Większość problemów wokół pandemii koronawirusa wynika z tego, że poruszamy się poza obszarem elementarnej racjonalności. Chodzi o udowodnienie, czyje ma być na wierzchu, a nie rozwiązanie problemów.
Oczywiście jest masa ludzi, którzy zajmują się tylko rozwiązywaniem problemów, ale oni w minimalnym stopniu są słyszalni i słuchani. Słychać głównie tych, którzy prowadzą wojny ideologiczne i kulturowe. Sprzyja temu powściągliwość nauki, która nie ma jeszcze dość danych, żeby formułować falsyfikowalne hipotezy. Oczywiście pseudonauka powściągliwa nie jest wcale, dlatego wszystko już wie, choć nie wie nic.
Wspólną cechą wojen ideologicznych i kulturowych oraz pseudonauki jest pewność i apodyktyczność. Przejawia się ona w stwierdzeniach typu: „nie ma najmniejszej wątpliwości”, „nikt nie może zaprzeczyć” czy „to zostało ostatecznie udowodnione”. Gdy ktoś tak twierdzi, nawet nie ma sensu kontynuować z nim dialogu. Takiej pewności i apodyktyczności nie dają nawet matematyka i fizyka, a może one przede wszystkim. Poza tym, że jest się posiadaczem jedynej prawdy i racji, odczuwa się też moralną wyższość nad tymi, którzy tej pewności nie mają.
Największe nieporozumienie polega na tym, że absolutną pewność i apodyktyczność przypisuje się nauce, choć ona sytuuje się daleko w tej hierarchii. W sensie filozoficznym chłopcem do bicia całkiem niesłusznie jest tu rozum czy szeroko pojmowana racjonalność. To jest ponoć największy dziejowy zawód ludzkości. Mogłoby tak być, gdyby te kategorie traktować ideologicznie, ale rozum jest po prostu aparatem poznawczym, z jego logiką, metodologią i zasadami etycznymi, wykluczającymi wszelki ideologiczny imperializm i wszelkie uzurpatorstwo co do pewności i apodyktyczności.
Rozum nie jest problemem, tylko traktowanie go jak młotka w wojnach ideologicznych, co zaczęło się w czasach oświecenia, choć miało swoje początki w starożytnej Grecji. Oświeceniowy rozum, choćby w wersji marksistowskiej czy bolszewickiej, był oczywiście zaprzeczeniem rozumu jako metody, a stał się podstawą jakieś bardzo mglistej ontologii, nieprzypadkowo wykorzystywanej przez różne totalitaryzmy. Rozum jako metoda z totalitaryzmem, przede wszystkim tym oświeceniowym, nie ma nic wspólnego. Wręcz przeciwnie – jest z nim sprzeczny.
O pandemii i koronawirusie wiemy mało, ale nie na tyle mało, żeby nie podejmować decyzji. I to bez taniego szantażu moralnego, czyli formułki, że najważniejsze jest życie i zdrowie. Ta formułka nie jest bowiem łatwa w użyciu niczym klucz francuski, gdy decyzje w sferze gospodarczej czy społecznej mogą być długofalowo dla życia i zdrowia groźniejsze niż krótkoterminowe działania ściśle w sferze ochrony zdrowia. Obecna wiedza jest o tyle większa od tej z wiosny 2020 r., że pozwala unikać wycinania siekierą pryszcza na skroni, a wiosną często takie środki stosowano (lockdown).
Jednym z najgorszych pomysłów w czasie pandemii było transmitowanie tej zarazy na żywo, a wręcz ekscytowanie się statystykami zakażeń, chorowania i zgonów. Dla rządów, służb medycznych, naukowców spoza medycyny czy organizacji międzynarodowych zaangażowanych w walkę z pandemią nie miało to najmniejszego znaczenia, gdyż wszyscy potrzebne dane znali. Były one zresztą od początku obarczone błędem nieadekwatności, bowiem nic nie mówiły o rzeczywistej skali zakażeń (bezobjawowych czy nieobjętych testami). Te transmisje przyczyniły się natomiast do wielu negatywnych zjawisk: od siania paniki przez teorie spiskowe po bunty społeczne. W tym nie chodziło o udostępnianie wiedzy, tylko o manipulowanie ludźmi, w tym manipulowanie rządami.
Ciekawe byłoby wiedzieć, kto wpadł na pomysł z transmitowaniem na żywo pandemii i komu ten pomysł się najbardziej przydał. Na szczęście te z założenia „transmisje z makabry” mocno spowszedniały, a poza tym ludzie zauważyli, że nic specjalnego z nich nie wynika, poza ekscytowaniem się przyrostami na zasadzie bicia sportowych rekordów. Wynikły z tych transmisji przede wszystkim decyzje rządów o lockdownie, i może właśnie o to pomysłodawcom chodziło. Ugięli się bowiem wszyscy i nie było nawet merytorycznej dyskusji, na ile jest to skuteczny środek. No, ale wszyscy działali pod ogromną presją, także własnych społeczeństw, więc trudno mieć pretensje. Pozostały oczywiście skutki, ale one są na każdej wojnie, a to przecież swego rodzaju wojna światowa.
Skoro wiemy mało, najbardziej racjonalne wydaje się zastosowanie środków najmniej szkodzących. Powszechne stosowanie maseczek, dystansu społecznego i elementarnych środków higieny jest w skali masowej i indywidualnej bardzo mało szkodliwe. Stosowanie tych trzech środków nie wymaga też wielkiego poświęcenia (poza przypadkami osób mających problemy z oddychaniem po założeniu maseczki). Nawet gdyby nie było to w pełni skuteczne, nie wiąże się ze stratami, np. wydatkami, które zasadniczo pogarszałyby nasze życie.
Wszystko, co mieści się poza trzema elementarnymi środkami prewencji i bezpieczeństwa wymaga już regulacji albo samoograniczeń. Wszystko jedno czy chodzi o samoograniczenia wynikające ze strachu, odpowiedzialności za innych czy zwykłej przezorności. Urzędowe regulacje to już inna sprawa, gdyż tu chodzi nie tylko o kwestie zdrowia, ale też czynnik ekonomiczny i społeczny. Można perfekcyjnie i całościowo wszystko uregulować, zarzynając jednocześnie gospodarkę i hibernując życie społeczne, co ma też oczywiście wpływ na zdrowie czy leczenie.
Na działania najmniej szkodliwe (trzy elementarne środki prewencji) powinno być nas stać powszechnie. A także na jakieś samoograniczenie towarzyskie, bo to nie jest nadzwyczajne poświęcenie. Bunt przeciwko tym niewielkim kosztom nie oznacza wcale umiłowania wolności czy nonkonformizmu. Oznacza upór i próbę wykazania, że moje musi być na wierzchu (wszystko jedno, czym to jest motywowane). Przecież w życiu bez pandemii też wykonujemy różne gesty na rzecz dobra wspólnego, zawieramy kompromisy, często nawet zgniłe. I też nakładamy na siebie różne samoograniczenia. Chodzi tylko o to, żeby nie dać się ponieść miłemu ego poczuciu bezwzględnej pewności naszej racji i towarzyszącej temu apodyktyczności. Jedno i drugie oznacza pewien stopień ślepoty. Szczególnie, gdy przeradza się to w wojnę ideologiczną. Wojny ideologiczne nie rozwiązują bowiem żadnych problemów. One je stwarzają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/521768-krotki-poradnik-covidowej-racjonalnosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.