Ojciec zmarł dzisiaj nad ranem. Pisze Krzyś. W tym samym czasie pisze o tym do mnie z Wilna Wojtuś Chmielewski. Stało się więc. Wybudzony ze śpiączki Grzegorz Łatuszyński zasnął na wieki wieków. Tuż przed nim odeszła żona Marylka.
Z Wojtkiem Chmielewskim był Grzegorz przyjacielem Marka Nowakowskiego i jednym z ważnych przyjaciół. Piliśmy wino przywożone z krajów dawnej Jugosławii i świętowaliśmy wychodzenie Polski na prostą. W wydanych przez krakowskie ARCANA Majakach Angusa Mac Og pisałem, kiedy Grzegorz komentował moje odkrycie, że nie urodziłem się w Łodzi, ale w Felicjanowie: Też jestem dumny ze swego pradziadka Piotra, który przez rok ukrywał się w dziupli wielkiego dębu przed siepaczami Murawjowa”. Działo się to w miejscowości o nazwie Zdzięcioł, która powstała po wygranej hetmana Koniecpolskiego z Tatarami w XVI wieku. W tymże Zdzięciole Grzegorz przyszedł na świat w maju 1933 roku. W XVI wieku Zdzięcioł położony przy Nowogrodku stał się własnością Lwa Sapiehy. Po powstaniu listopadowym dobra zostały skonfiskowane w ramach represji wobec kapitana Wojska Polskiego Adama Sołtyka.
W roku 1993 Grzegorz Łatuszyński założyl Oficynę Wydawniczą “Agawa”. Ukazywały się tam takie książki, jak choćby ta Jana Parandowskiego Bolszewicy i bolszewizm w Rosji, czy Stanisława Rembeka Dzienniki Rok 1920 i okolice. Był pierwszym wydawcą mojej Uczty Głupców. Zasiadaliśmy do stołu pijąc śliwowice i rżąc z nienawistników. Bowiem proszę sobie wyobrazić, gdybym to ja obecnie nie żył w Ameryce, ale ukrywał się w dziupli dębu w Grójcu. Toż kolejka złożona z Bonich, Nurowskich, czy Cimoszewiczów ciągnęłaby się spod Warszawy po Petersburg. A w Zdzięciole nie znalazł się wtedy ani jeden konfident, choć miejscowi wiedzieli o ukrywającym się w dziupli Piotrze. Tymczasem w dębie znajdującym się w Al. Niepodległości 15 poznałem studiującego w Anglii syna Krzysia, który pisząc o śmierci ojca dodaje: Był Pan oczkiem w głowie rodziców, wspominali o Panu przy każdej okazji. Przesyłam te wszystkie serdeczności, których już nie będą mieli okazji wypowiedzieć.
Odchodzą kolejno przyjaciele. Keith Botsford zmarł przez rokiem w Londynie. Był wielkim przyjacielem Polski. Wcześniej od niego odszedł Marek Nowakowski. Potem odeszła Eglė. Teraz Grzegorz. Pozostaje pytanie dla kolejnych pokoleń. Skąd bierze się nienawiść do kraju w którym ktoś się wychował? Z jakiej piany wyłaniają się takie postacie jak Manuela Gretkowska, czy Krystyna Janda? Inne gwiazdy post-PRL-u zamykają za sobą drzwi ruszając do Hiszpanii. O istnieniu Grzegorza najpewniej żadna z nich nie miała pojęcia, bo Grzegorz zamieszkiwał w innej Polsce. Polsce empatii i autentycznych ludzi. Ludzi, których mija się na ulicy. Szczęśliwie dla mnie nie minąłem tak Grzegorza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/511279-grzegorz-latuszynski-zasnal-na-wieki-wiekow