„Jeżeli ci ludzie żyją, są sprawni intelektualnie, może nie zawsze fizycznie, to czy można mówić o definicji „śmierci mózgowej”?” - pytał na antenie TV TRWAM prof. Talar, wybitny lekarz zajmujący się wybudzaniem osób w śpiączce. Przytoczył świadectwo matki jednej ze swoich pacjentek, która apelowała, „aby pozwolono żyć tym, którzy mają do tego pełne prawo, a których „skołowane” rodziny nieświadomie zgadzają się na uśmiercenie swoich bliskich”. Jej córka – której lewy płat czołowy po koszmarnym wypadku komunikacyjnym wraz z częścią kości czaszki został na jezdni – nie tylko, że żyje, ale skończyła z wyróżnieniem studia, jest magistrem prawa i pracuje samodzielnie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Lekarz, który raz uratował ludzkie życie, uznane przez innych za niebędące już życiem, lekarz, który doskonali się z każdym nowym pacjentem, rozszerza swoje możliwości terapeutyczne, dla takiego lekarza nie istnieje termin „śmierć mózgu”. Dla lekarza z krwi i kości, który złożył przysięgę lekarską jest jedno: każdego chorego, bez względu na stan uszkodzenia mózgu – miałem pacjentów, u których pół mózgu została gdzieś na zewnątrz
— mówił prof. Jan Talar.
Jeżeli ci ludzie żyją, są sprawni intelektualnie, może nie zawsze fizycznie, to czy można mówić o definicji „śmierci mózgowej”?
— pytał prof. Talar.
Lekarze nie są zainteresowani w poznaniu badań prof. Talara
Podkreślał, że zarzuca mu się działania niezgodne z aktualnym stanem wiedzy medycznej mimo tego, że ostatnią książkę na temat tzw. śmierci mózgu napisał w 2017 roku, zawierając w niej wszystkie swoje wyniki badań. Dodał, że skutecznie wybudza chorych przez 45 lat.
Szkoda, że nie wszyscy chcą poznać tą aktualną wiedzę
— ubolewał lekarz.
Jeżeli funkcjonariusz korporacyjny stawia mi zarzuty niezgodne z aktualnym stanem wiedzy, to ja odpowiem: aktualny stan wiedzy medycznej opiera się na dokumencie z 1968 r., zamieszczonym w czasopiśmie medycznym „JAMA”, a ten artykuł stworzyli pracownicy amerykańskiej szkoły medycznej w ramach powołanego w tym celu Ad Hoc Komitetu. […] To jest komitet tymczasowy, chwilowy, ale niemający mocy prawnej. I co ten zespół stworzył? Stworzył definicję nieodwracalnej śpiączki, a komitet został powołany do zbadania właśnie definicji śmierci
— wyjaśniał.
Odnosząc się do składu wspomnianego wyżej komitetu, prof. Talar wymienił trzynastu pracowników uczelni medycznej, pastora prezbiteriański, który zajmował się badaniami etycznymi społeczeństwa, prawnika, filozofa.
Czy ci ludzie mieli jakąkolwiek wiedzę? Wpływ mieli. Ale czy mieli jakąkolwiek wiedzę, żeby dyktować światu lekarskiemu tezy niezgodne z nauką, z wiedzą, z medycyną, z postawą ludzką i boską? Pozostali lekarze albo nie mieli nic wspólnego z leczeniem chorych w śpiączce, a jeżeli mieli, to w sposób szczątkowy
— zaznaczał naukowiec.
Podkreślał, że jednym z lekarzy w tym komitecie był anestezjolog, który zajmował się podawaniem więźniom toksycznych dawek LSD i meskaliny podczas przesłuchań więźniów.
Ci ludzie w większości ginęli
— dodał.
Kolejnymi członkami komitetu byli – jak przypomniał prof. Talar – psychiatra, który się zajmował zaburzeniami emocjonalnymi studentów; biochemik, badacz molekularny, nefrolog, który prowadził badania na ludziach i zwierzętach; psycholog; dwaj neurolodzy, z czego jeden zajmował się badaniem fal mózgowych, ale ten specjalista wycofał się z podawania do rozpoznania nieodwracalnej śpiączki badaniu encefalograficznemu; neurochirurg i dwóch transplantologów.
Harvardzki raport Ad Hoc Komitetu
Naszym naczelnym zadaniem jest definicja nieuleczalnej śpiączki, jako nowe kryterium śmierci
— zacytował raport prof. Jan Talar.
Czy w ciągu 24 godzin śpiączki można rozpoznawać nieodwracalną śpiączkę?
— pytał retorycznie.
Żeby stwierdzić nieodwracalną śpiączkę trzeba wiele dni i tygodni czekać. Ja czekałem z pierwszym pacjentem 50 dni i ten człowiek dzięki naszym zabiegom do tej pory żyje
— mówił lekarz.
„Nowa definicja śmierci była po to, żeby bez kolizji z prawem pobierać narządy do przeszczepów”
„Przestarzałe kryteria definicji śmierci stanowią kontrowersję w pobieraniu organów do transplantacji”
— cytował fragment raportu.
