Robert Lewandowski pozował do zdjęć z pucharem Ligi Mistrzów trzymając biało-czerwoną flagę. To wymowny gest. Eksperci zwracają uwagę, że kapitan piłkarskiej reprezentacji Polski nie jest zapraszany do kampanii promujących Polskę. Znów można postawić powtarzane do znudzenia pytanie: gdzie jest Polska Fundacja Narodowa? Nidy nudami, ale ktoś tam bierze pieniądze. Nasze pieniądze. Co się z nimi dzieje?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Lewandowski ze łzami w oczach: „Dedykuję ten puchar mojej rodzinie, żonie i dzieciom, ale na pewno też mojemu śp. tacie…”
Niewykorzystany potencjał „Lewego”
Nie rozumiem, dlaczego Lewandowski nie jest zapraszany do kampanii promujących Polskę na świecie, to duże niedopatrzenie
– mówi branżowemu portalowi wirtualnemedia.pl Adam Pawlukiewicz z Pentagon24.
I trudno się dziwić. Skromny chłopak z podwarszawskiego Leszna wszedł na piłkarski szczyt. Przy tym włącza się w akcje humanitarne i społeczne. Razem ze swoją uroczą żoną tworzą duet, który swoją popularnością przypomina nieco słynne małżeństwo Beckhamów. Reklama Polski gotowa, tym bardziej że państwo Lewandowscy nie zapominają, skąd pochodzą i kim są. Wystarczy wspomnieć udział naszego strzelca wyborowego w akcji „Nie wstydzę się Jezusa” czy jego deklaracje po triumfie w finale Ligi Mistrzów.
W nadziei na odniesienia do „Lewego” wchodzę na stronę Polskiej Fundacji Narodowej na Facebooku. A tu… Ani słowa o kapitanie reprezentacji Polski! Żadnej wzmianki przed finałem w Lizbonie i po nim. Tak jak nie było też wzmianek o b. mistrzyni UFC Joannie Jędrzejczyk czy reprezentującej Brazylię Ariane Lipski, która sama wspomina o swoich polskich korzeniach, a 11 listopada publikuje zdjęcie z Marszu Niepodległości.
Zamiast tego PFN serwuje nam newsy, które mogą zainteresować grono jej pracowników. Historyczne rocznice, anonimowe twarze, oklepane frazesy. Umieralnia. Za ostro? Przypominam, że to instytucja żyjąca z pieniędzy podatników. To nie jest organizacja dobroczynna. Ma swoje zadania i jej psim obowiązkiem jest gryźć trawę na drodze ich realizacji.
Zamiast promocji… jacht
Być może Facebook to zawodne narzędzie. Wpisuję hasło „Polska Fundacja Narodowa” w wyszukiwarkę Google i wyskakuje mi informacja, że PFN wydała na zakup jachtu, który miał promować Polskę z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości, aż 902 tys. euro. Nogi się uginają. Jacht wypromował nas jak cholera. Przesadzam? Proszę polać głowę zimną wodą i pomyśleć o sprawie na zdrowy chłopski rozum. Jaką wagę ma informacja, że w świat wypłynie jacht? Kogo to obchodzi, poza osobami bezpośrednio zainteresowanymi inicjatywą i niszowymi kręgami fanów żeglarstwa? Jaką moc marketingową ma taka informacja, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę gigantyczne koszty przedsięwzięcia?
Lepiej byłoby już wrzucić promowany post o „Lewym”. Administrator fejsa, który umie w „internety”, jest tańszy w utrzymaniu niż wysłanie jachtu. Ale pewnie się nie znam. Decydentom winszuję dobrego samopoczucia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/514573-lewandowski-najlepszym-ambasadorem-a-pfn-kupuje-jacht