym, że jak się zje jedno jabłko dziennie, nie przychodzi się do doktora. Polskie powiedzenie również jest, takie: jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora.
Więc zachęcam do jedzenia owoców, zachęcam do aktywności fizycznej.
Trzeba to mówić Polakom jasno i wyraźnie: COVID jest chorobą tak zjadliwą, tak mało rozpoznaną, tak trudną do leczenia, i przebiegającą w tak bardzo różny sposób, że medycyna nie może nam dziś dać żadnych gwarancji. Również faktyczny lockdown, który znów narzuca sobie Europa, nie zdaje się nas prowadzić ku jakiemuś sensownego rozwiązaniu, bo nie widać, by na razie gdziekolwiek przyniósł przygaszenie epidemii (może trzeba jeszcze poczekać). W tych warunkach kluczowe znaczenie w wielu przypadkach będzie miał nasz stan ogólny, na który składają się kondycja fizyczna, otyłość lub jej brak, sposób odżywiania, używki, a także - o czym bardzo często zapominamy - kwestia tego, czy dbamy o odpowiedni sen.
To sprawa ważna z jeszcze jednego powodu: walka z COVID w całym świecie zachodnim utrudnia normalne funkcjonowanie służby zdrowia, a tym samym nawet dolegliwości zwyczajowo niegroźne, załatwiane rutynowo, będą urastały do dużych problemów.
Dbając o siebie, także jedząc jabłka, znacząco zwiększamy swoje szanse - i w sensie indywidualnym i ogólnospołecznym. Anglosasi, który ukuli hasło „An Apple a Day Keeps the Doctor Away” wiedzieli, co robią. Wiedzieli, bo w tamtej rzeczywistości dobry stan zdrowia jest równie ważny jak kapitał czy wykształcenie; kłopoty zdrowotne oznaczają przecież np. w USA bardzo często także materialne bankructwo.
W tej sprawie lepiej wierzyć doktorowi Karczewskiemu niż kpiarzom z mediów opozycyjnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/522461-w-sprawie-jablek-lepiej-wierzyc-karczewskiemu-niz-mediom