„Nie wiem, czy one są w ogóle w stanie ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa w społeczności. Jestem sceptyczny, jeżeli chodzi o testy. A robienie testów każdemu na życzenie? Na dany dzień można nie mieć koronawirusa, co nie oznacza, że później się nim nie zarazimy. Należałoby testować co dwa, trzy dni. Lecz żaden budżet by tego nie wytrzymał, ani też organizacyjnie żadna służba zdrowia, nawet najlepiej wyposażona” — mówi portalowi wPolityce.pl Bolesław Piecha, lekarz i poseł PiS, wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak ocenia Pan strategię rządu walki z koronawirusem?
Bolesław Piecha, poseł PiS: Oczywiście ta strategia jest modyfikowana. Nie wiadomo, czy ona będzie ostateczna. Na dzisiaj uważam, że wprowadzając takie rodzaje obostrzeń i ewentualnych ograniczeń - chociażby twarde długości kwarantanny - są dobre. Wydaje mi się, że już trochę nabraliśmy doświadczeń, popełniliśmy błędy, których pewnie trzeba będzie uniknąć następnym razem, niemniej tę strategię obserwuję z dużym spokojem. Wprawdzie ona może się w każdej chwili zmienić - na dzisiaj trzeba dotrwać do czasu, kiedy będzie szczepionka. To jest tak naprawdę jedyna nadzieja. Nie wierzę, że zaczną się pojawiać jakieś leki antywirusowe, które mogą zmienić tę strategię. Niemniej do przyszłego roku trzeba proponowanych przez rząd rozwiązań używać. Przy czym – to jest bardzo ważne – nie może dojść do kolejnego lockdownu, bo to byłoby zabójcze dla polskiej gospodarki i dla naszego poziomu życia.
A jeśli chodzi o te obostrzenia, a konkretnie kwestię maseczek, to wielu zastanawia się, czy długotrwałe noszenie maseczek nie powoduje zmian w płucach? Czy w przyszłości nie czeka nas epidemia np. astmy czy innych chorób płuc właśnie w związku z maseczkami?
Nie jestem zwolennikiem teorii, że jak będziemy nosili maseczki, to będzie katastrofa. Wielokrotnie byłem w Chinach i w państwach azjatyckich Dalekiego Wschodu. Tam nieważne, czy była jakaś epidemia, te maseczki nosiło się chociażby dla ochrony przed obecnymi tam pyłami. Jakoś nie spotkałem się z sytuacją, żeby one miały zgubne skutki dla zdrowia całej populacji. Pewnie mogą zdarzyć się pojedyncze przypadki, zwłaszcza jeżeli maseczki są byle jakie. Mówiąc szczerze nie będą zapewniały nam ochrony przed naszymi rozmówcami, bo to jest raczej taka ochrona przede mną niż moja przed kimś, ale jeżeli mamy założone maseczki, to dobrze. Natomiast nie obawiam się, że będą jakieś istotne wzrosty przypadków alergii czy zakażeń grzybiczych czy też bakteryjnych schorzeń górnych dróg oddechowych.
Nie przekonują mnie te doniesienia, a jest ich rzeczywiście sporo. Cały świat korzysta jednak z tych maseczek. Inną sprawą rzeczywiście jest egzekwowanie prawa. Z tym jest różnie. Ale też ze szczepionkami mamy różnie. Są rodziny, które nie będą szczepiły swoich dzieci mimo nakazów administracyjnych, kar administracyjnych. Wszystkie tego typu teorie spiskowe zawsze będą obecne.
Jak na florę bakteryjną i na odporność wpływa częsta dezynfekcja rąk?
Nie spotkałem się, żeby mydło i woda – te detergenty na bazie alkoholu są trochę silniejsze – były wrogiem zdrowia. Nie. Zawsze częste mycie rąk jest korzystne dla zdrowia. Wiem, że to się zmienia. To się głównie zmienia w stosunku do niemowląt – kiedyś się kąpało codziennie, potem się kąpało co jakiś czas, żeby maść się wchłonęła itd. Natomiast nie wydaje mi się, żeby mycie rąk prowadziło do zmian egzematycznych na dłoniach. Co do środków dezynfekcyjnych, to one muszą być certyfikowane. Nie można dezynfekować rąk byle czym, bo tam jest chemia, a więc mogą się pojawić alergie w postaci wyprysków, nadmiernego złuszczania, czy przewlekłych egzem. Natomiast myślę, że częste mycie rąk nikomu – podkreślę z całym przekonaniem – jeszcze nie zaszkodziło.
Kontrowersje wśród obywateli budzi procedura kierowania na testy na koronawirusa. Najpierw jest teleporada, potem fizyczna wizyta u lekarza, a potem dopiero skierowanie na testy. Czy nie należałoby tej procedury skrócić i na testy kierować od razu po teleporadzie?
Trudno mi powiedzieć. Kwestia testowania jest kwestią wtórną. Wiele zakażeń koronawirusem ma charakter bezobjawowy. Testy w zasadzie dają nam jakiś obraz, ale one niczego ani nie wyprzedzają, ani nie opóźniają. Nie wiem, czy one są w ogóle w stanie ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa w społeczności. Jestem sceptyczny, jeżeli chodzi o testy. A robienie testów każdemu na życzenie? Na dany dzień można nie mieć koronawirusa, co nie oznacza, że później się nim nie zarazi. Należałoby testować co dwa, trzy dni. Żaden budżet by tego nie wytrzymał, ani też organizacyjnie żadna służba zdrowia, nawet najlepiej wyposażona.
Inną sprawą nie bez znaczenia jest udział podstawowej opieki zdrowotnej. Ona się wycofała w pierwszym okresie pandemii, ale musi być na pierwszej linii. Po to jest podstawowa opieka zdrowotna, lekarz pierwszego kontaktu, aby on nad wszystkim panował. Nie możemy POZ dublować sanepidem. Sanepid to jest służba sanitarna, służy zdrowiu publicznemu, a nie zdrowiu indywidualnemu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/516201-wywiad-piecha-lekarze-poz-musza-byc-na-pierwszej-linii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.