Po co była ta nowa definicja śmierci? Właśnie po to, żeby ułatwić bez kolizji z prawem pobierać narządy do przeszczepów
— skonstatował.
Żeby przekonać niedowiarków do raportu harvardzkiego, autorzy podali ciekawy tekst: „Istnieją kwestie moralne, etyczne, religijne, prawne. Adekwatna definicja pozwoli przygotować drogę do lepszego wglądu we wszystkie kwestie, a także lepsze prawo niż ma to obecnie zastosowanie”. W tym miejscu podam, że Munira Abdulla 27 lat była w śpiączce i odzyskała świadomość
— mówił prof. Talar.
„Zastanawiające, jak to bezprawie znalazło się w Polsce?”
Jakie prawo miał Ad Hoc Komitet harvardzki, aby u chorych w śpiączce mózgowej rozpoznawać w ciągu 24 godzin śmierć? Jak ten komitet mógł zmienić ocenę lekarską, prawną, ludzką, boską w kwestiach moralnych, etycznych, religijnych i prawnych? Czy mogli uczyć lekarzy pozbawiania życia pacjentów? Zastanawiające, jak to bezprawie znalazło się w Polsce?
— dywagował, by zaraz odpowiedzieć:
Raport harvardzki w Polsce był wytworem zorganizowanych grup specjalistów medycyny, rozpoczynając od ministrów zdrowia, poprzez zastępców, poprzez sekretarzy stanu, poprzez konsultantów krajowych dziedzin medycyny, poprzez specjalistów z dziedzin medycyny, nauczycieli akademickich, którzy podawali do powszechnej wiadomości studentów, którzy chcieli być lekarzami, ordynatorów wielu oddziałów, koordynatorów – takie stanowiska są w naszych szpitalach; przykro powiedzieć, że i osób duchownych, bo jak matka małego dziecka poszła zapytać, jak to jest, odpowiedź była taka: „To jest prawda, pani syn jest aniołem”, przedstawicieli mediów i jeszcze celebrytów. Powiedzmy sobie dzisiaj otwarcie, polskie dokumenty dot. tzw. śmierci mózgu nie były nigdy ustawami, a więc nie były źródłem prawa (art. 87 Konstytucji), naruszały zagadnienia prawnej ochrony życia (art. 38 Konstytucji), pozwalały uznawać u chorych z uszkodzeniami mózgu tzw. śmierć mózgu bez należnego, nowoczesnego, kompleksowego leczenia – to jest wbrew art. 68 Konstytucji.
Po co to było? Aby pobierać zdrowe, funkcjonujące, tętniące narządy do przeszczepów. A do czego doprowadziło? Zmieniły postawy ludzkie, moralne, etyczne wielu specjalistów medycyny do chorych w śpiączce
— wyjaśnił lekarz.
„’Skołowane’ rodziny nieświadomie zgadzają się na uśmiercenie swoich bliskich”
Prof. Jan Talar przytoczył świadectwo matki jednej ze swoich pacjentek, która apelowała, „aby pozwolono żyć tym, którzy mają do tego pełne prawo, a których „skołowane” rodziny nieświadomie zgadzają się na uśmiercenie swoich bliskich”. Jej córka – której lewy płat czołowy po koszmarnym wypadku komunikacyjnym wraz z częścią kości czaszki został na jezdni – nie tylko, że żyje, ale skończyła z wyróżnieniem studia, jest magistrem prawa i pracuje samodzielnie.
Powstał czas na zastanowienie wśród dziennikarzy
— zaznaczył naukowiec.
Pracownicy Harvard Medical School: „Śmierć mózgu nie jest śmiercią, ale jest etycznym wymogiem dawstwa narządów”
Etycy Harvard Medical School napisali artykuł w 2008 roku: „Śmierć mózgu nie jest śmiercią, ale jest etycznym wymogiem dawstwa narządów”; „Śmierć mózgu dobrze nam służyła i stanowi etyczne i prawne uzasadnienie tysięcy darowizn i przeszczepów ratujących życie”
— cytował prof. Talar.
Sprzeciw będący źródłem moralnego dyskomfortu związanego z praktyką dawstwa narządów jest tym, że może być sprzeczny z podstawowym obowiązkiem klinicystów, którym jest opieka nad pacjentami, służenie ich interesom medycznym, a nie wykorzystywanie ich do służenia interesom innych
— cytował dalej wspomnianych etyków.
Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym. Jest prawem człowieka
— konkludował za św. Janem Pawłem II prof. Jan Talar.
Zapytany, czy postawy lekarzy, którzy tak łatwo decydują się na orzeczenie o śmierci mózgu wynika z braku ich wiedzy, czy też z istnienia transplantacyjnego biznesu, prof. Talar powiedział:
W tym pytaniu jest zawarta odpowiedź, ale z mojego punktu widzenia, lekarza z krwi i kości, który w 1970 roku złożył przysięgę lekarską, jest aby służyć ratowaniu życia zgodnie z zasadą primum non nocere. Jeżeli inni specjaliści medycyny postępują inaczej, to jedynym wytłumaczeniem jest, że byli błędnie uczeni przez lata studiów i przez lata specjalizacji.
aw/TV TRWAM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/516428-prof-talar-smierc-mozgu-nie-istnieje