„Naukowcy zajmujący się płcią są dzisiaj w sytuacji podobnej do sytuacji Galileusza, gdy religia znów próbuje podważyć, a nawet odrzucić naukowe dane i zatrzymać stary obraz świata - oceniła Renata Ziemińska, prof. nauk humanistycznych, wykładowca na Uniwersytecie Szczecińskim w Instytucie Filozofii i Kognitywistyki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Gdy Galileusz mówił jednemu z kardynałów, by spojrzał w lunetę, ten miał mu odpowiedzieć, że nie musi, bo wie, co jest napisane w Piśmie Świętym. Teraz Pismo jest wykładnią tego, czym jest płeć. Mężczyzną i kobietą stworzył nas Bóg i koniec – tabu, nie wolno ruszać, badać
— oświadczyła.
To trochę jak rozmawianie z płaskoziemcami, ale rozumiem te obawy przed innym sposobem rozumienia świata i zmianą rzeczywistości, w której czujemy się bezpiecznie
— diagnozowała dr hab. Urszula Kluczyńska, socjolog z Collegium Da Vinci, ewidentnie z perspektywy ideologii gender.
Zapytana, co o tworzeniu się płci mówi biologia, Ziemińska podważała zasadność określania płci na podstawie chromosomów.
Nawet jeśli chromosomy są typowe, to na dalszym etapie rozwoju może dojść do modyfikacji. Są osoby, które mają chromosomy męskie 46 XY, rozwijają się u nich jądra, produkowane są androgeny, ale ciało jest na nie niewrażliwe. Nie rozwijają się więc już dalej cechy męskie, tylko żeńskie: pochwa, łechtaczka, a w okresie dojrzewania rosną piersi
— przekonywała.
„Różnorodność istnieje i nie oznacza patologii, choć jest usilnie patologizowana”
Mniej więcej od lat 60. rozpoczęto próby korygowania cech płciowych u takich noworodków. Nazywano to „chirurgią normalizacyjną”. W większości państw podstawą do ustalania płci są zewnętrzne cechy płciowe. Ale gdy rodzi się dziecko, które ma mieszane cechy, to rodzi się problem
— dodała.
Dopytywana, co znaczy „mieszane”, Ziemińska wyjaśniła, że „może mieć np. małą pochwę, a jednocześnie mikroprącie – łechtaczka jest powiększona i ma postać prącia”.
Różnorodność istnieje i nie oznacza patologii, choć jest usilnie patologizowana
— mówiła z kolei Kluczyńska.
Zamiast poddawać dzieci operacji, powinniśmy doprowadzić do zmiany społecznej, która pozwoliłaby im żyć bez stygmatyzacji w postaci, w jakiej się urodziły. Ich ciała nie są „wybrykiem natury”, ale świadectwem różnorodności, którego naturą nie jest stałość, ale proces, ewolucja
— dodała Ziemińska.
„Płeć to proces i różnorodność”
Nauka jest fragmentem ogólnej kultury. Lekarze pomagają ludziom żyć w tej kulturze, która jest. Interpłciowość czeka w kolejce do depatologizacji. Najpierw zdepatologizowano homoseksualność, potem transpłciowość, teraz czas na interpłciowość
— podkreślała filozof.
Zapytana czy pomogłoby wprowadzenie do społecznego życia podziału na trzy płcie: kobiecą, męską i niebinarną, Ziemińska stwierdziła, że „płeć to proces i różnorodność”.
W tym procesie ze względów praktycznych przeprowadzamy podziały, które zawsze są uproszczeniem. Gorsze uproszczenia można jednak zastąpić lepszymi. Upraszczając, chciałabym przynajmniej, żebyśmy mówili o kobietach, mężczyznach i osobach niebinarnych. W trzeciej kategorii mogliby się zmieścić wszyscy, którzy nie odnajdują się w dualnym podziale. Jest to kategoria dla osób z tożsamością niebinarną, a nie dla osób z cechami interpłciowymi
— oświadczyła Ziemińska.
Manipulacja dorobkiem św. Augustyna
Powoływała się przy tym na św. Augustyna, cytując wyrwane z kontekstu fragmenty „Państwa Bożego”:
„Inni znów mają własności obojej płci (…), łącząc się płciowo raz po męsku, raz po kobiecemu (…). Widzi Bóg, że jedne rzeczy na świecie podobne do siebie, przeplatane być mają odmiennymi, aby piękną uczynić tkaninę wszechstworzenia (…). Bóg wie, co czyni. I dzieł Jego nikt rozumny ganić nie może”.
Manipulacja jest aż nadto widoczna, ale Ziembińska idzie dalej:
Święty Augustyn poczytuje sobie za przywilej chrześcijanina, że jest w stanie jeszcze lepiej potraktować osoby „obojej płci” niż Rzymianie, gdzie – choć przyjmowano ich istnienie – uważano, że narodziny takiego dziecka to gniew bogów. On patrzy na te osoby jako na dzieło Boga
— podkreślała, odcinając się tym samym od tej części nauki św. Augustyna, która nie zgadzała się z przyjętymi przez nią tezami i poglądami.
Porównywanie sytuacji genderystów z sytuacją, w jakiej znalazł się Galileusz może budzić jedynie pusty śmiech. Chociaż należy przyznać, że absurdalność całego wywodu pań „naukowczyń” w żadnym stopniu nie odbiega od genderowych standardów pseudonaukowych wynurzeń, jakie są dostępne w przestrzeni publicznej. W zasadzie komentarz wydaje się zbędny…
aw/Magazyn Wyborczej Wolna Sobota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/520461-totalny-odlot-w-magazyniegw-plec-to-proces-i-roznorodnosc