Lewica i liberałowie będą mieli problem z margotowcami, bo zasmakowali oni w statusie świętych krów, który ci na „l” im zapewniają.
Radykalna wersja rewolucji spod znaku queer (nie w historycznym znaczeniu tego pojęcia, lecz totalnej wojny społecznej, kulturowej, obyczajowej, językowej) dla rządzącej zjednoczonej prawicy jest co najwyżej groteską. Choćby dla nowych totalnych rewolucjonistów obecna władza uosabiała wszystkie -izmy (-yzmy), -acje, anty- i fobie, z politycznego punktu widzenia mogą jej skoczyć (na ładownicę). Ci nowi rewolucjoniści (w pewnym uproszczeniu - margotowcy) sieją oczywiście zamęt społeczny i organizują zadymy, ale politycznie są problemem przede wszystkim dla lewicy i liberałów.
Klasyczna ciotka rewolucji (w rodzaju Agnieszki Holland czy Magdaleny Środy), jak nie byłaby postępowa i jak nisko nie kłaniałaby się rewolucyjnemu queer i mu nie podlizywała jest dlań wykopaliskiem, skamieliną oraz przeżytkiem (także burżujskim). Tak jak wykopaliskiem są feministki, choćby utożsamiały się z czwartą falą czy anarchistyczną wersją tego ruchu. A klasyczni liberałowie, o libertarianach nie wspominając, to wręcz wróg klasowy.
Lewica, a szczególnie liberałowie swoją polityczną strategię (z tożsamością bywa już różnie) opierają na konstytucji, państwie prawa i praworządności. Tyle że dla margotowców to kategorie opresyjne i dyskryminujące, a wręcz zamordystyczne. Konstytucja, państwo prawa i zasada praworządności utrwalają stary porządek społeczny, a przede wszystkim nieakceptowany i opresyjny zestaw ról społecznych. Liberalna czy lewicowa władza opierająca się na tych trzech filarach byłaby dla margotowców tak samo obmierzła i godna obalenia jak ta pisowska.
PiS może sobie pozwolić nawet na to, że margotowska rewolucja „zwisa mu i powiewa”, lewica i liberałowie w żadnym wypadku. Nie tylko z powodu statusu burżujskiego wroga, ale przede wszystkim delegitymizacji jego sposobu funkcjonowania i politycznej filozofii (konstytucja, państwo prawa, praworządność). Dla nowych rewolucjonistów to są filary starego porządku, który rewolucyjnie trzeba obalić. Margotowcy mogą po prostu zniweczyć plany liberałów i lewicy odmłodzenia elektoratu. Bo młodzi liberałowie i lewicowcy są podatni na margotowską wersję rewolucji (ideologię) w znacznie większym stopniu niż ci starsi.
Głośny list ludzi kultury z różnych stron świata do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, w obronie aresztowanego margotowca, przez prawdziwych rewolucjonistów spod znaku queer może być potraktowany co najwyżej jako głos użytecznych idiotów. Owszem, ciotki i wujowie rewolucji użytecznie się wzmogli, ale gdyby rewolucja się rozwinęła, byliby tym (przy zachowaniu wszelkich proporcji), czym dla radykałów w 1934 r. byli Ernst Röhm i jego SA-mani.
Sygnatariusze listu, zdaje się, że zainspirowani przez Agnieszkę Holland, spełnili swój ciotkowski i wujowski obowiązek, ale przez to ani na jotę nie zmienił się ich status w porządku rewolucji. Tym bardziej, że to właściwie sami burżuje, m.in. Olga Tokarczuk, Isabelle Huppert, Pedro Almodovar, Paweł Pawlikowski, Margaret Atwood, Paul Auster, Judith Butler, John Maxwell Coetzee, Ed Harris, Yorgos Lanthimos, Mike Leigh, Jonathan Littell, Chantal Mouffe, Volker Schlöndorff, Stellan Skarsgaard, Timothy Snyder czy Slavoj Žižek. Agnieszka Holland ich wkręciła jako czujna ciotka rewolucji, ale ich zasługi pójdą tak samo łatwo w zapomnienie jak podczas rewolucji francuskiej poszły zasługi Robespierre’a, Dantona, Saint-Justa, de Sechellesa, Couthona czy Delacroixa. Wszyscy oni zostali ścięci.
Lewica i liberałowie będą mieli problem z margotowcami, bo zasmakowali oni w statusie świętych krów, który ci na „l” im zapewniają. Ale działają samobójczo, bo margotowcy ich będą chcieli wyeliminować (na początku politycznie) w pierwszej kolejności. Korzystając z takich metod rewolucyjnych, przy których zadymy KOD czy Obywateli RP to igraszka. Ale przez jakiś czas będą jeszcze ich traktować tak, jak biedronki mszyce.
Główny polityczny problem liberałów i lewicowców z margotowcami polega na tym, że uderzają oni w ich system wartości, pozornie jako sojusznicy, mimo że radykalni. I zmuszają do zajmowania stanowiska, odnoszenia się, a nawet rywalizowania, gdyż w jakimś sensie chodzi o ten sam rząd dusz. Nawet jeśli część margotowców to na razie rewolucjoniści weekendowi (niedzielni). Ale będąc na miejscu liberałów i lewicowców warto pamiętać o losie Ernsta Röhma czy Maximiliena Robespierre’a.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/516276-liberalowie-i-lewicowcy-powinni-pamietac-o-losie-rohma